Rzeczpospolita fiction

Rzeczpospolita fiction

Dodano:   /  Zmieniono: 
Amerykański prezydent Lyndon B. Johnson twierdził, iż politykowi nigdy nie wolno mówić nigdy. Jak to stwierdzenie mogłoby wyglądać na naszej scenie politycznej? Czy kiedykolwiek byłaby możliwa koalicja PiS-u z SLD? A może w przyszłości będziemy świadkami ziszczenia się marzeń o wielkiej przyjaźni partii Donalda Tuska z ugrupowaniem Jarosława Kaczyńskiego ?
Szefowa sztabu wyborczego kandydata Prawa i Sprawiedliwości Joanna Kluzik-Rostkowska zadeklarowała, iż nie widzi problemu przed stworzeniem koalicji swojej partii z obecnym SLD. Jednocześnie była minister pracy i polityki społecznej zaznaczyła, iż zdaje sobie sprawę, że jest w tej kwestii w swojej partii w mniejszości. W swoim czasie w podobnym tonie wypowiadał się były premier Józef Oleksy, którego niedawno nawet prezes PiS określił mianem polityka lewicowego - a nie postkomunisty.

Jak wyglądałoby polskie życie publiczne gdyby doszło do takiego rozwiązania? Wydaje mi się, że politycy młodego pokolenia obydwu partii potrafiliby się ze sobą skutecznie porozumieć (casus posła Adam Hoffmana i innych polityków PiS-u dążących do zgody pomiędzy ugrupowaniami). Koalicja Prawa i Sprawiedliwości z Lewicą z pewnością oscylowałoby wokół tematów socjalnych, interwencjonizmu państwowego czy wyrównywania szans pomiędzy regionami uboższymi oraz bardziej rozwiniętymi.


Czy jest natomiast możliwa dużo bardziej nieprawdopodobna dziś koalicja POPiS-u? 9 czerwca eurodeputowany Paweł Kowal mówił na antenie radia TOK FM, iż "koalicja pomiędzy dwoma największymi partiami jest konieczna". Faktycznie w 2005 roku wspólne wielkie porozumienie dwóch gigantów było bardzo pożądane. Dwubiegunowość polskiej sceny politycznej zrodziła się w związku z komisją do spraw wyjaśnienia tzw. afery Rywina. Elementem pieczętującym podział Polski na dwie części było wycofanie się Włodzimierza Cimoszewicza ze startu w wyborach prezydenckich w 2005 roku.

Wydaje się, że scenariusz powrotu do koncepcji POPiS-u jest dziś paradoksalnie mniej realny niż koncepcja POLiD-u (prawdopodobna) czy PiSLiD-u (częściowo abstrakcyjna). To zaskakujące jak dwie, wyrosłe z nurtu solidarnościowego partie walczą obecnie o głosy elektoratu lewicowego po to, by albo utrzymać pełnię władzy, albo zachować jej ostatni bastion. No ale przecież w polityce nigdy nie można mówić nigdy.


Łukasz Rosiak