Nielot Krawczenko

Dodano:   /  Zmieniono: 
"Już ja mam takich orłów-sokołów, którzy to załatwią" - zapewniał Kuczmę Jurij Krawczenko. Rozmowa odbyła się w 2000 r., a ujawnił ją były ochroniarz Kuczmy, który taśmy z podsłuchami wywiózł na Zachód. Krawczenko być może miał swoich orłów i sokołów, sam jednak w końcu okazał się nielotem, kiedy parasol wszechwładnego do niedawna Kuczmy zaczął przeciekać.
Są dwie możliwe wersje wydarzeń. Krawczenko popełnił samobójstwo, gdyż bał się publicznego procesu, kamer i nienawiści Ukraińców. Bał się konsekwencji zbrodni, które popełnił. Druga jest taka, że Krawczenko chciał w ten sposób chronić najbliższe otoczenie byłego prezydenta. Bardziej prawdopodobne - jeśli to było motywem samobójstwa - jest jednak przypuszczenie, że zmusiło go do tego "otoczenie byłego". Tego jak było naprawdę, prawdopodobnie nigdy się nie dowiemy. Widać jednak, że najbliższe otoczenie Kuczmy to układ mafijny podparty szkoleniem bezpieczniackim w starym sowieckim stylu, wyznające dewizę: być wiernym do końca. Zdrada nie wchodzi w rachubę.

Pojawia się jednak inne pytanie, kto w ostateczności odpowie za śmierć dziennikarza. Osądzenie Krawczenki mogłoby uspokoić nastroje społeczne, oszczędzając Kuczmę (oczywiście jego dobre imię - jeśli takowe istnieje - byłoby doszczętnie zszargane podczas procesu). Niewygodny dla nowych władz były prezydent przy okazji być może opuściłby nawet Ukrainę. Skoro jednak wraz ze śmiercią ministra zabrakło osoby, na którą można by zrzucić całą odpowiedzialność za śmierć Gongadze, zapewne prokurator za pozwoleniem samego prezydenta sięgnie teraz wyżej po samego Leonida Kuczmę. Szykuje się więc gorące lato na Ukrainie.

Były prezydent dostał już sygnał ostrzegawczy. Kilka dni temu prokurator generalny zapowiedział, że śledztwo "może sięgnąć samych szczytów byłej władzy". Przebywający na wakacjach Kuczma miał to odczytać jako "nie wracaj".

Grzegorz Sadowski