Przeszczep głowy

Przeszczep głowy

Dodano:   /  Zmieniono: 
Szanse powodzenia operacji są znikome, ale chętnych do wymiany ciała nie brakuje
Profesor Robert J. White od kilkudziesięciu lat szokuje środowisko medyczne. Wieloletni dyrektor oddziału neurochirurgii w Cleveland Metropolitan General Hospital w stanie Ohio poświęcił się idei równie wstrząsającej, co trudnej do zrealizowania - przeszczepia głowy. Dotychczas przeprowadzał zabiegi na zwierzętach. Ostatnio oświadczył, że jest przygotowany do transplantacji głowy człowieka.
Do załatwienia zostały tylko sprawy formalne. Potrzebna jest zgoda odpowiednich autorytetów i zebranie sporej sumy pieniędzy. Pacjenci gotowi do zamiany własnego ciała na cudze już czekają na zabieg. Ich mózg działa bez zarzutu, natomiast ciało jest sparaliżowane lub zniszczone nieuleczalną chorobą. Neurochirurdzy i neurolodzy, których pytałam prywatnie o ocenę tych projektów, odpowiadają podobnie: "Tylko szaleniec może być gotów na transplantację głowy". "To karkołomne przedsięwzięcie". "Przeszczepiony mózg będzie bez żadnych szans". "On to robi dla rozgłosu. Ludzie są próżni".
Pomysł przeszczepiania głów ma już długą tradycję. W XIX w. dwaj fizjolodzy francuscy Laborde i Gley dokonali próby włączenia w krwiobieg dużego psa odciętej głowy skazańca. Przeszczep się nie udał. Następne eksperymenty w wielu laboratoriach neurofizjologicznych przeprowadzano na psach, kotach czy małpach. C. Heymans utrzymał przy życiu odciętą głowę psa, włączając ją w krwiobieg innego psa, a dwaj uczeni radzieccy S. Brjuchonenko i S. Czeczulin połączyli taką głowę z aparatem utrzymującym krążenie krwi. Prof. White w latach 60. przeszczepił głowę małpy na inne małpie ciało. Głowa pozostawała w stanie czuwania, oczy śledziły poruszające się przedmioty, zwierzę potrafiło gryźć i żuć pokarm podawany do jamy ustnej. Trzeba było natomiast stosować sztuczne oddychanie i podawać środki pomagające utrzymać prawidłowe ciśnienie. Zwierzęta rzadko jednak przeżywały choćby trzy dni.
Nie zmniejszyło to optymizmu prof. White’a, który twierdził już 20 lat temu: "Sądzę, że przeniesienie mózgu na inne ciało powstrzymuje śmierć i ratuje życie. Trudność polega wyłącznie na tym, że dzisiejsze społeczeństwo jeszcze tego nie akceptuje. Jeśli jednak pytają mnie, czy to da się zrobić, odpowiadam: tak jest, da się. Możemy to zrobić natychmiast".
Czy są szanse, żeby przeszczepiona głowa nawiązała kontakt z cudzym ciałem? Prof. Teresa Górska, neurofizjolog z Instytutu Biologii Doświadczalnej im. Nenckiego PAN, zajmująca się problemami regeneracji włókien w rdzeniu nerwowym, ma wątpliwości dotyczące powodzenia takiej operacji. Wprawdzie pewien sukces udało się osiągnąć badaczom szwajcarskim, ale oni przeprowadzali eksperyment na szczurze. Po zabiegu przecięte połączenia między okolicą ruchową kory mózgowej a rdzeniem kręgowym odtwarzały się w ten sposób, że powstawało unerwienie oboczne, omijające miejsce przecięcia i powstałe na nim blizny. Działo się to jednak w tym samym organizmie, a nie pomiędzy dwoma częściami ciała różnych osobników. Zdaniem prof. Górskiej, medycyna jeszcze długo nie będzie miała takich możliwości, by móc połączyć głowę z obcym tułowiem. Nawet przy znacznie prostszych operacjach zespolenia nerwów obwodowych np. w kończynach, problemem jest to, aby włókna nerwowe wrosły we właściwe miejsca. Chodzi o to, żeby np. przecięte włókna ruchowe w nerwie obwodowym nie zrosły się omyłkowo z włóknami nerwowymi o charakterze czuciowym.
Eksperymenty z izolowaniem mózgu od ciała w Polsce przeprowadzał prof. Bogusław Żernicki, którego prace zyskały uznanie prof. White’a. Prof. Żernicki nie przeszczepiał jednak głów. Oddzielenie mózgu od tułowia następowało w obrębie tego samego ciała. Mózg pozostawał w czaszce zwierzęcia i był zaopatrywany w krew z jego krwiobiegu. W podobnej sytuacji, separacji mózgu od reszty organizmu, znajdują się ludzie całkowicie sparaliżowani. Ich mózg działa w zasadzie normalnie. Docierają do niego informacje węchowe i wzrokowe. Nie dochodzą natomiast wrażenia czuciowe.
W medycynie podobny stan, gdy pacjent z uszkodzonym mózgiem traci kontrolę nad ciałem, określany jest mianem zespołu locked-in. Najczęstszą przyczyną bywa zawał tzw. brzusznej części mostu mózgu. Przerwana zostaje ciągłość połączeń między korą mózgową a resztą ciała. Pacjenci mogą jedynie poruszać gałkami oczu z góry na dół, a niektórzy - zaciskać powieki. Lekarze sądzili przez długi czas, że tacy ludzie znajdują się w stanie śpiączki i że nie docierają do nich żadne bodźce zewnętrzne. Nie zdawali sobie sprawy, że chorzy słyszą i rozumieją wypowiadane przez nich słowa. Nie podejmowali więc prób kontaktu. Dopiero badania prowadzone od pewnego czasu na zwierzętach zmusiły ich do skorygowania sądów. Okazuje się, że izolowany mózg widzi i myśli, tylko nie może wpływać na otoczenie. Dowodem sprawności mózgu odciętego od ciała jest to, że francuski dziennikarz, który na skutek wylewu został sparaliżowany i mógł jedynie poruszać powieką, napisał książkę. Ruchami powieki wskazywał odpowiednie litery. Książka ta przetłumaczona na język polski nosi tytuł: "Motyl w skafandrze". Czy mógłby to zrobić, gdyby prof. White przeszczepił mu głowę na cudze ciało? Jest to bardzo wątpliwe.

Więcej możesz przeczytać w 39/2000 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.