Urban: marzę, by PiS doszedł do władzy

Urban: marzę, by PiS doszedł do władzy

Dodano:   /  Zmieniono: 
Jerzy Urban, fot. tygodnik Wprost 
Marzę o tym (by PiS doszedł do władzy), ponieważ rządy Tuska są pozbawione emocji! Spokój, cisza, wszystko przewidywalne. To jest dobra władza dla ludzi starszych, skołatanych, którzy już chcą się trochę ponudzić, a mają byt zapewniony - mówi w rozmowie z "Wprost" redaktor naczelny tygodnika "Nie", Jerzy Urban.
Marzenia o dojściu PiS do władzy, to tak naprawdę tylko żart w wykonaniu Urbana. - Przecież nie jestem samobójcą, jakimś anarchistą czy nihilistą, żebym życzył sobie i współobywatelom jak najgorzej, bo PiS jest dla mnie obrzydliwe w każdym punkcie. Jestem organicznym wrogiem kierunków o charakterze tradycjonalnym, nacjonalistycznym i w istocie rzeczy wodzowskim. Z podobnymi ugrupowaniami w PRL, a takimi były „moczaryzm", „Grunwald", też byłem w organicznej wojnie - mówi w rozmowie z Piotrem Najsztubem.

Może więc okazuje się, że polityka stała się w Polsce nieciekawa i należy zamknąć pisma polityczne? - Nie. Należy zamknąć Polskę! - uważa Urban i argumentuje: - Bo Polska jako taka jest już nieciekawa. Wyrasta ze swojej dotychczasowej odrębności. To bardzo widać w młodym pokoleniu, które się europeizuje czynem, gustami, podróżami, zarobkowaniem, mentalnością. Wyrastamy z tego narodowego państewka, które zawsze było nieudane.

Kościół

Kościół zawsze był odwiecznym wrogiem Urbana. Nie oznacza to jednak, że redaktor naczelny tygodnika "Nie", współczuje Kościołowi. - Nie współczuję, na wszystko zasłużył i jeszcze na więcej! Ja tylko się martwię, bo to jest jeden z tematów koronnych tygodnika „Nie", który nam ucieka. Ucieka antyklerykalizm, polityka… - twierdzi.

Czym więc według Urbana różnią  się dziś politycy od tych sprzed kilkunastu lat, kiedy powstawało „Nie"? - Odpowiedź jest trudna, bo na początku lat 90. występowali ludzie, którzy pasowaliby do dzisiejszych czasów, Mazowiecki, Geremek, gdyby byli młodsi, gdyby się nie starzeli, to pasowaliby do współczesności, w jakiś sposób modyfikując swoje poglądy i sposoby działania. Natomiast typowym przykładem jest Wałęsa, który stał się anachronizmem, zanim został prezydentem, a kiedy został prezydentem, to udowodnił, że się nie nadaje. Z symbolu czasy zmieniły go w humbug. Poza tym wówczas struktury partyjne były szalenie słabe, chwiejne i przemijające. Teraz są za mocne, za silne i za trwałe - mówi dziennikarz.

Co z tym SLD?

Urban mówi w rozmowie z "Wprost", że "z SLD się robi drugi po PiS chłopiec do bicia, głównie w mediach". - Po wykonaniu przez Napieralskiego drobnych czystek na listach wyborczych, takich jak Biedroń, Widacki, przejście Arłukowicza itd., wszyscy walą w Napieralskiego. I my też. Dlatego że to jest projekt niewiarygodny, SLD przedstawia propozycje nierealne - twierdzi.

Dodaje, że "zamiast tworzyć polityczną alternatywę dla prawicy, kasuje samego siebie jako alternatywę dla tej prawicy". - O ile centrolewica coraz bardziej poszerzana, z dobrymi kadrami, z dobrymi projektami mogłaby być alternatywą dla PiS i Platformy, o tyle partia sekciarska, partia kumpli Napieralskiego, partia ludzi nieznanych i partia zbyt jawnie zapominająca o tym, co wczoraj mówiła, jawnie zabiegająca o swoje interesy grupowe, a nie jakiejś szersze interesy społeczne, już tą alternatywą nie jest - uważa Urban.

Według niego "nie można nawet wierzyć w to, że SLD jest antyklerykalny, w tym rozumieniu, że będzie popierać wolność aborcji itd., bo to są wyskoki, z których nic nie wynika". - I nie jest wiarygodny przywódca, który wpierw mówi, jak dobija się o władzę, że jest katolikiem, wierzącym, a potem go spotykam w antologii rozmów z ateistami, gdzie opowiada, dlaczego jest ateistą! Zresztą równie głupio jak przedtem, dlaczego jest katolikiem - mówi Jerzy Urban.

Cały wywiad już w poniedziałkowym "Wprost", w kioskach od poniedziałku