Dzieciom wstęp wzbroniony

Dzieciom wstęp wzbroniony

Dodano:   /  Zmieniono: 
Uniewinnienie Michaela Jacksona nie powinno być zaskoczeniem. Nie tylko dlatego, że dowody przeciwko gwieździe pop nie były bezsporne.
W procesie Jacksona równie ważna co dowody, była sama osoba oskarżonego. "Jacko" , mimo, że jego sława powoli przemija, to wciąż ikona popkultury, jedna z najlepiej rozpoznawanych na świecie osób. To brutalne, ale zupełnie inaczej wydaje się wyroki na gwiazdę, a inaczej na zwykłego człowieka. Trudno się spodziewać, by szarzy Kalifornijczycy zasiadający w ławie przysięgłych nie czuli dodatkowej presji - sławy oskarżonego. "O tym jaki wydamy werdykt, będzie mówił cały świat", "skażę na więzienie osobę, na której muzyce wychowywałem się" - takie myśli pojawiały się na pewno w głowach ławników. Dlatego dowody, jakie przedstawiała prokuratura, powinny być tym bardziej mocne.

A nie były. Ławnicy przyznają, że Jackson jest "raczej winny". Jednak w Stanach Zjednoczonych obowiązuje (i bardzo dobrze) zasada "dymiącego pistoletu", co znaczy, że wina musi zostać udowodniona ponad wszelką wątpliwość. Lepiej bowiem, by na wolności pozostał winny, niż by skazana została osoba nie mająca nic wspólnego z przestępstwem. To mógłby być w końcu każdy nas.

Jackson został uniewinniony, ale problem nie zniknął. To co robi gwiazda pop z pewnością nie można uznać za normalne. Słynny wywiad, jakiego Jackson udzielił telewizji BBC (przyznał w nim między innymi, że zaprasza chłopców do swojej sypialni), wielu ludziom zjeżył włos na głowie. Jackson może mówić, ze kocha dzieci w zupełnie niewinny sposób, może w to wierzyć, ale nie oznacza to, że ich nie krzywdzi. Powinni o tym pamiętać rodzice, którzy godzą się na kontakt dzieci z gwiazdorem.

Sergiusz Sachno