Sejmowe wystąpienie premiera Donalda Tuska

Sejmowe wystąpienie premiera Donalda Tuska

Dodano:   /  Zmieniono: 
"Panie Marszałku, wysoka Izbo, szanowne Panie i Panowie posłowie!

Dzisiaj Sejm zdecydował o potrzebie zaprezentowania informacji na temat okoliczności i przyczyn katastrofy smoleńskiej w kontekście zaprezentowanego raportu MAK-u i w kontekście prac, które zmierzają do finału, prac naszej komisji, która pracuje pod przewodnictwem ministra Millera. Zarówno szef komisji minister Miller, jak i inni ministrowie, którzy z różnych powodów, z różnych względów mogą także służyć dodatkową informacją, będą oni do państwa dyspozycji. Po mnie szczegółową informację na temat trybu postępowania komisji polskiej strony przedstawi minister Miller, ale domyślam się, że będzie być może potrzeba dodatkowych wyjaśnień czy odpowiedzi na pytania, pojawią się bowiem stanowiska poselskie klubów i pytania. Będziemy oczywiście także do państwa dyspozycji.

Pozwólcie jednak drodzy państwo, że ze względu na wagę sprawy to pierwsze wystąpienie będzie miało charakter bardziej ogólny, co nie zmienia faktu, że dzisiaj każda informacja szczegółowa zostanie na życzenie państwa przedstawiona. Ale jest chyba właśnie dziś stosowny moment, najwyższy czas, aby wspólnie podsumować to, co się stało po 10 kwietnia, jaki był bieg spraw publicznych, jak w trakcie tych dramatycznych tygodni i miesięcy, w jaki sposób polska racja stanu, polska pozycja międzynarodowa, samo dochodzenie, jak to wszystko wpływało też na kondycję naszego państwa.

Pozwólcie zatem panie posłanki, panowie posłowie na kilka informacji i ocen. Po pierwsze, trzeba dzisiaj bardzo stanowczo powiedzieć, opisać zasadnicze cele, zasadnicze zadania, jakie stanęły przed polskim rządem, przed państwem polskim już w chwilę po tragicznej informacji o upadku, rozbiciu samolotu Tu-154 na lotnisku w Smoleńsku. Jakie cele od pierwszych chwil przyświecały polskiemu rządowi, jakie zadania stanęły przed polskim rządem w związku z tą katastrofą. Musieliśmy w trybie natychmiastowym podejmować decyzje, które - po pierwsze - dawały możliwości wygrania prawdy o katastrofie. Od pierwszych godzin rzeczą kluczową było zastosowanie takich procedur i metod działania, które pozwolą natychmiast przystąpić do kompletowania informacji, dokumentacji dowodów, poszlak, tak aby osiągnięcie maksimum wiedzy, aby zdobycie prawdy na temat okoliczności i przyczyn katastrofy było możliwe.

Był drugi cel, drugie zadanie, także jak to pierwsze dziś równie aktualne, jak wówczas 10 kwietnia. To znaczy, jak prowadzić te sprawy, równocześnie mając na uwadze interes Polski, polską rację stanu, to znaczy, żeby konsekwentnie działać na rzecz polskiego bezpieczeństwa, polskiej silnej pozycji. A więc wygrać prawdę i równocześnie wygrać pokój, wygrać to, co dla Polski tak bezcenne i również ze względu na sąsiedztwo, w jakim przyszło Polakom żyć. Te dwa zadania po 10 kwietnia wymagały nadzwyczajnej koncentracji i szybkiego działania. Tym bardziej, o czym za chwilę powiem trochę więcej, nie wszyscy wokół i nie wszyscy w Polsce uznali, że po 10 kwietnia te dwa zadania, te dwa cele są ważne. Że równocześnie rząd polski odpowiada i musi działać na rzecz zdobycia wszystkich informacji, a więc na rzecz wygrania prawdy o katastrofie smoleńskiej. I że równocześnie to polski rząd jest odpowiedzialny za to, aby nie narazić na szwank narodowego interesu, polskiej racji stanu.

Powiedziałbym więcej, już od pierwszych godzin po katastrofie smoleńskiej potęgowało się nie tylko moje - jak sądzę - wrażenie, że istnieją inne poglądy, inne interesy polityczne niż te, które my określiliśmy jako priorytetowe. To znaczy, nie wszyscy byli zainteresowani pełną prawdą o katastrofie smoleńskiej i dalece nie wszyscy byli zainteresowani tym, aby katastrofa smoleńska nie przerodziła się także w katastrofę relacji pomiędzy Polską a jej sąsiadami, w tym Federacją Rosyjską. Dlatego te zadania były nie tylko także ważne, ale i tak trudne.

I trzecie zadanie oczywiste, to mimo tego co przeżywaliśmy, mimo tej straty, także okrutnej w sensie arytmetycznym, dziesiątkującej szeroko pojęte polskie przywództwo polityczne, instytucje, najważniejsze instytucje państwa, śmierć prezydenta, wielu najwyższych urzędników państwowych, liderów parlamentarnych, to wszystko nakładało na nas także obowiązek dbania o to, aby w Polsce nie doszło do wstrząsu naszej demokracji, aby państwo polskie przetrwało ten krytyczny moment i najtrudniejszy moment bez zbędnego szwanku. Tak aby utrzymać sprawność państwa i gotowość państwowych służb do działania między innymi dlatego, aby zrealizować te dwa najważniejsze cele, jakie przed sobą postawiliśmy. Dzisiaj chcę powiedzieć to też z całą mocą, nadal te zadania są aktualne. A więc wygrać prawdę o Smoleńsku, wygrać pokój polityczny w relacjach międzynarodowych i wygrać pokój polityczny, elementarną stabilizację polityczną wewnątrz kraju. Niestety, żadne z tych zadań nie straciło nic na swojej aktualności.

Co zrobiliśmy, aby te zadania zrealizować. Po pierwsze, wiedzieliśmy dobrze i dzisiaj wiemy równie dobrze jak wtedy, że partner, z jakim przyjdzie nam współpracować na rzecz wyjaśniania okoliczności i przyczyn katastrofy jest ciągle tym samym partnerem, jakiego znamy z historii. I mówię o tym ani w złym, ani w dobrym tego słowa znaczeniu. Mówię o tym, że tylko ktoś naiwny mógłby sądzić, że do zastosowania są jakieś nadzwyczajne procedury, zgodnie z którymi Rosja, stawiana przez niektórych polityków w roli sprawcy, w roli wręcz zamachowca, równocześnie wysłucha wszystkich sugestii, oczekiwań i żądań tych polityków, którzy w tym samym czasie formułują tego typu oskarżenia.

Dla polskiego rządu zadaniem numer jeden było nieudowadnianie, jak dramatycznie złym partnerem jest Rosja tego dnia, tylko co zrobić, aby maksymalnie zabezpieczyć skuteczność działania polskiego w celu zdokumentowania całej prawdy o katastrofie smoleńskiej. I to zadanie w dużej mierze, w decydującej mierze, zakończyło się sukcesem. Skompletowanie materiałów przez polskich ekspertów, urzędników, funkcjonariuszy, którzy od pierwszych godzin uczestniczyli w wygrywaniu tej prawdy o Smoleńsku, przyniosło efekty, które umożliwiają dzisiaj polskiej komisji skompletować raport, być może niewygodny, ale prezentujący tą bogatą, skomplikowaną, dramatyczną prawdę o przyczynach i okolicznościach katastrofy.

Dzisiaj, kiedy wysłuchuję niektórych polityków opozycji, zastanawiam się, czy naprawdę wierzą w to, co mówią, że alternatywnym dla działania, jakie podjęliśmy, mogło być działanie polegające na tym, że któryś z polskich polityków mówi: +jesteście winni śmierci naszego prezydenta, zorganizowaliście zamach, w związku z tym łaskawie zgódźcie się na to, że my przejmiemy wszystkie elementy dochodzenia nad tą sprawą, po to, żeby udowodnić, że jesteście zamachowcami+. Czy naprawdę ci, którzy formułują te absurdalne tezy, wierzą w to, że to była alternatywna, bezpieczna z punktu widzenia tych dwóch celów - dojścia do prawdy i zachowania silnej pozycji Polski, czy to była rzeczywista alternatywa? Czy naprawdę nieustanne podważanie tego, co robi polski rząd, przez niektórych polityków opozycji, ma na celu zbliżenie nas do pełnej prawdy o katastrofie smoleńskiej, czy dopadnięcie przeciwnika politycznego?

Jaki jest prawdziwy cel tych, którzy od pierwszych godzin po katastrofie robią wszystko, żeby także w relacjach z tym trudnym i wymagającym partnerem, który w procesie wyjaśniania katastrofy może mieć rozbieżne interesy, żeby podważać pozycję polskiego rządu. Czy na pewno jest tak, że ci, którzy wtedy i dzisiaj potrafią artykułować pod adresem polskiego rządu, który jest w tym procesie wyjaśniania i zdobywania prawdy o katastrofie, potrafią formułować najbardziej drastyczne, radykalne i niesprawiedliwe oceny? Czy naprawdę wierzą w to, że to oznacza większą skuteczność państwa polskiego w tym trudnym procesie dochodzenia do prawdy?

Dzisiaj widać wyraźnie, że tego typu działania nie są związane z taką wewnętrzną potrzebą wyjaśniania prawdy o katastrofie, tylko są próbą wykorzystania tego, co stało się 10 kwietnia, do politycznej rozgrywki z rządem tutaj w kraju. To ma swoje negatywne konsekwencje także w tej najważniejszej dzisiaj sprawie, o jakiej mówimy, czyli w skutecznym prowadzeniu tej sprawy przez polski rząd. Nie będę osądzał od strony etycznej, moralnej, tego typu zachowań, ale mogę powiedzieć, że z punktu widzenia tych wszystkich przedstawicieli państwa polskiego, którzy tam na miejscu w Smoleńsku, później w Moskwie, dzisiaj w ramach komisji pracowali na rzecz wyjaśnienia przyczyn i okoliczności katastrofy smoleńskiej, że tego typu zachowania niektórych polityków opozycji w Polsce w niczym nie ułatwiły nam zadania. Wręcz przeciwnie, osłabiały często możliwości skutecznego działania. I ta teza chyba nie wymaga jakiegoś szczególnego uzasadnienia.

Wydaje się rzeczą oczywistą, i takie chyba było również oczekiwanie wszystkich Polaków, że taka katastrofa, niezależnie od różnic politycznych, jakie dzielą Polaków i partie polityczne zasiadające w parlamencie, że taka katastrofa jest tym momentem, kiedy trzeba raczej wykazywać nadzwyczajną narodową solidarność, i z tą ewidentną determinacją, aby wesprzeć państwo polskie, czy się lubi jego aktualne władze czy nie, w tym, aby pomóc mu w przejściu tego najtrudniejszego w ostatnich latach okresu naszej historii.

Jeśli chodzi o przyjęte zasady postępowania, one dały także ten efekt, nie ukrywałem tego od pierwszych godzin, że taki był też mój i naszej ekipy plan, aby żadne procedury, żadne zaniechania, żadna zwłoka, nie doprowadziły do tego, że choćby godzinę dłużej, niż potrzeba ciała naszych zmarłych przebywały tam w Rosji, a nie tu, w ziemi ojczystej. Także ten cel kazał nam szukać sposobów, przepisów i procedur, które umożliwią działanie natychmiast i z takim skutkiem, o jaki nam chodzi. Czy wszystko w tym procesie udało się osiągnąć? Jeśli chodzi o skompletowanie dokumentów, wczoraj byliście państwo, a także polska opinia publiczna, świadkami tego, mimo że proces dokumentowania tej katastrofy, przyczyn i okoliczności nie był łatwy, że polskiej stronie udało się, także dzięki zastosowanym tym, a nie innym procedurom, udało się skompletować dokumentację, która pozwala polskiej stronie przedstawić możliwie kompletny obraz przyczyn i okoliczności.

Czy dziś można powiedzieć, że nie udało się doprowadzić do wspólnego, prezentującego prawdę raportu ze stroną rosyjską? Dzisiaj mamy do dyspozycji dwa materiały, które w wielu punktach, w wielu miejscach są zbieżne, ale kiedy porównamy to, co polska strona zdołała udokumentować, z rosyjskim wariantem, z rosyjską wersją raportu, widać wyraźnie, że ta polska dokumentacja pokazuje bogatszą, pełniejszą prawdę o okolicznościach i przyczynach. Uważam, że dla Polski, dla prawdy w tej sprawie, dużo lepiej było postępować tak, aby umożliwić polskiej stronie zdobycie pełnej dokumentacji, możliwie pełnej dokumentacji, niż od pierwszych dni demonstrować, że co prawda niczego nie dostaniemy, ale za to twardo i ostro będziemy, tak godnościowo będziemy demonstrować swoją pozycję, swoją postawę wobec państwa miejsca zdarzenia, wobec Rosji.

Dla mnie kluczowym pytaniem wtedy i dzisiaj jest - i uważam, że na to pytanie wspólnie musimy sobie odpowiedzieć - czy zadaniem polskiego państwa po 10 kwietnia było, nie dbając o to, jak naprawdę udokumentujemy prawdę o katastrofie smoleńskiej, było zademonstrować to, że Rosja jest złym partnerem, czy stosować w sposób przemyślany narzędzia i instrumenty dostępne, zakorzenione w prawie międzynarodowym, po to, aby uzyskać możliwie kompletny obraz zdarzeń. Ja wówczas i dzisiaj nie mam wątpliwości, że dla Polski lepiej znać prawdę i nie mieć wojny niż nie znać prawdy i mieć wojnę.

Czy w ciągu tych kilku miesięcy udało się potwierdzić stabilność polskiej demokracji? Tak. Bez wątpienia. Jest to zasługa tych, którzy wierzą w to, że katastrofa smoleńska nie powinna, nie musi zamienić się w permanentną katastrofę polityczną w Polsce. I ci wszyscy, którzy od 10 kwietnia do dzisiaj stabilizują państwo polskie, mają prawo do gorzkiej, trudnej, ale jednak satysfakcji. Przeszliśmy w tym czasie także wybory prezydenckie, wiadomo, jak bardzo naznaczone emocjami związanymi z katastrofą, i polska demokracja, polskie państwo przetrwało bez większego szwanku, ale również dlatego, że taka była presja milionów Polaków.

Przygniatająca większość Polaków, sądzę, że mam prawo to powiedzieć, oczekiwała od władz swojego państwa skutecznego dbania o to państwo, mimo bardzo krytycznych okoliczności. Nikt nie miał prawa zawiesić działania państwa polskiego i wprawić go w stan takiej permanentnej traumy politycznej po katastrofie, bo my przed Polakami odpowiadamy za to, żeby była możliwie pełna prawda, za to, żeby pozycja Polski nie podupadła, za to, żeby ład wewnętrzny był na tyle, na ile to jest możliwe, stabilny, i żeby państwo polskie także funkcjonowało, ważne z punktu widzenia codziennego życia milionów ludzi.

Nie byłoby gorszego rezultatu, a odnosiłem i odnoszę dzisiaj wrażenie, że niektórzy o takim właśnie rezultacie marzyli, że katastrofa smoleńska trwa wciąż. Że nie tylko musieliśmy pożegnać ofiary tej katastrofy, ale że ona będzie wpływała w sposób gruntowny i taki totalny na całe życie publiczne w Polsce, to znaczy, że stanie się kluczem do radykalnej zmiany politycznej. Tu rozbieżność interesów i poglądów była bardzo dramatyczna. Bo w naszej ocenie trzeba było zrobić wszystko, aby ta katastrofa nie miała więcej negatywnych skutków niż wystarczająco dramatyczne, jakim była śmierć tylu naszych rodaków, w tym prezydenta.

Czy na pewno jest tak, że wtedy i dzisiaj potrzebne są dalsze negatywne konsekwencje, innego typu negatywne konsekwencje tej katastrofy. Czy na pewno katastrofa smoleńska, sposób dochodzenia do prawdy, aktywność państwa polskiego, czy na pewno w interesie Polski i Polaków było podważanie cały czas tego procesu? Czy nie jest smutnym, bo, w kontekście żałoby, ale czy nie jest zwycięstwem państwa polskiego i Polaków, że my ten dramatyczny moment przeszliśmy bez takiej gwałtownej zapaści politycznej?

Ale chcę powiedzieć, że wszyscy w Polsce mieli oczy i uszy szeroko otwarte i widzieli, kto w ciągu minionych miesięcy chciał, aby Polska wybrała prawdę, pokój, stabilizację, czy żeby katastrofa smoleńska miała inne negatywne skutki.

Dlaczego było rzeczą tak ważną, żeby możliwie szybko skompletować dokumentację i możliwie szybko móc posługiwać się procedurami opisywanymi przez prawo międzynarodowe? Czyli mówię tutaj o tzw. konwencji chicagowskiej. Ponieważ od początku wiele publicznych wypowiedzi, jakie pojawiały się po stronie rosyjskiej i polskiej, także publikacji, komentarzy, bardzo wyraźnie pokazywało - tak też uprzedzali mnie o tym polscy eksperci, w tym polski akredytowany pan Edmund Klich - że będzie, jak często przy tego typu katastrofach, że będzie naturalna skłonność do szukania niekompletnej, wygodnej prawdy. I chcę państwu powiedzieć, że wszystkie działania, które podejmowaliśmy, w tym zastosowanie tych, a nie innych narzędzi umocowanych w przepisach międzynarodowych, służyły temu, aby skompletować prawdę, chociaż mieliśmy świadomość, że ta prawda musi być niewygodna i dla Rosjan, i dla Polski, i także dla tych w Polsce, którzy dzisiaj najgłośniej krzyczą i najbardziej cechują politycznie tę sprawę.

Nie oszukujmy się. Najtrudniejszym być może zadaniem dla państwa polskiego było odrzucenie jakiejkolwiek pokusy, że raport będzie prawdą wygodną dla kogoś. Dzisiaj, po tym materiale, który udało się skompletować, mogę powiedzieć, że niezależnie od tego, ile to kogo będzie kosztowało, rząd polski zadbał o to, aby prawda była kompletna. I widzimy dzisiaj, że jest niewygodna. Bo okoliczności i przyczyny katastrofy pokazują, w ponurym przecież świetle, cały kompleks przyczyn.

Być może dla kogoś byłoby wygodne, aby poprzestać na konkluzji, że samolot spadł, bo pomylili się piloci, którzy byli pod naciskiem, którzy działali w atmosferze nacisku, związanego z polityczną potrzebą głównego pasażera. Tak, pojawiały się takie sugestie, że to wyczerpuje problem. Otóż chcę powiedzieć państwu, że nie ma przecież wątpliwości, że to są istotne okoliczności i przyczyny katastrofy. Ale działaliśmy w taki sposób, aby nawet przez sekundę nie było wątpliwości czy zagrożenia, że nam nie wystarczy część prawdy. Nawet jeśli ktoś by uznał, że jest wygodna. Ale też nie pozwoliliśmy na to, i uprzedzali mnie także o tym wszyscy eksperci, którzy z rządem współpracowali, żeby szukać innej wygodnej prawdy, na przykład dla polskiego rządu albo dla organizatorów lotu. To znaczy, że wszystkiemu winni są Rosjanie. Ja wiem, że dla niektórych to byłaby wygodna prawda. Ale to nie byłaby też cała prawda. I zadbałem też o to i działałem także w tej sprawie w sposób bardzo przemyślany i zdeterminowany, żeby ciała, które dochodzą w Polsce do prawdy i kompletują tę dokumentację, nie składały się z ludzi, którzy mogliby mieć interes w tym, aby prawda ujawniona w raporcie była z kolei dla nich wygodna.

Tak, trudne zadanie. Zaprezentować uczciwy, kompletny materiał ze świadomością, że partner nie musi być zainteresowany całą prawdą, opozycja w Polsce nie jest zainteresowana całą prawdą i być może pewni urzędnicy państwowi ze względu na zakres odpowiedzialności też być może nie byliby zainteresowani całą prawdą. Dla Polski lepiej, coś co jest niewygodne dla niektórych na tej sali, być może w Moskwie, być może w niektórych urzędach państwowych, dla Polski najważniejsza jest kompletna prawda, nawet jeśli będzie uwierała różnych polityków i różne instytucje. I niezależnie od tego, kto jakie stanowisko zajmuje lub zajmował w przeszłości.

Ale żeby skutecznie skompletować cały ten prawdziwy materiał, potrzebna jest taka właśnie uczciwa determinacja, która odsunie na bok wszystkie możliwe spekulacje o tym, że lepsza jest prawda, która mi pasuje. A tego typu podpowiedzi, tego typu apele, tego typu insynuacje pojawiały się w debacie publicznej w Polsce bardzo często. Że nasza prawda, zanim cokolwiek ustalono, jest prawdą dla nas wygodną. Nie będzie dla nikogo wygodnej prawdy. Będzie taka prawda, jaką udokumentują prace naszej komisji.

Wszyscy wiemy, od tego zacząłem, że partnerzy, z jakimi pracowaliśmy, nie są partnerami łatwymi. Strategia, jaką przyjął rząd, w tym procedury w przepisach międzynarodowych, w konwencji chicagowskiej, dała, szczególnie w pierwszych tygodniach pełnego lub prawie pełnego dostępu do wszystkich lub prawie wszystkich materiałów, które nas interesowały. To dzięki temu była możliwa szybka reakcja, pokazująca, że nasze uwagi do rosyjskiej wersji raportu, mają uzasadnienie w dokumentach.

Czy uzyskaliśmy maksimum? Na pewno dużo większą satysfakcje miałbym i ja, i wszyscy pracujący przy tej sprawie, gdyby ustalenia, jakie wypływają z dokumentacji, ustalenia, jakich blisko już jest polska komisja, żeby były ustaleniami akceptowanymi, uznawanymi też przez stronę rosyjską. Czy mamy na to wpływ? Tak, ograniczony, ale mamy. Czyli zgromadzenie i zaprezentowanie kompletnej wersji tego, co się zdarzyło feralnego 10 kwietnia. I zrobimy to. Minister Miller będzie mówił o harmonogramie pracy komisji, zakładamy, liczymy na to, że efekt końcowy działania komisji poznamy jeszcze w lutym, z końcem lutego. Jeśli potrwa to trochę dłużej, to proszę o wyrozumiałość, na pewno nie będzie to wyraźnie później. Myślę, że koniec lutego jest ciągle datą możliwą do osiągnięcia. Czy tych kilka miesięcy nie wystarczy także, by ocenić skutki międzynarodowe tego, co sie stało 10 kwietnia i po 10 kwietnia.

Chcę tu powiedzieć rzecz dla mnie oczywistą i jasną. Ale kiedy słyszę dzisiejsze wypowiedzi niektórych posłów z PiS-u, to widzę, że nie dla wszystkich jest to jasne. Sprawa wyjaśnienia katastrofy smoleńskiej jest dla nas, Polaków, rzeczą bardzo ważną. Ale nie łudźmy się, że jest priorytetem dla wszystkich państw i narodów świata. Od nas, od polskiego rządu macie prawo oczekiwać, i jestem przekonany, że tym oczekiwaniom sprostaliśmy, aby Polska spokojnie i stanowczo...

[okrzyki z sali: Zdrajca!]

To jest zresztą, jak państwo widzicie kolejna ilustracja, jak trudne okoliczności towarzyszą pracy polskiego rządu, kiedy chce doprowadzić do pełnego wyjaśnienia okoliczności katastrofy.

[okrzyki z sali: Hańba! hańba!]

Dlatego też jest rzeczą ważną, aby racjonalnie i precyzyjnie umieć określić, co jest możliwe, gdzie mamy sojuszników, kto w sytuacji, kiedy prowadzimy to dochodzenie, na kogo możemy liczyć.

Ja rozumiem też, że oczekiwalibyście państwo być może ode mnie, żebym ferował wyroki i werdykty. Ci, którzy tutaj najgłośniej domagają się tego, żebym sformułował swoją ocenę zdarzeń, byliby być może bardzo rozczarowani tym, jak wygląda prawda wyłaniająca się z tego, co naprawdę wydarzyło się w Smoleńsku. Ale nie jestem powołany do tego, aby tu, w Sejmie, ferować wyroki. Od tego jest komisja, prokuratura. Od tego będzie na końcu także polska opinia publiczna, kiedy zapozna się z całością dokumentacji.

I ci, którzy dzisiaj tak głośno krzyczą, będą tego słuchali w milczeniu. I w skupieniu. I bez satysfakcji. Nie można abstrahować, ponieważ ja nie jestem oficerem śledczym, jestem premierem polskiego rządu, więc przez te kilka miesięcy moim zadaniem było także dbać o wszystkie, kompletne interesy państwa polskiego. A do tego, do tych naczelnych interesów naszego państwa, zaliczam także, co zrozumiałe, bezpieczne, wynikające z dobrych, poprawnych relacji z sąsiadami. Pozycja międzynarodowa Polski, zarówno w Unii Europejskiej, jak i na świecie, zależy - i to jest jednoznaczne, tu w ogóle nie ma, o czym dyskutować - zależy także od tego, jaki typ relacji łączy nas z sąsiadami. I dlatego naszym zadaniem, polskiego rządu było równocześnie, prowadząc badanie i dochodzenie, było równocześnie niedopuszczenie do tego, aby ci, którzy mają małą wyobraźnię, krótką pamięć, błędne rachunki, niezrozumienie tego, co naprawdę na świecie się dzieje, by oni nie narazili na szwank polskiej pozycji międzynarodowej.

Nie wiem, czy trzeba dużo wyobraźni, nie wiem, czy wszystkich na tej sali przekonam, ale jestem przekonany, że do Polaków te argumenty trafiają. Czy na pewno katastrofa smoleńska, na życzenie niektórych polskich polityków, miała być wstępem do zimnej wojny z Rosją? Czy na pewno miało tak być? I odpowiadam tutaj i mam odwagę odpowiedzieć jednoznacznie: nie. Wyjaśnianie katastrofy smoleńskiej nie może być pretekstem dla politycznej awantury tych, którzy wokół katastrofy smoleńskiej głównie awanturą się zajmują. To też bardzo ważne zadanie i chcę powiedzieć, że w interesie Polski było, aby rząd nie dał się wciągnąć w taką logikę. I nie dał się wciągnąć.

I oczywiście dzisiaj te relacje polsko-rosyjskie, także w związku ze zdarzeniami z ostatnich dni, są relacjami trudniejszymi niż przed 10 kwietnia, co do tego nie ma wątpliwości. Być może znalazły się na rozdrożu. Z różnych względów. Ale zadaniem polskiego rządu, bo spoczywa na nas większa odpowiedzialność niż na tych, którzy krzyczą niemal każdego dnia, co im ślina na język przyniesie, zadaniem polskiego rządu jest wyprowadzić z tego rozdroża te relacje, a nie szukać argumentów na rzecz narastającego konfliktu. Z tego zadania, z tej odpowiedzialności, nikt nas nie zwolnił. Każdy, kto myśli inaczej, ma obowiązek tu czy w innym miejscu publicznym powiedzieć, jaka jest alternatywa, jaką daje alternatywę.

Chcę jeszcze raz, oddam za chwilę głos ministrowi Millerowi, powiedzieć, że wygrać prawdę, wygrać polskie bezpieczeństwo i wygrać stabilizację tu, wewnątrz naszego kraju, było zadaniem rzeczywiście karkołomnym. W dużej mierze udało się je wykonać.

W pierwszych tygodniach towarzyszyła temu atmosfera wielkich emocji, ale raczej atmosfera skupienia i takiej elementarnej, ludzkiej solidarności. Chyba nadzieją nas wszystkich jest to, by refleksje, ustalenia, oceny katastrofy smoleńskiej, ich przyczyn były przyjmowane właśnie w takiej atmosferze skupienia, a nie politycznej bijatyki. Chcę wam powiedzieć, bo jestem o tym głęboko przekonany, że do prawdy o Smoleńsku przybliżają nas wysiłki dziesiątek polskich przedstawicieli, którzy w różnych miejscach - i funkcjonariuszy - którzy w różnych miejscach ciężko pracują nad tym, aby skompletować pełen obraz wydarzeń.

Tej prawdy, tych zdarzeń, tych źródeł skutecznie nie oświetlą pochodnie maszerujących po Krakowskim Przedmieściu. Takie pochodnie mogą raczej coś podpalić, niż oświetlić. Naszym zadaniem - wszystkich Polaków - jest wyjść z tego okropnego wirażu wspólnie, nie podzieleni tak, jak to było w ostatnich miesiącach. Wspólnie wokół prawdy, którą polska strona tak czy inaczej ustali. Nawet jeśli nie wszyscy będą nam w tym pomagać. I z tym głębokim przekonaniem oddaję głos ministrowi Millerowi, pozostając w trakcie tej debaty także do państwa dyspozycji".