Brukowy "Monitor"

Dodano:   /  Zmieniono: 
Media są najpotężniejszym instrumentem społecznego naznaczania i mogą człowiekowi przytwierdzić każdą etykietkę
Będąc człowiekiem podejrzanym, powstrzymywałem się dotychczas od pisania o lustracji, aby nie podpaść sędziemu Nizieńskiemu i Sądowi Apelacyjnemu. Na moje nieszczęście w dniu, w którym głośno było o liście 25 z pierwszego lustracyjnego "Monitora", obejrzałem film o rewolucji francuskiej z Andrzejem Sewerynem jako Robespierre?em. Przyszło mi do głowy kilka łagodnych uwag, które - jak sądzę - nie powinny stanowić okoliczności obciążających.

Rzuca się w oczy wielki humanitaryzm naszych współczesnych rozliczeń z przeszłością w zestawieniu z rewolucją sprzed przeszło 200 lat. Mechanizm jest jednak w istocie ten sam. Prawdziwą gilotynę zastąpiła gilotyna papierowo-medialna. Nie ucina ona wprawdzie nikomu głowy, ale jest narzędziem dolegliwym. Media są dzisiaj najpotężniejszym instrumentem społecznego naznaczania i mogą człowiekowi trwale przytwierdzić każdą etykietkę. Dzięki nim lustracja staje się publicznym teatrem ku uciesze gawiedzi, trochę podobnym do rzeczywistości sprzed dwóch wieków.
Na ulice miasta wyjechał już pierwszy wóz ze skazańcami. Lud chce koniecznie wiedzieć, kogo wiozą. Radio Zet przerywa komputerową listę przebojów gwałtownym dżinglem: "Jako pierwsi zdobyliśmy listę nazwisk z ťMonitoraŤ". Rośnie napięcie, ale w końcu okazuje się, że nie ma na wozie ani króla, ani żadnej prominentnej osoby tak bardzo przez gawiedź oczekiwanej. Niektórzy współcześni dziennikarze hebertyści próbują podtrzymać entuzjazm krzykliwymi nagłówkami: "Lista 25 konfidentów", "Prawnicy zlustrowani". To "Życie". W "Rzeczpospolitej" cała czwarta strona wypełniona wysiłkiem młodego entuzjasty lustracji Kazimierza Groblewskiego. Poczekajmy trochę! Następne wozy będą ciekawsze.
Nikt nie przyjmuje do wiadomości, że pierwsza grupa wysłanych na stracenie to ludzie całkowicie przypadkowi, których z niewiadomych przyczyn postanowiono wystawić na pierwszy ogień. Z tego, co mówią niektórzy z nich, wynika, że wcale nie zasłużyli na takie poniżenie i czują się głęboko dotknięci.
Kogo to jednak obchodzi! Miały być igrzyska i będą, a gdzie drwa rąbią, tam przecież i wióry lecą. Większość ludu bożego może w nich uczestniczyć bez strachu, bo na wózek wciąga się tylko niektórych. Na razie głównie prawników - prawdziwych ulubieńców wszelkich rewolucji. Robespierre kiedyś wykonywał przecież ten sam zawód co mecenas Olszewski, nie mówiąc już o samym Włodzimierzu Iljiczu czy Fidelu Castro. Dzięki prawnikom rewolucjonistom pójdą więc na wózek na razie prawnicy wrogowie.
Na szczęście nie wszyscy, bo u nas jest łagodnie i humanitarnie. Część prawników może (na razie?) spać spokojnie. Radców prawnych, komorników, notariuszy i nauczycieli akademickich gilotyna lustracji oszczędzi. Tak jak większość innych zawodów publicznego zaufania.
Ludzie! Nie upadajcie na duchu! Przyjdzie dzień, kiedy powiozą na szafot tych, na których czekacie. Będzie wtedy entuzjazm, kwiaty, łzy szczęścia i radości. Będziecie sobie padali w objęcia, a może sam mistrz pokaże wszystkim odcięte prominentne głowy.
A mnie się ten cały spektakl nie podoba, bo w gruncie rzeczy jest płaski, sztuczny i niedobry. Kiepscy aktorzy, papierowa gilotyna i medialny teatr, a wszystko to reklamowane jako akt sprawiedliwości dziejowej i wyraz troski o bezpieczeństwo państwa.
Wkrótce Najwyżsi Sędziowie Lustracyjni skompletują kolejne grupki skazańców. Potoczą się po bruku następne wozy "Monitory" i media będą miały o czym pisać. Po co pakować na jeden wózek aż dwudziestu pięciu. Można przecież tylko jednego, dwóch lub góra trzech. Wtedy i efekt większy, i mocniejsza etykietka. Drukarnia "Monitora" zarobi parę groszy, a odpowiednie napięcie społeczne będzie podtrzymane. Powie ktoś z Was słusznie: "Człowieku! Zamiast pisać bzdury, sam gotuj się do wejścia na wózek".
Milknę więc zawstydzony. Do zobaczenia!
Więcej możesz przeczytać w 11/1999 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.