Dziennikarze nie mogą nawet zajrzeć do teczek w sytuacji, gdy zgodzi się na to osoba, której SB założyła teczkę. W takiej sytuacji znaleźli się dwaj dziennikarze z Krakowa, którzy chcieli obejrzeć materiały zgromadzone na Jana Rokitę. "Mam status osoby pokrzywdzonej. Zgodziłem się, aby do mojej teczki zajrzeli dziennikarze, ale okazało się, że to za mało. Nie dostali pozwolenia na wgląd do tych materiałów" - opowiada lider PO. Jego zdaniem, taka decyzja prezesa IPN łamie obowiązujące prawo.
Kieres utrzymuje, że nie ma mowy o bezterminowym wstrzymaniu udostępniania teczek. Przyznaje, że zasady się zmieniły. "Wszystko będzie bardziej formalne, każdą decyzję o udostępnieniu teczki dziennikarzowi podejmę osobiście" - mówi Kieres. Do tej pory mogli o tym decydować na postawie upoważnienia prezesa IPN naczelnicy odpowiednich wydziałów IPN.
"Oczekiwanie na teczkę wydłuży się i mniejsza liczba dziennikarzy uzyska dostęp do dokumentów" - przyznaje "Życiu Warszawy" Kieres. Tłumaczy, że wprowadził obostrzenia ze względu na kampanię wyborczą.
ss, pap