KULTURA

Dodano:   /  Zmieniono: 
Bezpieczeństwo polskiej kultury jest równie ważne jak obrona granic czy kondycji finansowej państwa.
DEMON RENTOWNOŚCI

Z kulturą jest tak, jak z ową szklanką, o której optymista powie, że jest w połowie pełna - pesymista zaś będzie twierdził, że w połowie jest opróżniona.
Optymista powie, że kultura jest dobrem osobliwym. Nie zależy od ministerialnych dekretów i dotacji, od tego, jakim dysponuje budżetem. Rozwijała się przecież pięknie w momentach narodowej opresji. Kto zna nazwisko ministra kultury doby Mickiewicza i Słowackiego? Czy pomysły Sokorskiego miały wpływ na powstanie pięknych wierszy Herberta? Przeciwnie - miliony wydane na promocję socrealistycznych bzdur zostały wdeptane w błoto, a rozkazy srogo zapreszczjet?sia rozgaworywat? na polskom narieczi dały naszej kulturze imperatyw chronienia tego, co najcenniejsze, dały najlepsze dzieła, największych twórców. Kultura ma tendencje do działania na przekór, wbrew dyrektywom i zaleceniom. Zasoby resortu gospodarki mogą mieć istotny wpływ na stan naszej ekonomii. Budżet resortu kultury nie daje takiej prostej zależności. Mamy wspaniałych twórców, którzy są naszymi najlepszymi ambasadorami za granicą. Możemy mieć trudności z eksportem żywności, ale nie będziemy ich mieć z eksportem muzyki Góreckiego i Pendereckiego bądę wierszy Herberta i Szymborskiej. Liberałowie powiedzą, że kultura dawała i da sobie radę, ale problem jest bardziej złożony.
Pozwólcie mi państwo być w pewnej mierze jednak również pesymistą, bo widzę tu więcej zagrożeń, które wcale nie muszą mieć związku z finansami.
-Po pierwsze, uczestnictwo w kulturze wymaga pewnych kompetencji. Aby rozkoszować się głębią wiersza Herberta, trzeba umieć czytać. Tymczasem rośnie obszar wtórnego analfabetyzmu. Ludzie czytają coraz mniej i coraz gorzej. Wycofują się z tego podstawowego sposobu uczestnictwa w kulturze, jakim jest lektura. łączy się to z coraz trudniejszym dostępem do słowa drukowanego. Wspomnę tu o takich sprawach, jak wprowadzenie zerowej stawki VAT na książki. Jak zanikanie sieci bibliotek i katastrofalne kurczenie się ich zasobów. Jak pauperyzacja całych obszarów społecznych, nie mogących sobie pozwolić na uczestnictwo w kulturze. Taka jest już natura rzeczy, że potrzeby kulturalne bywają realizowane po zaspokojeniu biologicznych. Ostatnio opublikowane ankiety pokazują, że większość ludzi nie potrafi powiedzieć, co napisał Słowacki. Cóż z tego, że mamy dwójkę laureatów literackiej Nagrody Nobla, jeśli znajomość ich twórczości jest ograniczona do wąskich elit. Podobnie jest z muzyką na przykład Lutosławskiego. Wiem, że odpowiedzialność w tej mierze jest dzielona choćby - w pewnym zakresie - z resortem edukacji narodowej. Nie chodzi o spychanie odpowiedzialności, lecz uświadomienie sobie faktu, że uczestnictwo w kulturze to być albo nie być naszej narodowej tożsamości, że kultura to nasza polska racja stanu.
- Po drugie zaś, czy chcemy tego, czy nie, u progu XXI stulecia tym, co tworzy - jak powiadają socjologowie kultury - naszą ?ramę życia?, są elektroniczne środki przekazu. Telewizja jest najpowszechniejszym - niestety, coraz częściej jedynym - sposobem uczestniczenia w kulturze i najpotężniejszym narzędziem narodowej edukacji. Z tej mocy powinny wynikać również obowiązki. Z przykrością obserwuję, że nie są one należycie wypełniane. Do stacji komercyjnych nie można mieć w tej materii pretensji. Natomiast telewizja publiczna, owładnięta demonami dochodowości i oglądalności, zapomina o swoich powinnościach. Wygląda to tak, jakbyśmy mieli w TVP do czynienia ze swoistym prawem: gorsze programy wypierają lepsze. Wydaje się, że kondycja polskiej kultury zależy bardziej od KRRiTV niż od MKiS.
- Po trzecie, po wielekroć w dziejach naszej kultury to, co najcenniejsze, przechowywała ona na emigracji. Tak było za czasów i Norwida, i Gombrowicza. Zaciągnęliśmy wobec naszej diaspory nie spłacony dług. Teraz sytuacja się zmieniła. Trzeba spłacać należności. Naszym obowiązkiem jest objąć opieką rodaków z zagranicy i pozwolić im obcować z kulturą ?starego kraju?. Tak jak kiedyś przechowywali oni naszą tożsamość, tak teraz my powinniśmy im dopomóc zachować świadomość swoich korzeni. Szczególnie po 1989 r., kiedy zburzone zostały mury polityczne oddzielające emigrację od kraju i ?odkryto? Polaków na Wschodzie. Nie da się tego osiągnąć bez współpracy z MSZ. I tu powrócę do prawdy często przeze mnie - niczym banał - powtarzanej: polityka kulturalna obok swojej samoistności jest też fragmentem polskiej polityki zagranicznej. Także - ale to już inny problem - fragmentem polityki społecznej i edukacyjnej.
- Po czwarte wreszcie, wchodzimy do Europy. Droga do niej wiedzie między innymi przez unifikację prawa. Tymczasem my tam wchodzimy, mając opinię piratów. Dobra intelektualne nie są u nas dostatecznie chronione, a naruszający je nie są skutecznie ścigani i wystarczająco surowo karani. Piraci nigdzie nie są mile widziani. Obawiam się, że niedostatki naszego prawa mogą być przeszkodą w naszym wejściu do struktur europejskich. Mam jednak nadzieję, że przygotowany przez Ministerstwo Kultury projekt prawa autorskiego trafi na ul. Wiejską na szybką ścieżkę legislacyjną. Jeżeli jesteśmy już przy regulacjach prawnych, należy wspomnieć, że mecenat państwowy został znacznie zredukowany i nie stworzono warunków do powstania innych mecenatów. Zacna Fundacja Kronenberga to jeszcze nie Kasy Mianowskiego. Dostrzegam zarówno złożoność problematyki, jak i ogrom zagrożeń godzących w ten bezcenny dar, powierzony nam na przechowanie, jakim jest polska kultura. Nie jestem jednak zgorzkniały. Nie chcę, aby powstało wrażenie, że za stan kultury odpowiadają wszyscy, najmniej - kierowany przeze mnie resort. Powstałoby wtedy pytanie: po co właściwie jest Ministerstwo Kultury i Sztuki? Czy nie jest to resort zbędny? Otóż głęboko wierzę, że nie! Jestem pewien, że przed kierowanym przeze mnie resortem, którego nazwę zmieniłbym na Ministerstwo Kultury i Ochrony Dziedzictwa Narodowego, stoi bardzo ważne zadanie. Jest nim reprezentacja interesów polskiej kultury wobec rządu i reprezentowanie rządu wobec polskiej kultury. To odpowiedzialne zadanie. Wiem, że tego nie da się uczynić bez ścisłej współpracy z innymi resortami. Temu służyły powyższe wywody. Obowiązkiem i posłannictwem MKiS jest wypracowanie spójnej i całościowej polityki kulturalnej państwa. Ja wiem, że jest to skompromitowany zwrot (służyła ona kiedyś opresji, jak każda inna polityka), ale należy do niego wrócić, nadając mu nowe sensy. Kiedy uznamy, że bezpieczeństwo polskiej kultury jest równie ważne jak obrona granic czy kondycji finansowej państwa. Taki pakt międzyresortowy powinien zostać zawarty. Pierwsze kroki zostały już zresztą poczynione. Gdy zaś pójdziemy dalej, czara polskiej kultury będzie, przynajmniej w połowie, pełna.

Andrzej Zakrzewski

Autor jest ministrem kultury i sztuki. W latach 1991-1995 pełnił funkcję podsekretarza, a następnie sekretarza i ministra stanu w kancelarii Prezydenta RP Lecha Wałęsy. Poseł AWS. Doktor nauk humanistycznych.

Więcej możesz przeczytać w 40/1999 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.