Gra na czas

Dodano:   /  Zmieniono: 
Za aferę FOZZ powinno odpowiadać znacznie więcej niż dwoje oskarżonych w procesie: szef funduszu Grzegorz Żemek i główna księgowa Janina Chim. Dobrze, że sędzia Andrzej Kryże, nie pozwala dalej kpić z sądów i chce zakończyć trwający 14 lat proces. To, że adwokaci oskarżonej starają się opóźniać proces, aby doszło do przedawnienia zarzutów, pokazuje jak bardzo dużej liczbie osób zależy na tym, aby za aferę FOZZ nikt nie został ukarany.
FOZZ, czyli Fundusz Obsługi Zadłużenia Zagranicznego został powołany po to aby kupować polski dług, który wówczas kosztował jedną dziesiątą wartości (każdy dolar długu kosztował 10 centów). Operacja musiała być prowadzona w tajemnicy, gdyż skupowanie własnych długów przez państwo jest niezgodne z prawem międzynarodowym. Pieniądze zamiast zmniejszać zadłużenie państwa trafiały na prywatne konta. Afera, chociaż skomplikowana w wymiarze operacji finansowych, co do samego faktu defraudacji jest bardzo prosta.

Grzegorz Żemek kupował za pieniądze FOZZ meble i samochody do własnego użytku. Podobnie postępowała jego zastępczyni Janina Chim. Przy okazji dorabiały służby specjalne. Np. ściągnięto z Niemiec trzy Fordy sierra: dla Żemka, oraz dla Zenona Klameckiego i Stanisława Żyłowskiego, wysokich oficerów Wojskowych Służb Informacyjnych. Za samochody żony oficerów zapłaciły 7,5 tysięcy marek niemieckich, ale kosztowały one 30 tysięcy marek. Z kolei Janinie Chim za pieniędzy FOZZ, kupiła 120-metrowe mieszkanie w centrum Warszawy.

Prawdziwa afera zaczyna się, gdy dotknie się zagranicznych przelewów FOZZ. Żemkowi przelewał pieniądze na konta różnych zagranicznych firm, bez żadnych podstaw. Kto na tym zarobił - tego nie ustalono. Dowiedzenie tego wątku afery FOZZ pozwoliłoby zapewne ustalić dlaczego proces musiał trwać 14 lat i dlaczego ława oskarżonych jest tak krótka.

Jan Piński