"Dziś głos wyborcy liczył się jak głos prezydenta"

"Dziś głos wyborcy liczył się jak głos prezydenta"

Dodano:   /  Zmieniono: 
Bronisław Komorowski głosował w Warszawie przy ul. Myśliwieckiej 6 (fot. FORUM) 
Politycy, którzy głosowali w wyborach parlamentarnych, podkreślali jak ważna jest frekwencja i zachęcali Polaków do głosowania. Prezydent Bronisław Komorowski mówił, że każdy głos ma taką samą siłę, jak głos prezydenta, premiera czy ministrów.
Prezydent Bronisław Komorowski głosował przy ul. Myśliwieckiej 6 w Warszawie. Komorowski wyraził nadzieję, że w całej Polsce będzie tak samo wysoka frekwencja jak w komisji wyborczej, w której oddał swój głos i zachęcał Polaków do głosowania. - Każdy głos ma taką samą siłę, jak głos prezydenta, premiera czy ministrów. Dzięki temu uzyskali wpływ na bieg spraw w Polsce" - powiedział Komorowski.

Tusk i Kaczyński w Warszawie...

Premier Donald Tusk głosował z żoną i córką w lokalu wyborczym, znajdującym się w liceum im. Stefana Batorego na ulicy Myśliwieckiej w Warszawie. Po głosowaniu mówił, że  frekwencja w tych wyborach parlamentarnych może być trochę mniejsza niż cztery lata temu, "bo chyba emocje są trochę mniejsze". - Tak czuję coś w okolicach serca - przyznał. Z kolei szef PiS Jarosław Kaczyński przed godz. 15 oddał głos w komisji w  Szkole Głównej Straży Pożarniczej na warszawskim Żoliborzu. - Mam nadzieję, że wielu Polaków zdecyduje się na udział w głosowaniu -  podkreślił. Szef PiS był pytany m.in. o frekwencję. - Zawsze trzeba apelować o to, żeby ta choroba polskiej demokracji, czyli bardzo niska frekwencja, w końcu została uleczona. Jak ją uleczyć? Tego, uczciwie mówiąc, nie wiem -  przyznał.

...a Pawlak w Pacynie

Przed południem w obwodowej komisji wyborczej nr 1 w Pacynie pojawił się razem z synami prezes PSL, wicepremier, minister gospodarki Waldemar Pawlak. - W trudnych czasach głosowanie, wybory mają wielkie znaczenie, bo to jest określenie, w jakim kierunku pójdą sprawy w naszym kraju - podkreślił po głosowaniu Pawlak. Natomiast szef SLD Grzegorz Napieralski zagłosował w Szczecinie. Po  wrzuceniu karty do urny stwierdził, że w parlamencie powinni znaleźć się ludzie odpowiedzialni, dobrze przygotowani, ale też odważni. Lider Sojuszu do lokalu wyborczego przyszedł z rodziną.

W towarzystwie małżonki oraz dzieci głosował w lokalu wyborczym w  Wilanowie szef PJN Paweł Kowal. Polityk zaapelował do Polaków o pójście do urn wyborczych. - To jest jedyny moment, kiedy to władza należy do obywatela. Jedyny raz na cztery lata -  podkreślił. Natomiast Janusz Palikot w towarzystwie żony oddał późnym popołudniem głos w komisji w Bibliotece Publicznej przy ulicy Koszykowej w Warszawie. - Będzie dobrze, będzie mega super. Poniedziałek dla nas będzie fenomenalny - zapowiedział lider Ruchu Palikota.

"Nie głosujesz? Jesteś poza wspólnotą!"

- Obywatel, który nie korzysta z uprawnienia moralnego i moralnego obowiązku uczestnictwa w wyborach, stawia się poza wspólnotą - mówił po głosowaniu były minister spraw zagranicznych Władysław Bartoszewski. - To znaczy będzie sobie żył, nikt od niego niczego nie  będzie chciał, ale niech on też niczego od państwa nie chce! To jest niemoralne - samemu nie dawać, a żądać - przekonywał Bartoszewski, który w obwodowej Komisji Wyborczej nr 166 na  Mokotowie w Warszawie pojawił się z rodziną.

Były prezydent Aleksander Kwaśniewski zagłosował w obwodowej Komisji Wyborczej nr 554 w Wilanowie w Warszawie. Po oddaniu głosu Kwaśniewski mówił, że demokracja jest silna, gdy ludzie głosują. - Demokracja przy frekwencji 20-30 proc. więdnie i to więdnie na naszych oczach. Nie wyobrażam sobie, żeby Polska, w której o  demokrację walczyliśmy tyle lat i ponieśliśmy tyle ofiar, nagle odwróciła się od tego systemu, który może najlepszy nie jest, ale niczego lepszego do tej pory nie wymyślono - podkreślił. Z kolei inny były prezydent, Lech Wałęsa, który głosował w Gdańsku, powiedział, że im więcej osób weźmie udział w wyborach, tym lepszy będzie ich efekt. - Oddajemy przecież swoje losy w ręce polityków, dlatego dziwię się ludziom, że nie są aktywni - tłumaczył były prezydent.

Marszałek Senatu Bogdan Borusewicz głosował w Gdańsku Osowej. Po oddaniu głosu powiedział, że "wybory są procedurą demokratyczną, w której trzeba uczestniczyć; ci, którzy nie idą głosować, oddają głos innym, inni za  nich głosują, więc podstawowa sprawa: pójść na wybory". Z kolei były premier Tadeusz Mazowiecki, który oddał głos na  stołecznym Mokotowie, wyraził nadzieję, że frekwencja w tegorocznych wyborach będzie dobra i wyniesie "chociaż 50 procent".

PAP, arb