Ogniem, mieczem i obłędem

Ogniem, mieczem i obłędem

Dodano:   /  Zmieniono: 
"Ogniem i mieczem" Jerzego Hoffmana trudno rozpatrywać w kategoriach filmu. To raczej wielkie przedsięwzięcie medialno-finansowe
Tomasz Raczek: - Panie Zygmuncie, mamy na ekranach "Ogniem i mieczem" Jerzego Hoffmana, dzieło, które trudno rozpatrywać w kategoriach filmu. To raczej wielkie przedsięwzięcie medialno-finansowe. Ważne, bo od jego powodzenia zależy odpowiedź na pytanie: czy za pożyczone z banku pieniądze można dziś robić w Polsce duże, komercyjne kino?
Zygmunt Kałużyński: - Nasza sytuacja jest dzisiaj szczególna. Zwykle nasze rozmowy dotyczą wartości filmów, które omawiamy. Tym razem mamy do czynienia ze świętem narodowym i rozmawiać o tym, czy się to udało, to jest coś takiego, jakbyśmy rozmawiali o Matce Boskiej Częstochowskiej, że kolorystyka zbyt przyciemniona albo rysy twarzy niedobre.
TR: - Panie Zygmuncie, to jednak nie ta sama sytuacja, bo nikt się do "Ogniem i mieczem" nie modli. Na dodatek pierwowzór, czyli książka Henryka Sienkiewicza (skądinąd laureata Nagrody Nobla), nie cieszy się szczególnym szacunkiem wśród literaturoznawców. No, nie jest to perła literatury polskiej, choć spełniła (i być może jeszcze spełnia) ważną funkcję pokrzepiania serc. Jeśli jednak nauczyliśmy się już szczerze i uczciwie mówić o "Trylogii", to dlaczego mamy tego nie robić w odniesieniu do jej ekranizacji?
ZK: - Bo cokolwiek byśmy powiedzieli o tym filmie, i tak nie będzie miało wagi w sensie oceny, ponieważ jest to już wydarzenie tak rozdęte, że wręcz krytykować go nie wypada. Proponuję więc, żebyśmy się raczej zastanowili, jakie znaczenie w naszej aktualnej kulturze, w ostatnim roku tego stulecia, ma owo święto narodowe - "Ogniem i mieczem".
TR: - A zatem w tym wypadku rezygnujemy z roli krytyków filmowych i zawieszamy na kołku nasze przyrządy do analizy artystycznej?
ZK: - Właśnie. Przez cały rok nie można było włączyć radia, telewizora czy otworzyć gazety, żeby nie natknąć się na reportaż z kręcenia "Ogniem i mieczem", wywiad z reżyserem i artystami itp.
TR: - Ukazały się już nawet książki na temat realizacji tego filmu, zorganizowano wystawy w muzeach...
ZK: - Przeprowadzono ankiety, ilu Polaków chce go obejrzeć...
TR: - Czy to świadczy o tym, że Polacy odczuli potrzebę obejrzenia "Ogniem i mieczem" w kinie, czy też raczej o tym, że nasi filmowcy nauczyli się wreszcie korzystać ze sztuki marketingu?
ZK: - Raczej to drugie. Tylko jakie w końcu to ma znaczenie w naszej kulturze? Jestem gorącym zwolennikiem tego, żeby kultura pracowała nad mentalnością nowoczesnego Polaka, ale sytuacja jest niebezpieczna. Nikt nie zaprzeczy, że "Ogniem i mieczem" czyta się płynnie, bo książka jest osiągnięciem popularnej literatury historyczno-sensacyjnej.
TR: - Najlepiej się ją czyta w wieku 13-14 lat. Mniej więcej wtedy, kiedy podoba się "Winnetou".
ZK: - Widzi pan, podobnie ogląda się film - wyłączając znaczną część naszych wymagań, naszej świadomości, naszego myślenia. Tak jesteśmy usatysfakcjonowani przez sam bieg atrakcyjnych wydarzeń, że nie zastanawiamy się nad szczegółami oraz rezultatami intelektualnymi. Ulegamy wciągającej zabawie i nie zgłaszamy za wiele pretensji.
TR: - Bo gdybyśmy się uważnie przyjrzeli książkom Sienkiewicza, okazałoby się, że jest to rodzaj komiksu historycznego. Postacie narysowane są wyraziście, ale płasko. Trudno się wiele dowiedzieć o szczegółach obyczajowych tamtej epoki. Tymczasem spotkałem się z tym, że "Trylogię" traktuje się jako źródło wiedzy historycznej i fundament świadomości patriotycznej.
ZK: - Powieść czyta się płynnie, film ogląda się płynnie, ale przypatrzmy się szczegółom. Ostatnio na świeżo przeczytałem "Ogniem i mieczem". Uważnie. I znalazłem tam zastanawiające rzeczy, które uchodzą zwykle uwagi. Otóż okazuje się, że Sienkiewicz napisał tę książkę bardzo niechlujnie. Na przykład na początku powiada, że Bohun jest to dziki analfabeta, który nie umie czytać, a później się okazuje, że on nawet umie po łacinie (w filmie widzimy, jak czyta listy). Książka ta reprezentuje mentalność, która tak daleko odeszła od współczesnego Polaka, że gdyby dzisiejszy widz jej uległ, byłoby to szalonym mentalnym szkodnictwem. Sienkiewicz wyraża pogląd XIX-wiecznej polskiej szlachty, która walczyła o niepodległość i dla której Wschód był ponurym, zbrodniczym, straszliwym, barbarzyńskim zagrożeniem. Mimo że film starał się załagodzić to ustawienie polityczne...
TR: - Chmielnicki w filmie jest bardzo ludzki, zupełnie inaczej niż w książce...
ZK: - A tak, w książce jest to krwawy morderca zamroczony bez przerwy gorzałką, wydający na śmierć niewinnych ludzi. Z kolei te ludy na wschód od Polski, które dzisiaj zamieszkują Białoruś i Ukrainę, przedstawione są tutaj jako dzikie, zwierzęce szaleństwo zagrażające cywilizacji.
TR: - Głównie tam chodzi, pani Zygmuncie, o Kozaków z Siczy Zaporoskiej i Tatarów krymskich, których już dzisiaj właściwie nie ma; tak więc z tymi najzagorzalszymi przeciwnikami Polaków rozprawiła się historia. Pozostaje jednak pytanie: czy ów przygodowy fresk historyczny w starym stylu jest ciekawą propozycją dla tych, którzy głównie dziś wypełniają kina - dla młodzieży?
ZK:- Jeżeli młodzi widzowie potraktują "Ogniem i mieczem" jako wartką awanturę przygodową, w której się leją, troszkę kochają...
TR: - No, seksu tu nie ma. Izabella Scorupco kąpie się co prawda nago, ale żaden bohater filmu z tego nie korzysta.
ZK: - No właśnie, to potwierdza to, o czym mówiłem wcześniej: pod barwną przygodą kryje się mentalność, która odeszła do dalekich wieków - pogląd szlachecki, kompletnie już dziś nieprzytomny, obłędny w stosunku do tego, czego byśmy wymagali od młodego współczesnego Polaka. I cała ta obsesja polityczna, która odrzuca Wschód. Słowa "dzicz", "czerń" i "motłoch" w odniesieniu do tych ludów występują w "Ogniem i mieczem" - sam to niedawno obliczyłem - około sześćdziesięciu razy! Choćbyśmy patrzyli na ten film jak na przygodową sensację, to, co jest pod spodem, będzie zawsze parowało. Dlatego uważam, że przykładanie przez media tak dużej wagi do "Ogniem i mieczem" spycha naszą kulturę do prowincji i do mentalności, która naprawdę już jest przestarzała i niebezpieczna. Jestem temu z całego serca przeciwny.
Więcej możesz przeczytać w 9/1999 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.