Bombowy interes

Dodano:   /  Zmieniono: 
W Polsce wybucha więcej bomb niż w Niemczech i na Ukrainie.
W ciągu kilku lat liczba eksplozji wzrosła niemal dziesięciokrotnie: z 22 w 1991 r. do 194 w 1998 r. Tylko w trzech pierwszych miesiącach tego roku eksplodowało 38 ładunków. Dotychczas bombowe porachunki dotyczyły gangsterów ostatnio po bomby sięgają przeciętni ludzie: chcą w ten sposób rozwiązać skomplikowane sprawy spadkowe bądź rodzinne nieporozumienia. Coraz częściej bomby podkładane są w obiektach publicznych a zamachy urządza się na urzędników państwowych. - Materiał wybuchowy a nawet profesjonalna bomba są u nas tańsze niż pistolet dlatego zagrożenie terroryzmem bombowym jest już poważne i będzie rosło - mówi policjant z Wydziału Koordynacji i Przeciwdziałania Aktom Terroru z Użyciem Materiałów i Urządzeń Wybuchowych który od czterech lat działa w Komendzie Głównej Policji.
Bombę wypełnioną trotylem znalazł pod koniec ubiegłego roku przechodzień na ul. Polanki w Gdańsku niedaleko miejsca gdzie mieszka Lech Wałęsa. Ładunek rozbrojono. W porę udało się też zneutralizować bombę podłożoną na korytarzu urzędu miejskiego w Rzeszowie. Bomby znaleziono w łazience jednej ze szkół zawodowych w biurku pracownika zakładu energetycznego w Malborku w pokoju kierownika działu kadr dużej firmy cukierniczej. Żadna nie eksplodowała.
Wybuchł natomiast list adresowany do urzędniczki Rejonowego Urzędu Pracy w Lubaczowie - kilka osób zostało poparzonych. Życzliwy sąsiad przypadkiem zabrał spod drzwi Rafała P. białostockiego prokuratora bombę ukrytą w reklamówce. Eksplodowała na śmietniku. Wybuch 200 gramów trotylu umieszczonego za fotelem kierowcy nad zbiornikiem paliwa zniszczył samochód Marka K. szefa prokuratury w Skarżysku-Kamiennej. Marek K. nie zginął gdyż został dłużej w domu by obejrzeć w telewizji dogrywkę meczu. Eksplozja zniszczyła "element spustowo-przelewowy" w jednej z miejskich oczyszczalni ścieków. Silny wybuch wstrząsnął w ubiegłym roku budynkiem Komendy Rejonowej Policji w Gdyni. Ładunki znaleziono również na dwóch dworcach kolejowych. Zamachem bombowym grożono dużemu koncernowi paliwowemu. W najnowszym raporcie o stanie bezpieczeństwa państwa przewiduje się zwiększenie liczby aktów terroru wobec wielkich sieci handlowych. Przewiduje się także ukrywanie takich zdarzeń przed policją i opinią publiczną - z obawy przed stratami i odstraszeniem klientów.
W tym roku bomba wybuchła przed domem prokuratora w Łomży. Dwa tygodnie temu duży ładunek wybuchowy eksplodował przed domem naczelnika urzędu skarbowego w Szczytnie. Dotychczas nie udało się ustalić ani sprawców ani powodów podłożenia ładunków. - Dla zamachowca bomba jest znacznie bezpieczniejszym narzędziem niż na przykład pistolet. Bandyta nie naraża się na bezpośrednie niebezpieczeństwo a często zachowuje anonimowość. Dlatego coraz więcej policjantów zdobywa umiejętności odpowiedniego zbierania materiałów dowodowych na miejscu wybuchów - mówi oficer KG Policji. - Najczęściej udaje nam się zatrzymać tylko osoby podkładające lub przenoszące bomby. Zwykle mówią że ładunek znaleźli przypadkiem i właśnie niosą go na policję. Czasem twierdzą że bombę otrzymali od nieznajomego.
Właśnie tak tłumaczyło się kilku mężczyzn przewożących w kwietniu ubiegłego roku bombę w pociągu Lajkonik na trasie Gdańsk-Kraków. Jeden z nich zeznał że ładunek wskazówki na temat bezpiecznego sposobu transportu a także informacje o tym jak za pomocą specjalnego kluczyka uzbroić oraz jak zdetonować bombę dzwoniąc pod konkretny numer telefonu komórkowego otrzymał od nieznajomego.
Konstruktorzy bomb najczęściej wykonują zlecenia z miast oddalonych od ich miejsca zamieszkania. Bomby zrobione we Wrocławiu eksplodują więc w Gdańsku a te z Gdańska - na Śląsku. - W Polsce działa grupa wyspecjalizowanych konstruktorów ładunków wybuchowych. W porównaniu z ich "dziełami" bomby robione przez Niemców czy Amerykanów wydają się prymitywne - przyznaje policyjny ekspert. Znaleziono na przykład bomby ukryte w opakowaniach perfum w maszynce do golenia w latarce w książce aparacie telefonicznym bądź w opakowaniu proszku do prania. - Konstruktor profesjonalista musi wcześniej wiedzieć gdzie ładunek ma eksplodować - w zamkniętym pomieszczeniu czy na wolnym powietrzu - oraz jaki jest cel zamachu: przestraszenie zranienie czy zabicie ofiary - wyjaśnia ekspert. Czasem konstruktorzy eksperymentują: w nocy wybuchają na przykład śmietniki eksploduje stara porzucona lodówka zdewastowany samochód.


Od początku roku eksplodowało w Polsce 38 ładunków wybuchowych

Policja znajduje ładunki przyczepiane za pomocą magnesu połączone z kierunkowskazem samochodu odpalane w momencie przekręcenia kluczyka w stacyjce uruchamiane pilotem autoalarmu. Przestępcy chętnie stosują też ładunki z tzw. opóźniaczami: wybuch następuje na przykład po rozwinięciu się linki nawiniętej na oś samochodu. Najwięcej ładunków - zdaniem policji 70 proc. - odpalanych jest drogą radiową.
- Od skutków wybuchu ważniejszy jest jego cel. W ubiegłym roku tylko dwie osoby zginęły w wyniku zamachu bombowego więc wydaje się że głównym motywem jest zastraszenie ofiary walka konkurencyjna między firmami albo wymuszenie haraczu - tłumaczą policjanci z brygady antyterrorystycznej. - Nadal jednak głównym powodem większości zamachów bombowych są porachunki gangsterów. Nie przyglądamy się im obojętnie licząc na to że bandyci sami wymierzą sobie sprawiedliwość gdyż zawsze ofiarą może być przypadkowy przechodzień.
Policjanci przypominają że 14 grudnia ubiegłego roku podczas przedświątecznego szczytu zakupów na zatłoczonym parkingu przy hipermarkecie Geant w Warszawie wybuchła bomba pod mercedesem Mariana K. Klepaka jednego z przywódców gangu wołomińskiego. Ładunek zawierający 300 g materiału wybuchowego i odpalany drogą radiową umieszczono pod lewym przednim kołem. Ranny został kierowca Klepaka Piotr L. Wybuch zniszczył też kilka sąsiednich samochodów. - To chyba świąteczny dar od Boga że nikt z przechodniów nie został ranny - mówili chwilę po eksplozji ochroniarze sklepu. Kilka dni później w samo południe w centrum stolicy na ruchliwej ul. Targowej na wybojach oderwał się ładunek wybuchowy przymocowany do podwozia samochodu którym jechał inny warszawski gangster. Bomba eksplodowała tuż za autem wyrywając sporą dziurę w jezdni.
W czerwcu na warszawskim Targówku trzeba było ewakuować mieszkańców kilku bloków uczniów z pobliskiej szkoły i dzieci z przedszkola - na trawniku przed jednym z bloków znaleziono ładunek zawierający 3 kg trotylu. Adresatem bomby był prawdopodobnie mieszkający tam mafioso. Bombę rozbroili saperzy. Zdaniem specjalistów siła jej wybuchu byłaby porównywalna z eksplozją dużej bomby lotniczej. Dwa miesiące później na stacji benzynowej w Warszawie właściciel mazdy zauważył ładunek przymocowany do podwozia. Bomba zawierała kilogram trotylu. - Cztery razy mniejszy ładunek wystarczyłby żeby stacja wyleciała w powietrze. Gdyby to "walnęło" nie mielibyśmy sporego kawałka miasta - mówili przybyli na miejsce saperzy. Tymczasem wybuch bomby w warszawskim bloku spowodował wyrwanie kawałka ściany zerwały się też liny nośne windy. Na szczęście nikt nie zginął.
O szczęściu mogą też mówić pasażerowie warszawskiego autobusu linii 521 Dowozi on do Warszawy mieszkańców Wawra Anina Międzylesia Radości i Falenicy. Bomba wybuchła późnym wieczorem kiedy autobus był prawie pusty: ranne zostały trzy osoby (jedna ciężko). Dotychczas policji nie udało się ustalić czy ładunek eksplodował przypadkiem - podczas transportu - czy znalazł się w autobusie celowo. Zdaniem policjantów profesjonalni konstruktorzy nie lubią przypadkowych ofiar. Nie oni są więc najgroźniejsi lecz domorośli konstruktorzy na przykład zatrzymany w styczniu tego roku dziewiętnastoletni Mariusz S. z Siedlec który przez cztery miesiące terroryzował Warszawę podkładając ładunki w praskich blokach. Bomby rurowe "faszerował" dodatkowo gwoździami aby poczyniły jak najwięcej szkód.
- Terroryzm bombowy będzie narastał choćby z tego powodu że nadzwyczaj łatwo jest w Polsce zdobyć materiały wybuchowe. Kilogram trotylu kosztuje 50 zł bombę skonstruowaną przez profesjonalistę można kupić za 300 zł a superbombę odpalaną drogą radiową - za 3 tys. zł. - To jest jak Hydra. Ładunki znajdujemy coraz częściej w mieszkaniach zwykłych rzezimieszków - skarżą się policjanci. W bagażniku samochodu zatrzymanego do kontroli drogowej w jednym z nadmorskich województw policjanci znaleźli prawie kilogramową kostkę trotylu z zapalnikiem i lontem dziewięć zapalników i pół metra lontu. Kierowca twierdził że o "ładunku" nic nie wiedział. W Gdańsku w przydrożnym punkcie gastronomicznym policjanci znaleźli pięć gotowych do detonacji bomb rurowych wyposażonych w zapalniki elektryczne.
W ubiegłym roku policja - wykorzystując wszelkie środki operacyjne - odebrała przestępcom kilkanaście bomb i ponad 100 kg materiałów wybuchowych. W pierwszym kwartale tego roku znaleziono już 120 kg takich materiałów a w pierwszych dniach kwietnia - 50 kg. Dziesiątki kilogramów semteksu i plastiku przemycane są z Czech i Słowacji. Z Rosji oprócz materiałów wybuchowych przemyca się z kolei granaty F-1. Cały czas mamy do czynienia z "wyciekiem" ładunków wybuchowych z jednostek wojskowych i kopalń. - W dokumentach wszystko jest w porządku.
A praktycznie w każdej piwiarni na Śląsku można kupić materiał wybuchowy. Likwidujemy drogi przerzutowe magazyny z materiałami wybuchowymi a w ich miejsce powstają kolejne - mówi policjant z brygady antyterrorystycznej. - Jeśli nie wprowadzi się jasnych przepisów zmuszających do inwentaryzowania materiałów wybuchowych w różnych instytucjach na przykład w wojsku i górnictwie nie uszczelni się granic nie zaopatrzy Straży Granicznej w specjalistyczne urządzenia do wykrywania ładunków bomby będą wybuchać codziennie a zagrożeni będą wszyscy.
Więcej możesz przeczytać w 16/1999 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.