"Umarli mają głos" - nowa książka Marka Krajewskiego

"Umarli mają głos" - nowa książka Marka Krajewskiego

Dodano:   /  Zmieniono: 
fot. mat. pras. 
Krajewski to w świecie polskiego kryminału mocna marka. Specjalista od mrocznych opowieści, dziejących się w scenerii miast, dzięki książkom z serii o Eberhardzie Mocku i Edwardzie Popielskim dorobił się wiernej publiczności. Tym bardziej interesujące wydaje się, jak czytelnicy Marka Krajewskiego przyjmą jego książkę, która nie przypomina poprzednich.
Otóż pisarz wspólnie ze znanym wrocławskim medykiem sądowym Jerzym Kaweckim próbuje sił w konwencji nazywanej na Zachodzie „faction”, łączącej fakty z narracją fabularną. Lekarz opowiedział historie ludzi, których ciała wylądowały kiedyś na jego stole sekcyjnym, a Krajewski nadał temu literacką formę. Efekt? Całkiem udany.

Powstało coś w rodzaju serii opowiadań kryminalnych, gdzie Kawecki jest bohaterem, choć nie pierwszoplanowym. Autorzy skupiają się raczej na odtworzeniu losów ofiar, okoliczności, w jakich doszło do zbrodni. Niektóre z tych opowieści są naprawdę straszne, np. ta o nieodnalezionym nigdy nekrofilu czy też nekrofagu (lepiej nie wiedzieć, co znaczy to słowo). Inne mieszczą się pod względem drastyczności w polskiej średniej.

Z lektury książki „Umarli mają głos” wynika kilka rzeczy. Po pierwsze, codzienność przestępstw, a nawet zbrodni, jest w Polsce straszliwie banalna. Gdyby opowiadać o nich zgodnie z realiami, nie sposób znaleźć materiał do porywających kryminałów. Ale mimo to, i to jest po drugie, można o nich opowiedzieć w sposób przykuwający uwagę. Jak? Kierując światło na detale. To one grają w książce decydującą rolę. Jeśli ktoś jest wnikliwy i uważny, nie myśli stereotypowo, ma szansę na złapanie przestępcy. Zaczyna się od drobiazgów w rodzaju tego, że nie zgadza się sposób ułożenia ciała. W ten właśnie sposób doktor Kawecki i jego współpracownicy wielokrotnie odkrywali przyczyny zbrodni. A to z kolei musi prowadzić do wniosku, że żyjemy w świecie, gdzie wiele najpoważniejszych przestępstw nie zostało osądzonych. Nie każdy jest przecież tak wnikliwy jak bohater książki i policjanci, z którymi ma do czynienia. Żeby dojść do prawdy o przestępstwie, czasem potrzeba chirurgicznej precyzji.

(Wprost 21/2015)