Obietnice amerykańskich demokratów są jak obietnice irańskich generałów od rewolucji – jedni mamią Patriotami i "elementami", drudzy prostytutkami w Niebie i sławą. Wystarczy tylko usiąść dla nich na bombie.
Przepraszam, dziś emocjonalnie.
Podczas wojny iracko-irańskiej w 1980 roku żołnierzom IRGC (Korpus Strażników Rewolucji Irańskiej) nie chciało się ginąć w walce z Saddamem Husajnem. Zwłaszcza, że mało to przyjemna śmierć – zostać rozerwanym w strzępy na minie przeciwpiechotnej. Dlatego generałowie przed swoich ludzi na linię frontu posyłali bydło. Ale krowy nie są głupie. Gdy kolejna koleżanka ze stada wyleciała w kosmos, inne straciły ochotę na „wypas” na minach.
Panowie z IRGC znaleźli więc lepsze mięso armatnie – zaczęli wysyłać na rzeź młodych irańskich wieśniaków. Żeby ludzie z formacji Basidż (tak się to mięso armatnie nazywało) chcieli wbiegać na miny, fundowali im specjalne szkolenia. Mówili, że za bohaterską śmierć w boju w imię Allaha, uczniowie Mahometa będą trafiać do nieba, a tam już tylko sława i najlepsze prostytutki... Żeby było bardziej przekonująco, IRGC na Tajwanie wyprodukowała dziesiątki tysięcy plastykowych kluczy i jako klucze do bram Nieba, rozdawała je chłopakom, którzy mieli oddać życie za Iran. (Straszne zresztą z tymi chłopakami było zamieszanie, bo jak już wylatywali w powietrze na minach, to ich resztki walały się po wszystkich stronach świata, a kto by miał ochotę to zbierać?! Oprócz kluczy z plastyku oficerowie z Korpusu musieli więc dokupić młodym koce – przynajmniej po wszystkim kości były na jednej kupie).
Amerykańscy demokraci z ustami pełnymi frazesów i praw człowieka, choć z innego kręgu kulturowego, mentalność mają muzułmańskich generałów. Idee wzniosłe, a sposoby ich realizacji „chitre”... Jedni udają ludzi Jezusa, drudzy ekipę Mahometa, a tak naprawdę najwięcej wspólnego mają z Judaszem i to z tego najgorszego okresu, kiedy mu się ręce pociły z podniecenia na myśl o srebrnikach, co je zgarnie za duszę przyjaciela...
Barack Husajn Obama wycofał się z umowy, której nie zdążyliśmy nawet jeszcze ratyfikować. Zabrał z Polski swoje zabawki, zanim Amerykanie na dobre zaczęli je tu rozkładać. Zamiast tarczy antyrakietowej, dał Polakom kilka ciepłych słów, które wlał w ucho Wielkiego Przekaźnika Donalda Tuska. Obiecał, że „odpali nam” jakieś Patrioty, a może nawet raz na jakiś czas da się pobawić elementami nowej mobilnej tarczy (która nigdy nie powstanie). – Nasz nowy system obrony będzie nowocześniejszy – rzucił Barack Husajn (co oznacza, że prostytutki wokół nowego systemu będą również bardziej de luxe, niż te, co się miały osiedlić w Redzikowie). A nasz premier rączo to podchwycił i jeszcze dodał, że w najbliższym czasie "jest szansa na wzmocnienie bezpieczeństwa Polski".
Tymczasem w kwestii naszego bezpieczeństwa nie wydarzy się nic. Najwyżej – nie daj Boże – wyleci w powietrze jeszcze jeden polski patrol w Afganistanie. Bo wciąż tam jesteśmy. Za plastykowy uśmiech Obamy i obietnicę lepszego jutra („Yes, we can”).
Ten Iran zresztą jest nieprzypadkowy. Iran to dziś dla Obamy priorytet. Z powodu Iranu chce reorganizować system obrony antyrakietowej. O tym Iranie musiał też zresztą czytać. Ciekawe, czy natknął się na historię chłopców z Basidż i czy pomysł oficerów IRGC wydał mu się ciekawy, bo ekonomiczny (w kryzysie ekonomika jest w cenie).
81% Polaków chce wycofania się polskich wojsk z Afganistanu - wynika z sondażu przeprowadzonego dla programu "Forum" w TVP Info.
pozdrawiam,
Podczas wojny iracko-irańskiej w 1980 roku żołnierzom IRGC (Korpus Strażników Rewolucji Irańskiej) nie chciało się ginąć w walce z Saddamem Husajnem. Zwłaszcza, że mało to przyjemna śmierć – zostać rozerwanym w strzępy na minie przeciwpiechotnej. Dlatego generałowie przed swoich ludzi na linię frontu posyłali bydło. Ale krowy nie są głupie. Gdy kolejna koleżanka ze stada wyleciała w kosmos, inne straciły ochotę na „wypas” na minach.
Panowie z IRGC znaleźli więc lepsze mięso armatnie – zaczęli wysyłać na rzeź młodych irańskich wieśniaków. Żeby ludzie z formacji Basidż (tak się to mięso armatnie nazywało) chcieli wbiegać na miny, fundowali im specjalne szkolenia. Mówili, że za bohaterską śmierć w boju w imię Allaha, uczniowie Mahometa będą trafiać do nieba, a tam już tylko sława i najlepsze prostytutki... Żeby było bardziej przekonująco, IRGC na Tajwanie wyprodukowała dziesiątki tysięcy plastykowych kluczy i jako klucze do bram Nieba, rozdawała je chłopakom, którzy mieli oddać życie za Iran. (Straszne zresztą z tymi chłopakami było zamieszanie, bo jak już wylatywali w powietrze na minach, to ich resztki walały się po wszystkich stronach świata, a kto by miał ochotę to zbierać?! Oprócz kluczy z plastyku oficerowie z Korpusu musieli więc dokupić młodym koce – przynajmniej po wszystkim kości były na jednej kupie).
Amerykańscy demokraci z ustami pełnymi frazesów i praw człowieka, choć z innego kręgu kulturowego, mentalność mają muzułmańskich generałów. Idee wzniosłe, a sposoby ich realizacji „chitre”... Jedni udają ludzi Jezusa, drudzy ekipę Mahometa, a tak naprawdę najwięcej wspólnego mają z Judaszem i to z tego najgorszego okresu, kiedy mu się ręce pociły z podniecenia na myśl o srebrnikach, co je zgarnie za duszę przyjaciela...
Barack Husajn Obama wycofał się z umowy, której nie zdążyliśmy nawet jeszcze ratyfikować. Zabrał z Polski swoje zabawki, zanim Amerykanie na dobre zaczęli je tu rozkładać. Zamiast tarczy antyrakietowej, dał Polakom kilka ciepłych słów, które wlał w ucho Wielkiego Przekaźnika Donalda Tuska. Obiecał, że „odpali nam” jakieś Patrioty, a może nawet raz na jakiś czas da się pobawić elementami nowej mobilnej tarczy (która nigdy nie powstanie). – Nasz nowy system obrony będzie nowocześniejszy – rzucił Barack Husajn (co oznacza, że prostytutki wokół nowego systemu będą również bardziej de luxe, niż te, co się miały osiedlić w Redzikowie). A nasz premier rączo to podchwycił i jeszcze dodał, że w najbliższym czasie "jest szansa na wzmocnienie bezpieczeństwa Polski".
Tymczasem w kwestii naszego bezpieczeństwa nie wydarzy się nic. Najwyżej – nie daj Boże – wyleci w powietrze jeszcze jeden polski patrol w Afganistanie. Bo wciąż tam jesteśmy. Za plastykowy uśmiech Obamy i obietnicę lepszego jutra („Yes, we can”).
Ten Iran zresztą jest nieprzypadkowy. Iran to dziś dla Obamy priorytet. Z powodu Iranu chce reorganizować system obrony antyrakietowej. O tym Iranie musiał też zresztą czytać. Ciekawe, czy natknął się na historię chłopców z Basidż i czy pomysł oficerów IRGC wydał mu się ciekawy, bo ekonomiczny (w kryzysie ekonomika jest w cenie).
81% Polaków chce wycofania się polskich wojsk z Afganistanu - wynika z sondażu przeprowadzonego dla programu "Forum" w TVP Info.
pozdrawiam,