Sowiecki nowotwór

Dodano:   /  Zmieniono: 
Kiedy Białorusini prosili, by przeznaczyć więcej pieniędzy na nadające z Polski niezależne Radio Racyja, lewicowi politycy kręcili głowami, że to tylko "zaogni stosunki" i "sprowokuje" odwetowe działania Łukaszenki. No i teraz już wiemy, że nieprowokowany dyktator jest łagodny jak baranek. By nie drażnić Łukaszenki, dajmy Pawłowi Łatuszce, jego przedstawicielowi w Polce medal. I w przyszłości ostrożniej i delikatniej rozmawiajmy o sytuacji tamtejszych Polaków. To im pewnie pomoże.
Wspomnany Łatuszka ma doskonałe rozeznanie w polskiej polityce. Zna jej słabości i podziały. I zdaje sobie sprawę, że obecne rządy nie podejmą ostrzejszych kroków wobec Białorusi. Premier Belka jest w „podróży” w Iraku, gdzie udało mu się wspomnieć kilka zdań na temat „pogarszających się stosunkach”, prezydent Kwaśniewski (ten nasz orędownik silnej polityki wschodniej) odpoczywa nad Bałtykiem. W czasie największego przesilenia nie mieliśmy na Białorusi nawet ambasadora. Bowiem odwoływany do kraju ambasador Tadeusz Pawlak był w Polsce na urlopie. Nie musiał więc znosić trudów podróży.

Psychika sowieckiego łobuza, jakim jest Łukaszenko, chce potwierdzenia swej wyższości. Ten kto oberwie i siedzi cicho na pewno jest słaby. A w przypadku Białorusi słaba okazała się nie tylko Unia Europejska, ale i niestety Polska. Wczoraj Sejm dał temu dowód w postaci swej „antyłukszenkowej” uchwały.

Na Zachodzie jest podobnie. Kiedy rozmawiałem dziś z rzeczniczką Javiera Solany (który jest także w podróży w Azji), ta poinformowała mnie nieoficjalnie, że szef unijnej dyplomacji wyraził „zaniepokojenie” brakiem poszanowania praw człowieka i demokracji. Łukaszenkę musiało to pewnie zaboleć. Co więcej, trudno znaleźć w Niemczech czy Francji polityka, który w czasie debat na temat Łukaszenkowej Białorusi nie przebywał w objęciach Orfeusza.

Jedynym krajem, który interesuje się sytuacją w Mińsku jest USA. Być może Waszyngton czyni to z powodu swoich partykularnych interesów wynikających z chęci osłabienia Rosji, jednak niezaprzeczalnym jest, że coś robi w ogóle. My niestety nie robimy nic. To my sami wyhodowaliśmy sobie za naszą wschodnią granicą sowiecki nowotwór, który co gorsza nadal marzy, by niedługo usiąść na tronie w Moskwie.

Grzegorz Sadowski