Dworzec upadły

Dodano:   /  Zmieniono: 
 
Dawniej był dumą stolicy, symbolem nowoczesności. Dziś odstrasza smrodem, brudem i „aferą kebabową”. PKP obiecuje jednak, że do Euro 2012 Dworzec Centralny znów będzie pachnieć i lśnić jak dawniej - o przeszłości, teraźniejszości i przyszłości Dworca Centralnego w najnowszym numerze tygodnika "Wprost" pisze Katarzyna Świerczyńska.
Kiedy dzwoniłem gdzieś i mówiłem: „Tu Centralny", po drugiej stronie odpowiadali: „Ooo… z pępka świata dzwonią!" – wspomina Zenon Pszczółkowski, który w grudniu 1975 r. objął stanowisko zastępcy naczelnika Dworca Centralnego. Było wtedy takie powiedzenie: jak mieszkać w Europie, to tylko w Paryżu, a jak pracować na kolei, to tylko na Centralnym. – A teraz? Przestałem się już tym wszystkim przejmować. Jednak był moment, że bardzo mi było przykro patrzeć, jak dworzec, który był kiedyś naszą dumą, tak marnieje – mówi 67-letni dziś Pszczółkowski.

Bo ku rozpaczy szefów PKP o Centralnym mówi się ostatnio tylko w kontekście mięsa do kebaba. „Afera kebabowa", „bomba z kebaba" – media prześcigały się w podawaniu sensacyjnej informacji, że na poziomie minus dwa znajdującym się na wysokości peronów, działała nielegalna hurtownia mięsa. Sensacyjna informacja pojawiła się 18 sierpnia, podczas konferencji zorganizowanej przez PKP z okazji rozpoczęcia remontu Centralnego. – Opowiedziałem wtedy tę historię jako anegdotę i dowód, że chcemy pozbyć się z dworca nieuczciwych kontrahentów – mówi Jacek Prześluga, wiceprezes spółki PKP. Bo historia legendarnych już kebabów zaczęła się i skończyła... w kwietniu, przed pogrzebem prezydenckiej pary na Wawelu. Władze dworca chciały go choć trochę wysprzątać, bo wiadomo było, że wiele ważnych delegacji pojedzie do Krakowa na uroczystości pogrzebowe pociągami. Ale mimo szorowania i polerowania w okolicach pierwszego peronu wciąż było czuć smród, coś jakby stęchlizny. – Zaczęliśmy szukać źródła dziwnego zapachu. I wtedy okazało się, że jeden z najemców, który miał prowadzić w podziemiu suchy magazyn, przerabiał tam mięso. Nielegalność procederu polegała na tym, że robił coś innego, niż zadeklarował w umowie z nami. Tłuszcz z przerobu mięsa był zlewany do kanalizacji, stąd smród padliny – mówi Prześluga. Historia urosła już do rangi kolejnej miejskiej legendy. A dyskusje na temat podziemi Centralnego ożyły na nowo.

Przeczytaj więcej w najnowszym wydaniu tygodnika "Wprost"