Amerykański nalot na Miasto Sadra - zamieszkaną głównie przez szyitów bagdadzką dzielnicę slumsów, gdzie duże wpływy ma islamski radykał Muktada al-Sadr i gdzie działają bojownicy jego milicji, Armii Mahdiego - rozpoczął się w poniedziałek przed świtem. Zdaniem mieszkańców dzielnicy, trwał 4-5 godzin. Część źródeł twierdzi, że bombardowania prowadzone były ze śmigłowców, część mówi o samolotach.
W opublikowanym w Bagdadzie komunikacie dowództwa sił amerykańskich podano, że w wyniku akcji sił powietrznych w Mieście Sadra zginęło czterech rebeliantów - zniszczono także "wiele stanowisk nieprzyjaciela". W komunikacie nie ma mowy o liczbie rannych.
W połowie ubiegłego tygodnia w starciach sił USA z bojownikami Armii Mahdiego w Mieście Sadra zginęło co najmniej 13 Irakijczyków, a ponad 150 zostało rannych.
Kilka godzin później, co najmniej pięć wystrzelonych przez rebeliantów pocisków spadło na budynki akademii policyjnej we wschodnim Bagdadzie. Atak nie spowodował ofiar w ludziach.
W Mosulu na północy Iraku celem ataku bojówkarzy była prawdopodobnie baza Gwardii W eksplozji samochodu-pułapki - wg agencji Associated Press zginęło co najmniej czterech funkcjonariuszy irackiej Gwardii Narodowej - trzech innych członków Gwardii i jedna osoba cywilna zostało rannych. Samochód eksplodował w chwili przejazdu patrolu irackiej gwardii. Wybuch spowodował zniszczenie co najmniej trzech pojazdów gwardzistów.
Umieszczona przy drodze bomba prawdopodobnie przeznaczona dla sił koalicji wybuchła pod Bakubą, niespokojnym sunnickim mieście, leżącym 60 km od Bagdadu, zabijając czterech irackich chłopów, Piąty z nich został ranny. Furgonetka, którą miejscowi chłopi wieźli zapasy paliwa, wjechała na ukrytą na drodze bombę.
em, pap