25 maja 2007

25 maja 2007

Dodano:   /  Zmieniono: 

Powiedziałem to właśnie w TOK FM.
Długie, ale oni tak lubią.
Wklejam, bo co się ma zmarnować...


Mili Państwo,

Czesi nas filmowo zawstydzili. Nie po raz pierwszy, ale boleśnie. Mamy na ekranach film Jizego Menzla „Obsługiwałem angielskiego króla” - według szeroko znanej i u nas, przenoszonej niedawno i rozgłośne na deski teatralne. Jest w nim to, co nieuniknione – cały Hrabal zwłaszcza. Z tym niepowtarzalnym słodko-gorzkim humorkiem czeskim. O którym wspominam, bo my też mięklibyśmy nasz polski słodko-gorzki humorek, tylko go nie mamy. Bo akurat nikt nam go nie napisał, nikt nie nakręcił.

No i żeby temu obrazkowi z Czech dodać nieco naszego ulubionego tła kulturowego, dwa słowa przypomnienia o samym Hrabalu. Żeby było wiadomo, czym to Czesi świat zadziwiają, kiedy my go nie zadziwiamy. Ci co wiedzą, to wiedzą, ale załóżmy że jest wśród słuchaczy ktoś taki, kto nie słyszał i my właśnie do niego.


Bohumil Hrabal to cała legenda. Ale to się tal łatwo okrągło gada. Zatrzymajmy się nad tym, co takie okrąglaste sformułowanie właściwie oznacza. A oznacza tyle, że pisarzem został wyjątkowo późno, bo dopiero w wieku czterdziestu dziewięciu lat. I to wtedy, gdy spróbował już niemal wszystkich innych zajęć. Dzięki temu ocalił dla potomnych pół wieku z dziejów Czechosłowacji.

Chwytał się każdej pracy – był nastawniczym na małej stacji kolejowej, zbieraczem makulatury i technikiem w praskim teatrze. W każdym z tych miejsc chłonął atmosferę, obyczaj, niepowtarzalny język środowiska. Tą metodą opisał w powieści Pociągi pod specjalnym nadzorem życie na małej stacyjce kolejowej w czasie hitlerowskiej okupacji. Główną postacią uczynił typowego antybohatera: Miloša Hramę, chorobliwie nieśmiałego chłopca, który zamiast regulować przepływ niemieckich transportów wojskowych, nieustannie krzątał się wokół swej pierwszej miłosnej przygody. W rezultacie, chcąc zaimponować dziewczynie, wysadził transport niemieckiej amunicji, co przypłacił życiem. Film, jaki Jiři Menzel nakręcił na podstawie tej powieści, nie tylko zdobył Oscara jako najlepszy obraz zagraniczny roku 1967, ale również stał się natchnieniem dla czeskiej „Nowej Fali” – zjawiska cenionego w całym świecie filmowym. Menzel zamierzał w swoim filmie zmienić zakończenie na bardziej pogodne, ale pisarz przekonał go, że tragiczny koniec młodego patrioty będzie trafną aluzją do losów młodzieży w ówczesnej Czechosłowacji.
Hrabal miał rację. W sierpniu 1968 r. czołgi wojsk Układu Warszawskiego stanęły na Vaclavskich Namestach, centralnym placu Pragi. To był koniec krótkiego okresu swobód Praskiej Wiosny. Wydrukowane już nakłady dwóch powieści Hrabala zostały skierowane na przemiał. On sam, aby móc wykonywać zawód pisarza, musiał publicznie udzielić poparcia nowej władzy. To nadwyrężyło zarówno jego szacunek dla siebie samego, jak i samorodny talent Hrabala – jego historie straciły wiele z tej świeżości i spontaniczności, która uczyniła z niego pisarza uwielbianego przez koneserów literatury na całym świecie.
Po dawnemu większość czasu spędzał w ulubionej praskiej piwiarni „Pod Złotym Tygrysem”. Tu monologował w dobranej kompanii, wypijał hektolitry ulubionego piwa Pilzner Urquel (często z domieszką śliwowicy) i słuchał opowieści, które znosili z miasta współbiesiadnicy. To z nich dowiadywał się o barwnych, choć ryzykownych poczynaniach rozmaitych robotników, wojaków, ekscentryków, poetów i ludzi wyrzuconych na margines oficjalnego życia komunistycznej Czechosłowacji. Słuchał, a w domu zapisywał. Powracał też często do starych i już zanotowanych historii, tworząc nowe ich warianty. Był bowiem zdania, że dobra opowieść warta jest tego, by ją smakować po wielekroć. Na tej zasadzie powracał do Lekcji tańca dla starszych i zaawansowanych – monologu pewnego kobieciarza, który składa się z jednego niekończącego się zdania. I do wspomnień młodego kelnera, zatytułowanych Obsługiwałem angielskiego króla.

Taki Hraba nie wziął się znikąd. On oczywiście dziedziczy w pierszej linii po jarslawie Haszku.





Który po burzy pierwszej wojny siadł za stołem w piwiarni pi pisał – jak później Hrabal. Przypomne, co i tak wiadomo: Odkurzył postać ze swoich jeszcze przedwojennych humoresek, poczciwego safandułę, Józefa Szwejka. Od 1921 roku zaczęły się ukazywać kolejne tomy „Przygód dobrego wojaka Szwejka podczas wojny światowej”. Tym samym narodziła się jedna z najbardziej znanych postaci w całej historii literatury.
„On nie podpalił świątyni bogini w Efezie, jak to uczynił ten cymbał Herostrates, aby się dostać do gazet i do czytanek szkolnych. To wiele” – tak Hašek rekomendował czytelnikom swego bohatera. To pozornie tylko naiwny głupek, który z tępą gorliwością wykonuje rozkazy swoich przełożonych z cesarskiej armii.Dokładnie wykonane rozkazy kompromitują jednak nie jego, ale tych, którzy mu je wydają: od zapijaczonego kapelana wojskowego, po samego cesarza. I tak, mieniąca się tysiącem anegdot opowieść o życiu byłego praskiego handlarza psów (nierasowych), urasta niepostrzeżenie do namiętnego oskarżenia wszelkich armii i biurokracji.

Dzisiaj przydałby się Szwejk, który dokładnie wykonyałby kretyńskie zlecenia szefa wielkiej korporacji.

Bo Hasek i Harabal nie od dawna nie żyją.

Hašek spisywał przygody swego ulubionego bohatera, opróżniając kolejne kufle piwa. Jednak ten napój, który dawał mu natchnienie, powoli podkopywał jego zdrowie. Zmarł zaledwie jako czterdziestolatek.


Hraba Zmarł w podeszłym wieku dziesięć lat temu jako pacjent szpitala na Bulovce w Pradze. Nie sposób ustalić, czy wypadł z okna dlatego, że chciał popełnić samobójstwo, czy też zbyt mocno wychylił się z okna . Sypał ziarno gołębiom.