Za murem

Dodano:   /  Zmieniono: 
Polacy zbyt dobrze pamiętają moc przyciągania historycznej "Solidarności", aby zaakceptować strategię forsowaną przez AWS
Każdy, kto przed dwudziestu laty choćby otarł się o atmosferę Sierpnia, pamięta doskonale ogromną otwartość i siłę przyciągania tamtego ruchu. Najpierw w stoczni, a potem w "Solidarności" z otwartymi ramionami witano wszystkich zgłaszających akces do nowej wspólnoty. Nie odpychano nikogo, także ludzi z oficjalnych struktur PRL. Dzięki takiej postawie "Solidarność" rozrosła się do gigantycznych rozmiarów i skupiła dziesięć milionów członków. Około miliona należało jednocześnie do PZPR, co szczególnie niepokoiło władze PRL. Owa magiczna siła przyciągania zapewniła "Solidarności" moc niespotykaną w historii Polski. To dzięki niej przywódca ruchu Lech Wałęsa przewyższył popularnością wszystkich bohaterów narodowych, od Kościuszki po Piłsudskiego.
Odwrotnie zachowali się organizatorzy obchodów dwudziestej rocznicy powstania "Solidarności". Dawną otwartość zastąpili hermetycznością rozbudowaną do karykaturalnych wręcz rozmiarów. Dość powiedzieć, że wśród zaproszonych osobistości niemalże zabrakło miejsca dla Lecha Wałęsy. Niepożądanymi gośćmi stali się niektórzy z najbardziej znanych organizatorów sierpniowego protestu, a także demokratycznie wybrany prezydent RP, cieszący się zaufaniem ponad 70 proc. obywateli.
Nietrudno się domyślić motywów takiego postępowania. Trwa kampania wyborcza i organizatorzy obchodów nie potrafili się oprzeć pokusie wykorzystania ich w propagandzie AWS. Stąd owo odpychanie, mające wyeliminować wszystkich utrudniających partyjne zdyskontowanie sierpniowych uroczystości. Nie da się jednak wykorzystać mitu wielkiego wydarzenia, diametralnie zmieniając jego przesłanie. Miliony Polaków zbyt dobrze pamiętają dawną moc przyciągania historycznej "Solidarności", aby zaakceptować strategię forsowaną przez AWS. Trudno oczekiwać, żeby w ten sposób akcja i jej lider zyskali nowych zwolenników. Tak więc pomysł, aby z hołdu dla Sierpnia uczynić mur dzielący Polskę, nie jest dobrym chwytem wyborczym. Mur może i powstanie, ale jego budowniczowie łatwo mogą się znaleźć po innej stronie niż większość obywateli. A w takiej sytuacji trudno będzie oczekiwać drgnięcia w wyborczych sondażach Mariana Krzaklewskiego.
Więcej możesz przeczytać w 36/2000 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.