Obama porozmawiał z córkami - i poparł małżeństwa homoseksualistów

Obama porozmawiał z córkami - i poparł małżeństwa homoseksualistów

Dodano:   /  Zmieniono: 
Barack Obama (fot. EPA/KEVIN DIETSCH/PAP) 
Po długich wahaniach Barack Obama, jako pierwszy urzędujący prezydent USA, poparł małżeństwa homoseksualne, wypowiadając się na ten temat w wywiadzie nagranym dla telewizji ABC News. Dotychczas Obama unikał wyraźnej deklaracji, mówiąc, że jego poglądy w tej sprawie "ewoluują". Dotychczas Obama zalegalizował jawną służbę gejów w wojsku i podpisał ustawę o karaniu przestępstw popełnionych z powodu nienawiści do mniejszości rasowych i seksualnych.
- Właśnie doszedłem do wniosku, że ważne jest bym potwierdził, iż  uważam, że pary tej samej płci powinny móc zawrzeć związek małżeński -  powiedział prezydent w tym wywiadzie, który zostanie nadany 10 maja, ale telewizja ABC udostępniła mediom jego najistotniejsze fragmenty. Obama mówi w nich, że do poparcia małżeństw homoseksualnych skłoniły go rozmowy z dorastającymi córkami, Sashą i Malią, które mają przyjaciół o tej orientacji seksualnej. Pamiętał także - jak powiedział - o  żołnierzach-gejach służących bohatersko na frontach wojen prowadzonych przez USA.

"Przeszedł do historii". Geje chwalą Obamę

Deklaracja Obamy spotkała się z gorącymi pochwałami organizacji homoseksualistów. Zdaniem analityków, stanowisko zajęte w tej sprawie przez Obamę odegra istotną rolę w kampanii przed listopadowmi wyborami prezydenckimi. - Prezydent przeszedł do historii odważnie oświadczając, że  amerykańscy geje i lesbijki powinni być równoprawną częścią tkanki amerykańskiego społeczeństwa - przekonywał Joe Solmonese, prezes Human Rights Campaign, organizacji broniącej praw homoseksualistów.

Republikański kandydat na prezydenta Mitt Romney, poproszony o  komentarz do wypowiedzi Obamy, potwierdził swój sprzeciw wobec małżeństw gejów i lesbijek. - Uważam, że małżeństwo to związek między mężczyzną a kobietą -  powiedział na spotkaniu z działaczami republikańskimi w Oklahoma City.

Przestraszył się miana tchórza?

Ostatnio Obama znajdował się pod coraz większą presją aby  jednoznacznie poparł małżeństwa jednopłciowe, po tym jak opowiedział się za nimi wiceprezydent Joe Biden i kilkoro członków gabinetu prezydenta. Komentatorka "Washington Post" Ruth Marcus skrytykowała Obamę za  wahania w tej sprawie, nazywając je "tchórzostwem". W podobnym tonie pisali o tej sprawie inni liberalni publicyści. Tymczasem 6 maja w wywiadzie telewizyjnym Biden, zapytany o swoje poglądy w sprawie małżeństw gejów i lesbijek, odpowiedział, że "zupełnie mu one nie przeszkadzają". Także sekretarz oświaty Arnie Duncan i sekretarz budownictwa mieszkaniowego i urbanizacji Shaun Donovan oświadczyli jednoznacznie, że  popierają legalizację takich małżeństw.

Zwolennicy legalizacji małżeństw jednopłciowych zwracają uwagę, że  geje należą do największy sponsorów tegorocznej kampanii Obamy, który ubiega się o drugą kadencję w Białym Domu. Około 17 procent tzw. bundlerów, czyli działaczy zbierających fundusze na kampanię od  najzamożniejszych sponsorów, to przedstawiciele tej mniejszości. Lobby homoseksualne naciskało na prezydenta i zwracało uwagę, że jego wahania osłabiają twierdzenia Demokratów, iż Obama ma zdecydowane poglądy, podczas gdy jego republikański rywal Mitt Romney to  polityk-oportunista zmieniający stanowisko w zależności od koniunktury. Z Białego Domu dochodziły jednak przecieki, że doradcy prezydenta obawiają się politycznego ryzyka związanego z jednoznaczną deklaracją poparcia. Problemem jest m.in. to, że wśród Afro-Amerykanów - ważnej części elektoratu Obamy - poparcie dla małżeństw homoseksualnych jest słabsze niż wśród białych liberałów w USA.

Amerykanie też zmieniają zdanie w sprawie małżeństw gejów i lesbijek

Według najnowszego sondażu ośrodka Pew Research Center, poparcie dla  legalizacji małżeństw gejów i lesbijek rośnie. O ile w 2008 r. popierało je tylko 39 procent Amerykanów, a 51 procent było przeciw, to obecnie już 47 procent opowiada się za legalizacją, a przeciwnych jest 43 procent (różnica mieści się w granicach błędu statystycznego).

PAP, arb