W obronie własnej

W obronie własnej

Dodano:   /  Zmieniono: 
Wracam na łamy okrzyknięty „ojcem gdańskiego układu”, nazywany bezdusznym, bo walczę o dobre imię i poszanowanie wyroków sądowych. Wracam w końcu jako „zdrajca” idei związkowych i w ogóle „wróg” ludzi pracy. Ciężkie to brzemię. I choć wszyscy mówią, żebym na oszczerców nie zwracał uwagi, to nie wytrzymuję, bo nie znoszę łgarstwa ani obłudy. Nikogo nie zaczepiam, ale jak ktoś mi na odcisk nadepnie, muszę się bronić.
Pouczający jest przypadek dawnego kolegi, który od lat żyje ze szkalowania mnie, a gdy pojawia się publicznie, to tylko aby napluć na Wałęsę. Nie zwykłem grzebać w życiorysach i na pewno jeśli ktoś ma jakieś zasługi z czasów walki, nie mnie go osądzać. Niemniej warto zachęcić, aby kiedyś pochwalił się swoim życiorysem, zamiast grzebać wyłącznie w moim. Do czasu dawałem mu wiele możliwości pracy i pomagałem, choć nigdy nie był dla nas w Gdańsku postacią sztandarową – bo przez swoje harce mógł nas tylko pogrążyć.

Dziś, po wygranym z nim procesie, po roku czekania, chcę tylko wykonania prawomocnego wyroku sądu, który mówi prosto: przeproś za kłamstwa, które bez dowodów od lat powtarzasz. Bez skutku. On prawa nie szanuje, sądy i wyroki wyśmiewa. Przyszedł więc czas rozliczenia, nie ma świętych krów. I jakiż tu lament powstał, że go Wałęsa do grobu wpędzi, na bruk pośle. Litują się wszyscy, a ja tylko chcę prawdy i poszanowania prawa. Jak każdy człowiek dbam o dobre imię, bo na koniec to tylko pozostaje. Dziś ten dawny kolega już wyciągać chce ubecję na pomoc, żeby świadczyła o moich rzekomych winach. Wtedy mnie nie zwyciężyli, to teraz po latach prawdziwy patriota chce ich użyć, byle walczyć z Wałęsą do końca. Paranoja. Ja z tym panem skończyłem.

Drugi przykład, już nie tak żałosny, ale irytujący. Pewien etnograf, specjalista od pozyskiwania dla siebie wysokopłatnych synekur z partyjnego nadania, zajął się tropieniem układu w moim mieście. Nie wiem, jak mu wyszło, że to ja mam największy wpływ na politykę ratusza czy władz województwa, ale mu wyszło i to ogłosił. I tu pytam: kim pan jesteś, żeby okłamywać ludzi? Czy mandat posła w naszym kraju daje prawo do oczerniania?

Gdańsk kocham, wybrałem go jako swoje miejsce na ziemi i Gdańsk mnie za moją walkę i służbę publiczną też uhonorował. Nie pozwolę bezkarnie mnie obrażać. Zachęcam dziennikarzy śledczych – napiszcie o układach, głównie finansowych, polityków związanych z PiS. Jak mierni, ale wierni, dostawali dobrze płatne prezesury i rady nadzorcze. Jak oplatali układem zależności i finansowego wyzysku państwowe i samorządowe spółki. Że już nie sięgnę do uwłaszczenia się na majątku w początkach lat 90. Nie ma zgody na to, żeby dziś tacy ludzie próbowali oczernić tych, którzy im się nie kłaniają. Nie mogę zrozumieć, jakim cudem biedni ludzie idą za tymi, którzy od lat żyją w kłamstwie i pokątnie budują fortuny z twarzami świętoszków.

I na koniec nie ucieknę od bolesnego przykładu związkowca. „Solidarność” kochałem i kochać będę jako piękny przykład tego, że nam się udało. Nawet dziś z bólem kocham ten związek, tak jak ojciec nie odwraca się od zbuntowanego dziecka. Ale hola, są jakieś granice! Działacz ów zaczyna niszczyć interesy Polski. Pisałem już ostro, co myślę o aresztowaniu Sejmu, ale dziś te złe zachowania wylewane są za granicę. Przeczytałem ostatnio, że zaczyna „Solidarność” słać listy do braci związkowych w USA, tłumacząc, jak to Wałęsa zdradził ludzi pracy, jak to się wysługuje kapitalistom. Jak już pan chcesz brudzić, to na własnym podwórku. Pierzmy te brudy u siebie. Na zewnątrz jesteśmy jedną Polską i jedną „Solidarnością”! Nie podcinaj pan gałęzi, na której siedzisz! Nie jest moją winą, że mój amerykański gość nie chciał się z panem spotkać, panie przewodniczący. Nie pisz pan bzdur, zwłaszcza za granicę, że do czegoś nie dopuściłeś, bo ja jako były prezydent zrobiłem coś dla Polski i gdzie się miałem spotkać, tam się spotkałem. Nie przelewaj pan frustracji na papier, bo się pan ośmieszasz! Powagi!

W duchu prawdy rozpocznijmy ten kolejny polityczny sezon, bo łatwo nie będzie, a Ojczyzna potrzebuje wszystkich rozsądnie myślących.
Więcej możesz przeczytać w 37/2012 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.