Jakość to będzie

Jakość to będzie

Dodano:   /  Zmieniono: 
Rośnie liczba pozwów składanych przez zwalnianych pracowników wielkich sieci handlowych.
Każda z takich firm ma już na swoim koncie kilkadziesiąt wniosków. Sprawiedliwości szukają przyłapani na małych, symbolicznych kradzieżach, które w ich poprzednim miejscu pracy były na porządku dziennym, ale także ci, którzy stracili pracę z powodu niechlujnego wyglądu czy obcesowego traktowania klientów.
Marzena Tarnawska, była kasjerka w jednej z niemieckich sieci handlowych, wnosząc pozew, stwierdziła, że w pracy była inwigilowana. Kontrolowano jej "osobistą torebkę", a chcąc zjeść jogurt bądź bułkę, musiała wpierw za te produkty zapłacić. Szczególnie upokorzona poczuła się wówczas, gdy wykłócająca się z nią klientka okazała się pracownicą działu kontroli wewnętrznej. - Toż w takich warunkach nie można pracować - mówi 41-letnia Tarnawska.
Hipermarkety nie chcą już zatrudniać pracowników powyżej 30-35 lat. Starsi mają "złe nawyki". Szkolenia odbywają się kilka razy w tygodniu: przyswajanie standardów, procedur, wykuwanie zwrotów: "zapraszam pana do innej kasy; przepraszam za niedogodności". Opryskliwość wobec klientów jest karana naganą, odbieraniem premii, a nawet zwolnieniem z pracy - równoznacznym z "wilczym biletem". Sieci handlowe wymieniają się listami zwalnianych dyscyplinarnie. Nie jest to legalne, za to niezwykle skuteczne.
- To jest wciąż orka na ugorze - mówi Marek Płużański, właściciel firmowych salonów Guerlaina. - Rynek pracy, szczególnie w Warszawie, jest po prostu rozwydrzony. Rotacja jest przymusem. - Przez lata akceptowaliśmy bylejakość, niechlujstwo, gałganiarstwo. Stało się ono normą, dziś utożsamiane jest to z polską kulturą, a porządek uznawa-ny jest za obcą naleciałość - analizuje prof. Roch Sulima, antropolog kultury.
A jednak następuje zmiana. Niedawno kończono remont Trasy Łazienkowskiej. Robotnikom zostało "trochę" asfaltu. Ponad siedem ton asfaltu spuszczono do studzienki kanalizacyjnej. Firma prowadząca remont, jak zapewniają miejscy urzędnicy, długo nie ma czego szukać w Warszawie.
- Nic nie eliminuje niechlujstwa skuteczniej niż wolny rynek - przekonuje Iwona Jaworska z firmy PRisma Communications należącej do McCann Europe. Prezes dużej korporacji pokazywał jej ostatnio prezentację przygotowaną przez polską agencję reklamową. Odrzucił ją. Po pierwsze, źle napisano nazwę jego firmy, po drugie, ofertę skierowano do osoby dawno już nie pracującej, po trzecie, język prezentacji był na żenująco niskim poziomie. Wygrała agencja Jaworskiej, której prezentacja była dopracowana w najdrobniejszych szczegółach. - Trudno już wyobrazić sobie, aby szefowie firm straszyli kontrahentów przetłuszczonymi włosami czy spóźniali się na spotkanie - mówi Jacek Santorski, psycholog biznesu.
Z wolna kończy się pierwszy etap przemian: blichtru. Pracownik zajmujący się montażem okien prezentuje nam luksusowo wydane katalogi. Agent ubezpieczeniowy - zgodnie z procedurą - pyta o zdrowie dzieci. Później jednak gubią się w szczegółach: ekipa montująca okna niszczy podłogi, agent ubezpieczeniowy myli imiona dzieci. Najsłabsi nie są już dalej polecani. Przy rosnącej konkurencji nie zyskują nowych klientów, powoli wypadają z rynku. - Przez dziesięciolecia kładliśmy uszy po sobie. Dziś, szczególnie dotyczy to osób lepiej zarabiających, wykształconych, z dużych miast, dyktujemy warunki - zauważa prof. Bohdan Wyżnikiewicz z Instytutu Badań nad Gospodarką Rynkową. Pociągi monopolisty są wciąż brudne, ale już sposób działania TP SA - po pojawieniu się konkurencji - zaczyna się poprawiać. Czasami jeszcze zdarza się zaklinanie rzeczywistości słowami "na światowym poziomie", "profesjonalne". "Profesjonalnie" została np. przeszkolona kierowniczka sklepu meblowego Forte w Warszawie, która reklamację wynikłą z winy sklepu uwzględnia w ciągu dwóch tygodni ("taka jest procedura").
Reforma finansowania usług medycznych daje nadzieję, że drastycznie zmniejszy się liczba błędów lekarskich. Renata Śliwka nosiła w sobie przez półtora roku 23-centymetrowe kleszcze chirurgiczne, zostawione przez lekarzy po operacji wątroby w Górnośląskim Centrum Medycznym w Katowicach. Inny szpital, w Kowarach, popadł w tarapaty po tym, gdy musiał wypłacić 60 tys. zł odszkodowania rodzicom ośmioletniego Janusza Malejewskiego z Karpacza, zarażonego tam gronkowcem. Do niedawna mnożyliśmy przykłady niechlujstwa, dziś - procesów skazujących placówki służby zdrowia na gigantyczne odszkodowania.
Czystość mleka wymusiły sankcje Unii Europejskiej - straty z tytułu zakazu importu polskiego mleka w proszku szacowano na 60 mln USD. Kilka miesięcy później w zakładzie ubiegającym się o przedłużenie zezwolenia na eksport szynek inspektorzy zauważyli karalucha. - I to wystarczało do wyeliminowania z rynku? - pytali rzeźnicy z niedowierzaniem.
- Przy okazji upada kolejny mit - mówi Halina Frańczak, socjolog z Neumann Institute. - Nie można dziś wyznaczyć granicy niekompetencji czy niechlujstwa między Polską wschodnią a zachodnią. Wiele firm ze wschodnich województw jest lepiej przygotowanych od konkurencji niż przedsiębiorstwa z Wielkopolski. Płytki rynek pracy wzmaga konkurencję. To rynek, a nie regionalna tradycja czy bezwzględna ręka niemieckiego i amerykańskiego inwestora zmienia Polskę.

Więcej możesz przeczytać w 39/2000 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.