Wysysanie pieniędzy z NFZ. Miliard złotych na system rozliczania świadczeń zdrowotnych

Wysysanie pieniędzy z NFZ. Miliard złotych na system rozliczania świadczeń zdrowotnych

Dodano:   /  Zmieniono: 
medycyna, służba zdrowia, nfz, pieniądze (fot. K.-U. Häßler/fotolia.pl) 
NFZ nie ma praw autorskich do systemu rozliczania świadczeń zdrowotnych. Za ich utrzymanie co roku płaci konsorcjum Kamsoft-Asseco ponad 54 mln zł. Od 1999 r. system kosztował blisko miliard złotych.

Dlaczego NFZ, który odmowę finansowania niestandardowych terapii dla chorych na raka tłumaczy brakiem funduszy, co roku przelewa ponad 54 mln zł na konta koncernów informatycznych? Winne są umowy podpisane przed 17 laty i brak woli kolejnych ekip rządzących, by się z nich wyplątać.

Fundusz bez kodu

Właścicielami praw autorskich do Systemu Informatycznego Wspomagania Działalności NFZ (SIWDz NFZ) jest konsorcjum Kamsoft-Asseco, które za jego utrzymanie rokrocznie wystawia słony rachunek. W zeszłym roku opiewał na 54 mln 259 tys. zł, w 2014, 2013 i 2012 r. NFZ płacił firmie po 52 mln 171 tys. zł rocznie. Tyle kosztuje budżet państwa przechowywanie i administrowanie danymi pozwalającymi lecznicom rozliczać się z NFZ. Pod koniec miesiąca kierownicy szpitali, przychodni i właściciele prywatnych praktyk wysyłają do oddziałów Funduszu dane pacjenta (imię, nazwisko, PESEL i nr ubezpieczenia), daty hospitalizacji lub wykonania usługi oraz kod rozpoznania i przyporządkowanie odpowiedniej Jednorodnej Grupy Pacjentów (JGP). Na ich podstawie wypłacane są pieniądze. Rekordy, których jest dziś ponad miliard, objęte są ochroną danych osobowych, ale gdyby Fundusz zdecydował się na rozwiązanie umowy z Kamsoft-Asseco, nie miałby narzędzi do ich wykorzystania.

Kody źródłowe systemu są bowiem własnością konsorcjum, a ono nie ma obowiązku ich przekazywania Funduszowi. Co więcej, za ich odsprzedanie może zażądać dowolnej sumy albo odmówić sprzedaży. A póki Fundusz nie jest właścicielem kodów, nie może rozpisać przetargu otwartego i zlecić obsługi systemu innej firmie. Stawka ponad 50 mln zł rocznie nie podlega więc negocjacjom.

Od 1999 r. Kamsoft-Asseco i spółki, po których przejął prawa autorskie, mogły zarobić na obsłudze Funduszu nawet ponad 900 mln zł, nie ma więc powodu, by pozbywać się kury znoszącej złote jajka. Teraz jakakolwiek modyfikacja czy nowe rozwiązanie, takie jak karta diagnostyki i leczenia onkologicznego (DiLO) w pakiecie onkologicznym, musi być wdrażane przez Kamsoft-Asseco. – Prawdopodobnie winna jest umowa, jaką inwestor zawarł z wykonawcą, a ściślej kryteria, w których nie zapisano, że prawa autorskie, a tym samym kody źródłowe, są przekazywane inwestorowi. To poważny błąd, który jest nie do pomyślenia w przypadku umów na systemy autorskie realizowane dla inwestorów publicznych za ich pieniądze. Poza tym taki produkt wzmacnia pozycję wykonawcy na rynku. Choćby dlatego powinien się podzielić prawami autorskimi z inwestorem, który mu to umożliwił – mówi Tomasz Polichnowski z Polskiej Izby Informatyki i Telekomunikacji. – To tak, jak byśmy kupili samochód, ale w dowodzie rejestracyjnym jako właściciel nadal funkcjonowałby sprzedawca – dodaje.

Niekorzystna dla NFZ umowa podpisana została w 1999 r. podczas wielkiej reformy służby zdrowia, która zakładała przejście z budżetowego systemu finansowania do budżetowo-ubezpieczeniowego. Zbudowanie Systemu Informatycznego Wspomagania Działalności Kas Chorych, którego następcą jest System Informatyczny Wspomagania Działalności NFZ (SIWDz NFZ), powierzono konsorcjum Kamsoft-Spin-Sekom i firmie ComputerLand, których spadkobiercą jest Kamsoft-Asseco. W umowie, jaką podpisało z nimi Biuro Pełnomocnika Rządu do spraw Wprowadzenia Powszechnego Ubezpieczenia Zdrowotnego, nie było mowy o prawach autorskich do oprogramowania. To nie jest jedyny system obsługiwany przez Asseco.

Cały tekst przeczytać można w najnowszym wydaniu tygodnika "Wprost”, który trafił do kiosków w poniedziałek, 18 stycznia 2016 r. "Wprost" można zakupić także  w wersji do słuchaniaoraz na  AppleStore GooglePlay.