Zamach na gubernatora Bagdadu (aktl.)

Zamach na gubernatora Bagdadu (aktl.)

Dodano:   /  Zmieniono: 
W zamachu w Bagdadzie został zabity gubernator irackiej stolicy. Do zabójstwa przyznało się ugrupowanie jordańskiego terrorysty Abu Musaby al-Zarkawiego.
Konwój, którym jechał rano gubernator, został ostrzelany w jednej z północnych dzielnic irackiej stolicy przez grupę uzbrojonych mężczyzn. Gubernator Bagdadu Ali al-Haidri jego ochroniarz odnieśli poważne rany i obaj zmarli. Agencje nie są zgodne, kiedy zmarł al-Hadidri - piszą, że stało się to na miejscu zamachu, albo tuż po przewiezieniu do szpitala.

Już w zeszłym roku próbowano zabić al-Haidriego. Wówczas wyszedł on cało z zamachu, zginęło jednak dwóch członków jego ochrony. To najwyższy rangą funkcjonariusz iracki, jaki padł ofiarą zamachu od czasu zabójstwa w maju przewodniczącego irackiej Rady Zarządzającej Izzedina Salima.

Po zamachu na islamskich stronach internetowych pojawiło się oświadczenie grupy jordańskiego terrorysty Abu Musaby al-Zarkawiego, w którym przyznaje się ona do zamordowania gubernatora.

Zarkawi oraz jego organizacja Al-Kaida na rzecz Świętej Wojny w  Iraku, są odpowiedzialni za liczne zamachy, uprowadzenia i  morderstwa. Stany Zjednoczone wyznaczyły za głowę Zarkawiego nagrodę w wysokości 25 milionów dolarów.

We wtorek doszło też do innych ataków. Również w centrum Bagdadu zaatakowany został policyjny posterunek kontrolny w pobliżu siedziby irackiej Gwardii Narodowej i innych budynków, należących do Ministerstwa Spraw Wewnętrznych. Niedaleko znajduje się wjazd do Zielonej Strefy - silnie strzeżonej części Bagdadu, gdzie m.in. mają siedzibę irackie władze i dowództwo wojsk amerykańskich. Atak przeprowadził zamachowiec-samobójca, kierujący ciężarówką wyładowaną materiałami wybuchowymi. Osiem spośród dziesięciu śmiertelnych ofiar to policjanci. Jest też 56 rannych.

Z kolei w Samarze, położonej na północ od Bagdadu w osobnych atakach zginęli trzej patrolujący teren żołnierze iraccy, a także kierowca tureckiej ciężarówki przewożącej towary dla armii amerykańskiej.

Policja podała też, że dwa lokale wyborcze w Tikricie i Abu Adżil zostały ostrzelane przez rebeliantów.

W ostatnich dniach w związku ze zbliżającymi się wyborami w tym kraju obserwuje się nasilenie aktów przemocy. Część irackich środowisk jest za przełożeniem ich terminu.

Jak doniósł we wtorkowym wydaniu dziennik "New York Times", premier Iraku Ijad Alawi w poniedziałkowej rozmowie telefonicznej zaproponował prezydentowi USA George'owi W. Bushowi dyskusję o przeszkodach związanych z planowanymi na 30 stycznia wyborami w Iraku.

Część środowisk politycznych w USA i Iraku - twierdzi NYT - odczytało apel Alawiego jako oznakę zaniepokojenia co do sukcesu jego partii w wyborach, uważając, że przygotowuje on grunt pod ewentualne odroczenie wyborów.

Wysoki urzędnik amerykańskiej administracji zapewniał jednak, że Alawi w żadnym momencie nie sugerował odroczenia wyborów i "w tej kwestii iracki przywódca absolutnie się nie wahał". "Była to dyskusja o przeszkodach związanych ze styczniowymi wyborami, jednak nikt nie sugerował, że przeszkód tych nie można usunąć" - twierdzą amerykańscy urzędnicy, cytowani przez dziennik.

Niektóre irackie ugrupowania, głównie sunnickie, argumentują za przesunięciem terminu styczniowych wyborów. Uprzywilejowana kiedyś w Iraku mniejszość obawia się bowiem, że wybory scementują widoczną dziś, polityczną dominację uciskanej przez lata szyickiej większości.

Alawi, uważany za świeckiego szyitę, opowiadał się dotąd za utrzymaniem planowanego terminu wyborów. Zdecydowanymi zwolennikami wyborów w styczniu są szyici, pod wodzą swego duchowego przywódcy ajatollaha Alego al-Sistaniego, podobnie jak Stany Zjednoczone oraz szyicki sąsiad Iraku, Iran.

W poniedziałek rewizję terminu wyborów sugerował ONZ także prezydent Iraku Ghazi al-Jawer. Argumentował, że narastająca fala przemocy może odstraszyć Irakijczyków; nie powiedzie się ono, jeśli powstańcy zdołają powstrzymać znaczącą liczbę Irakijczyków przed pójściem do lokali wyborczych - mówił.

em, pap