Pomnik w gruzach

Dodano:   /  Zmieniono: 
Helmutowi Kohlowi grozi kara do pięciu lat więzienia
"Akte Kohl Nr. 50 Js 1/100" - tak oznaczono segregator w prokuraturze w Bonn, założony w związku ze śledztwem w sprawie byłego kanclerza Niemiec Helmuta Kohla. Pretekstem do wszczęcia postępowania stała się jego wypowiedź dla telewizji ZDF, w której potwierdził przyjęcie pieniędzy od anonimowych dawców. O wniesieniu formalnego oskarżenia o sprzeniewierzenie majątku partii i postawieniu Kohla przed sądem zadecyduje analiza dokumentów i przesłuchania świadków. Zgodnie z paragrafem 266 niemieckiego kodeksu karnego grozi mu kara do pięciu lat więzienia. Ale sprawa byłego szefa CDU i rządu Niemiec nie dotyczy bynajmniej tylko tej kwestii... Jeszcze kilka tygodni temu Helmut Kohl był bohaterem obchodów rocznicy upadku muru berlińskiego. Dziś chadeccy koledzy najchętniej zapomnieliby o jego istnieniu. W rankingach popularności "ojciec zjednoczenia" zajmuje przedostatnie miejsce przed Gregorem Gysi, szefem frakcji postkomunistycznej PDS, a notowania CDU spadły o połowę.

Skandal zapoczątkowało dochodzenie prokuratury w Augsburgu, podejrzewającej frankfurcką spółkę Weyrauch & Kapp o pranie pieniędzy nieoficjalnie wpłacanych na rzecz partii. Na razie w stan oskarżenia postawieni zostali skarbnik CDU Walther Leisler Kiep, były sekretarz stanu do spraw uzbrojenia Ludwig Holger Pfahls z CSU i handlarz bronią Karlheinz Schreiber. Pod lupą prokuratury znalazły się kontrakty na dostawy pojazdów opancerzonych, samolotów i helikopterów dla Arabii Saudyjskiej, Tajlandii i Kanady oraz sprzedaż francuskiemu koncernowi Elf Aquitaine poenerdowskiej rafinerii w Leunie i stacji benzynowych Minol. Kiepa aresztowano równolegle z rewizją w biurze i domu Weyraucha. Pfahls i Schreiber znajdują się poza zasięgiem niemieckiego aparatu ścigania. Ślady pierwszego urywają się na lotnisku w Hongkongu. Nie wiadomo, czy jeszcze żyje. Schrei-ber został aresztowany przez funkcjonariuszy kanadyjskiej policji w Toronto, gdzie wraz z żoną ukrywał się pod nazwiskiem Hermann w Prince Hotel. Zdradziły go rozmowy przez telefon komórkowy. Rząd Niemiec wystąpił o ekstradycję, nie wiadomo jednak, czy do niej dojdzie, gdyż Schreiber jest też obywatelem Kanady, która postawiła mu własne zarzuty. Za sfinalizowanie kontraktów, w jakich pośredniczyła nie tylko ta czwórka, zainteresowani płacili wielomilionowe "prowizje", które - jak się podejrzewa - trafiały na tajne konta CDU bądź do kieszeni polityków. Ile było takich kont i kieszeni - nie wiadomo. Aby uniknąć śladów w bankowej dokumentacji, pieniądze przekazywano w gotówce. Po podpisaniu umowy z Arabią Saudyjską na dostawę pojazdów opancerzonych przez koncern Thyssena-Henschela skarbnik Kiep otrzymał od Schreibera walizkę z milionem marek. Wraz z odkrywaniem nowych faktów okazuje się, że tego rodzaju operacji było więcej. W ubiegłym tygodniu ujawniono, że z walizką pieniędzy jeździł też Joachim Hörster, członek kierownictwa parlamentarnej frakcji CDU/CSU. Sam zainteresowany i jego mocodawcy tłumaczą, że 1,146 mln DM, które Hörster najpierw ukrył w dworcowym sejfie, a następnie przekazał Hansowi Terlindenowi, zaufanemu Kohla , to składki członków frakcji z lat 1993-1997. Terlinden był szefem administracji w bońskiej siedzibie CDU - Domu Adenauera. Gdy siostrzana partia CSU oświadczyła, że jej składek w przekazanej kwocie nie było, na kierownictwo CDU spadł grad pytań, na które nie ma odpowiedzi. Skąd wzięły się pieniądze? Jeśli były legalne, to dlaczego nie dokonano przelewu bankowego? Pod koniec ubiegłego tygodnia telewizyjny magazyn "Monitor" zatruł atmosferę w domu Agnes Hurland-Buning, byłej sekretarz stanu ds. obrony, również zaufanej Helmuta Kohla, zwanej "matką frakcji". Jak ujawniono, ta pielęgniarka z wykształcenia otrzymała 8,5 mln DM prowizji za doradztwo przy różnych kontraktach, między innymi przed sprzedażą rafinerii w Leunie. Była posłanka odmówiła wypowiedzi przed kamerami. Rozmowny nie jest także były kanclerz, do którego wiodą wszystkie wątki. Helmut Kohl ograniczył się do potwierdzenia istnienia tajnych kont i ofiarodawców. Ich nazwisk - jak zapewnił - nie wyjawi. Jego następca Wolfgang Schäuble za wszelką cenę ratuje wizerunek "ojca zjednoczenia". Jak twierdzi, sam o tych kontach "nic nie wiedział", a gdy tylko się dowiedział, "natychmiast je zlikwidował". Tyle że w chwili zamknięcia ich stan wynosił 0,00 DM. Sondaż Instytutu Forsa wykazuje, że w zapewnie- nia Schäublego nie wierzy 68 proc. członków jego partii. Były szef frakcji, nazywany drugim człowiekiem po Kohlu, jest wypróbowanym przyjacielem ekskanclerza. Jego zdeterminowana obrona Kohla odczytywana jest również jako ratowanie własnej kariery. W szeregach partyjnych rośnie bunt przeciw starej generacji. Przez 24 lata przewodnictwa "wielkiego Helmuta" chadeków obowiązywała zasada: "Mówimy: 'partia', myślimy: 'Kohl'". Dziś wiceszef frakcji CDU Michael Luther domaga się od Kohla oddania mandatu poselskiego, zrzeczenia się funkcji honorowego przewodniczącego i wycofania się z życia politycznego. Żądania uwolnienia się od kultu Kohla są wśród chadeków coraz głośniejsze.

Helmut Kohl ograniczył się do potwierdzenia istnienia tajnych kont i ofiarodawców. Ich nazwisk - jak zapewnił - nie wyjawi

Apele te spotykają się z ostrym sprzeciwem części partyjnych funkcjonariuszy. Owszem - przyznają - być może Kohl popełnił jakieś błędy, lecz nie można negować jego dorobku. "Zdystansowanie się od Kohla odbije się negatywnie na całej partii" - ostrzega Christoph Böhr, szef CDU w Nadrenii-Palatynacie, landzie "ojca zjednoczenia". Nonsens! - odpowiadają inni - w końcu partia ma swoje zasługi, a przypisywanie wszystkiego "patriarsze" Kohlowi może jej przynieść tylko szkody. Rudolf Augstein, wydawca tygodnika "Der Spiegel", już postawił kropkę nad "i": "Rola Kohla i Gorbaczowa w sprawie zjednoczenia jest przeceniana. Żaden kanclerz nie postąpiłby w tej sytuacji inaczej".
Debata o Kohlu toczy się bez Kohla, który odmawia udziału w zgromadzeniach CDU. Były kanclerz nie pierwszy raz uwikłany jest w tego rodzaju aferę. O nielegalną żonglerkę finansami oskarżono go już w czasach, gdy był premierem Nadrenii-Palatynatu. Moguncja, stolica tego landu, uchodziła za podatkową oazę dla ofiarodawców na rzecz CDU. Śledztwo w tej sprawie rozpoczęto jednak dopiero wtedy, gdy Kohl był szefem rządu Niemiec. Umorzono je z braku dowodów. Później kanclerz sam decydował, na jaki temat będzie rozmawiał. W wywiadach telewizyjnych bez pardonu przerywał, mówiąc: "Proszę o następne pytanie" lub stwierdzał: "Pytanie jest złe" i stawiał je sobie sam, co doprowadziło nawet do protestu jednego z dziennikarzy ZDF. Na mur milczenia Kohla natrafiła nawet Komisja Europejska, która poprosiła o materiały związane z kontraktem Leuna-Elf. O podjęcie śledztwa w tej sprawie prosili też Francuzi i Szwajcarzy. Ich dochodzenia wykazały związki podejrzanych transferów przez konta w Paryżu, Genewie, Liechtensteinie i Luksemburgu (w tym na fikcyjne firmy) z CDU i urzędem kanclerskim. W odpowiedzi w Niemczech utajniono całą dokumentację. Pierwszą cegłę spod pomnika "ojca zjednoczenia" wyjął sekretarz generalny CDU Heiner Geissler, który utracił tę funkcję w 1989 r., gdy wdał się w konflikt z Kohlem, kwestionując jego politykę finansową. Geissler publicznie potwierdził istnienie tajnych kont. Z posadą pożegnał się też między innymi Rüdiger May, gdyż nie chciał podpisać bilansu chadeków za 1988 r. Jego wątpliwości wzbudził wpływ 800 tys. DM niewiadomego pochodzenia. Bilans podpisał ktoś inny. W partyjnej dokumentacji trudno dziś coś sprawdzić, zwłaszcza że zniknęły całe segregatory, a zeznania oskarżanych i świadków diametralnie się różnią. Gdy prokuratura chciała sprawdzić dokumenty dotyczące sprzedaży rafinerii w Leunie, okazało się, że archiwa Urzędu Kanclerskiego zostały wyczyszczone ze wszelkich śladów tej transakcji. W tajemniczych okolicznościach zniknęły też papiery związane z ekstradycją Karlheinza Schreibera. Schreiber, jedna z najważniejszych osób zajmujących się kontraktami i nielegalnymi transferami, twierdzi, że miał bliskie kontakty z Kohlem i innymi osobistościami ze świecznika polityki. W miniony czwartek powiedział on, że "w sprawie afery Kohla jest jeszcze bardzo wiele do wyjaśnienia". Zaraz zaczęto spekulować, dlaczego Schreiber nie mówi, skoro wie. Czy z obawy o życie wysyła sygnały ostrzegawcze do byłych wspólników? A może chce tylko sprowadzić swą rolę do wykonawcy poleceń? O tym, że Schreiber ma wiele do powiedzenia, wiadomo od dawna. W Bawarii toczy się śledztwo w sprawie trzech prominentów: chadeckiego polityka Maxa Josefa Straussa (syna dawnego premiera tego landu) i byłego posła Bundestagu Ericha Riedla, podejrzanych o przyjęcie od Schreibera półmilionowych łapówek, oraz poszukiwanego listem gończym Ludwiga H. Pfahlsa, byłego szefa kancelarii Straussa, któremu zarzuca się zainkasowanie 3,8 mln DM. Wszyscy stwierdzili, że są niewinni. Również Pfahls, po którym ślad zaginął.
Formalnie śledztwo w sprawie Nr. 50 Js 1/100 dotyczy dwóch milionów marek niewiadomego pochodzenia, ale suma "źle zaksięgowanych" anonimowych wpływów ciągle rośnie. W Hesji przy wyjaśnianiu źródła pochodzenia 13 mln DM okazało się, że 5,5 mln DM przelanych przez banki w Szwajcarii i Liechtensteinie miało pochodzić z pewnego testamentu. Adwokat z Liechtensteinu Hans Gasser, wykonawca woli zmarłego zwolennika CDU, twierdzi jednak, że niczego nie przekazywał... W Szlezwiku-Holsztynie i Nadrenii-Palatynacie politycy CDU przyznali się do otrzymania pieniędzy z tajnych kont. Również działacze z okręgu wyborczego Kohla w Ludwigshafen wyjawili, że kanclerz udzielił im wsparcia finansowego, ale pieniądze te "właśnie zwrócono partyjnej centrali".
"Nie jestem prywatnym detektywem" - stwierdził Wolfgang Schäuble, indagowany przez dziennikarzy w coraz to nowych sprawach. I dodał: "Z powodu faktograficznych luk nie da się wykluczyć, że mimo politycznej woli wszystkie szczegóły nie będą możliwe do ustalenia". W tym względzie przewodniczący CDU ma z pewnością rację.

Więcej możesz przeczytać w 3/2000 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.