Poprawczaki do poprawki

Poprawczaki do poprawki

Dodano:   /  Zmieniono: 
Zdjęcie: Filip Ćwik/Newsweek Polska/Reporter 
Skoro i tak nie udaje się skutecznie resocjalizować nieletnich, można przynajmniej na tym zaoszczędzić.

W zakładzie poprawczym w Trzemesznie z 30 miejsc zajętych jest zaledwie 17. Niedawno przepełnione, dzisiaj poprawczaki mają 50-proc. lub jeszcze mniejsze obłożenie. Ich utrzymywanie staje się nierentowne. Przynajmniej z punktu widzenia finansującego system Ministerstwa Sprawiedliwości. Tylko w 2012 r. resort zamknął trzy schroniska dla nieletnich: w Pobiedziskach, Stawiszynie i Łańcucie. Wypowiedzenia dostało blisko 200 pracowników, w tym prawie setka nauczycieli. Pracownicy jeszcze działających placówek się boją, że ich spotka podobny los. Uważają, że celem ministerstwa jest całkowita likwidacja podległych mu ośrodków. Tyle że przeprowadzona w białych rękawiczkach.

Tadeusz Pisarek, przewodniczący NSZZ Pracowników Schronisk dla Nieletnich i Zakładów Poprawczych, mówi, że realizacja tego celu zaczyna się już w sądach rodzinnych. W 2010 r. wydały one ponad 400 decyzji o umieszczeniu nieletniego w zakładzie poprawczym, a dwa lata później już tylko 283.

– Sędziowie orzekają pod presją – mówi Pisarek. – Ocenia się ich na podstawie jakości orzeczeń, jakie wydają. Jeśli postanawiają prowadzić sprawę nieletniego w trybie poprawczym, rodzice albo adwokat zaskarżają postanowienie. Sąd okręgowy zazwyczaj przychyla się do skargi i nieletni trafia do młodzieżowego ośrodka wychowawczego (MOW) albo dostaje karę w zawieszeniu. Sędziowie, których orzeczenia są za często uchylane, są źle oceniani – tłumaczy przewodniczący. W nieoficjalnych rozmowach sędziowie skarżą się na naciski przełożonych, by trudną młodzież kierować do MOW. Dodają, że orzeczenia niezgodne z tym zaleceniem wiążą się z nieprzyjemnymi konsekwencjami. Jednak nie chcą mówić o tym pod nazwiskiem.

Minister sprawiedliwości Marek Biernacki stanowczo sprzeciwia się tezie o jakimkolwiek wpływie na niezawisłość sędziów rodzinnych. „Zmiany w zakresie wydawanych orzeczeń wynikają przede wszystkim z niżu demograficznego oraz zmniejszającej się liczby popełnianych przez nieletnich czynów karalnych” – napisał w oświadczeniu dla „Wprost”.

Podobnie mniejszą liczbę wychowanków w poprawczakach tłumaczy Dariusz Cieślik z ministerstwa. Sam jako sędzia chętniej niż do MOW kierowałby młodzież właśnie do poprawczaków. – Różnorodność działań resocjalizacyjnych, w tym kursów i szkoleń, bardzo mnie zaskoczyła – mówi. – Młodzież ma tam możliwość nadrobienia zaległości edukacyjnych, wyjazdów na wycieczki, kształcenia zawodowego, udziału w projektach unijnych. Może uczestniczyć w programach usamodzielnienia, a nawet, jeżeli nie ma gdzie wrócić po odbyciu kary, zamieszkać w hostelu. Mimo zachwytów sędziego Cieślika jego resort wydaje się raczej niechętnie korzystać z możliwości oferowanych przez zakłady poprawcze i schroniska dla nieletnich.

O skierowaniu tam nieletniego decyduje opinia pedagoga albo psychologa z podległych Ministerstwu Sprawiedliwości Rodzinnych Ośrodków Diagnostyczno-Konsultacyjnych. – Znaczna większość takich wniosków kończy się skierowaniem do MOW – mówi Pisarek. – Orzeczenia o umieszczeniu w zakładach poprawczych wydaje się ostrożnie, bo zawsze chce się chronić młodzież przed tą ostatecznością, jaką jest tego typu placówka dla nieletnich – tłumaczy Cieślik. – Może sama nazwa jest niedobra? Może powinien to być nie zakład poprawczy, lecz wychowawczy? Poprawczak traktowany jest jako takie małe więzienie, więc wychowankowie po wyjściu są stygmatyzowani– zastanawia się. Z jego stanowiskiem nie do końca zgadza się prof. Jacek Kurzępa, socjolog z wrocławskiej SWPS, zajmujący się tematyką resocjalizacji nieletnich. – W społeczeństwie istnieją jednostki szczególnie niebezpieczne i zdeprawowane. Jeśli nie będzie dla nich odpowiednich placówek izolacji, żadna metoda zastępcza nie poprawi ich sytuacji – mówi.

Zdaniem socjologa poprawczak to czasem jedyna możliwość korygowania zachowań nieletnich, zwłaszcza jeżeli weźmie się pod uwagę wskaźniki wyraźnie pokazujące, że młodzież popełnia coraz brutalniejsze czyny. Kurzępa uważa, że zakłady poprawcze dają największą szansę powodzenia procesu resocjalizacji i dlatego powinno się je utrzymać.

Mimo to wiele krajów zmienia system resocjalizacji nieletnich z modelu poprawczego na wychowawczy. Taki też ma zacząć obowiązywać w Polsce i pod takim kątem ministerstwo nowelizowało w 2011 r. Ustawę o postępowaniu w sprawach nieletnich. Tyle że, jak przekonuje Pisarek, w tej nowej wychowawczej funkcji znacznie lepiej niż MOW sprawdzają się właśnie poprawczaki. Chociażby dlatego, że wymuszają na wychowankach obowiązek szkolny i zatrudniają swoją kadrę edukacyjną. Ponadto w poprawczakach często działają zakłady produkcyjne. Studzieniec pod Warszawą czy Racibórz mają swoje stolarnie. Dzięki temu młodzi mają możliwość zdobycia umiejętności, których pewnie nie nabyliby na wolności. To zwiększa ich szanse na normalne życie po opuszczeniu zakładu.

Za utrzymanie tych warsztatów też płaci ministerstwo. Dochodzi koszt ochrony, która w poprawczakach pracuje 24 godziny na dobę. – Trudno redukować koszty, gdy musimy cały czas utrzymywać placówkę na 40 wychowanków, a przebywa w niej zaledwie 20, bo jest niż demograficzny – żali się sędzia Cieślik.

– Dla resortu liczy się przede wszystkim rachunek ekonomiczny – mówi prof. Kurzępa. – Zamykanie poprawczaków i kierowanie młodzieży do MOW może się wydawać atrakcyjnym rozwiązaniem, lecz na krótką metę. Przepełnienie w tych ostatnich może się odbić na jakości i skuteczności ich pracy. MOW podlegają ministerstwu edukacji, a za ich utrzymanie i prowadzenie odpowiedzialne są powiaty. Ośrodki wychowawcze są tańsze również dlatego, że nie muszą płacić pensji nauczycielom – pensjonariusze uczą się w zwykłych szkołach. Cieślik zapewnia, że MOW sobie radzą mimo trudnych warunków. Zdaniem Pisarka radzenie sobie polega głównie na tym, że wszystkie niewygodne sprawy po prostu zamiata się pod dywan. W byłych poprawczakach w Pobiedziskach i Stawiszynie powstały oddziały więzienne dla dorosłych. Ministerstwo przeniosło tam skazanych z przepełnionych więzień, żeby unikać odszkodowań zasądzanych przez Strasburg w związku z łamaniem norm mówiących o warunkach przetrzymywania skazanych.

W Pobiedziskach w miejsce 40 dawnych wychowanków jest 140 dorosłych skazanych. Zajmuje się nimi kilkunastu pracowników, nie kilkudziesięciu. Znowu wygrała oszczędność. Podobnie miało się stać w Łańcucie, ale ośrodek znajduje się obok zabytkowego pałacu, więc zaprotestowali mieszkańcy. Ostatecznie powstał tam MOW. Kilkudziesięciu pracowników byłego schroniska dla nieletnich zostało na bruku.

Jaki los czeka kolejne zakłady poprawcze? Trudno przewidzieć. Pełne są jedynie placówki w południowo-zachodniej Polsce. Inne z utęsknieniem czekają na pensjonariuszy. Przepisy powalają kierować nieletnich jedynie do zakładów i schronisk najbliżej miejsca zamieszkania, chyba że te nie mogą zagwarantować im odpowiedniego poziomu edukacji albo opieki. Nie ma więc możliwości, żeby nieletniego oczekującego w kolejce w jednym rejonie umieścić w innym.

Resort nie przewiduje na razie zmiany przepisów. Zapewnia za to, że robi wszystko, żeby poprawiać organizację placówek i zapewnić ich dalsze funkcjonowanie. „Zakład poprawczy spełnia ważną funkcję w przygotowaniu młodzieży, która weszła w konflikt z prawem, do samodzielności, wyuczeniu zawodu oraz zapewnieniu jej utrzymania i rozwoju” – pisze minister Biernacki. 

Tekst ukazał się w numerze 2 /2014 tygodnika „Wprost”.

Najnowszy numer "Wprost" jest dostępny w formie e-wydania .  
Najnowszy "Wprost" jest   także dostępny na Facebooku .  
"Wprost" jest dostępny również w wersji do słuchani a