Uwolnieni od pytań

Uwolnieni od pytań

Dodano:   /  Zmieniono: 
"Dziękujemy Ci Moskwo, dziękujemy Ci Jedna Rosjo" - transparenty tej treści zawisły na bramie nowo wybudowanej szkoły w Biesłanie w Północnej Osetii. Kilka dni temu oficjalnie otworzył ją burmistrz Moskwy Jurij Łużkow, co na żywo transmitowała rosyjska telewizja. Można było zobaczyć dzieci przechadzające się po wypolerowanych salach wyposażonych w komputery i "nowoczesne sprzęty".
W szkołach są systemy alarmowe połączone do posterunków policji. Mimo to kilka dni wcześniej szkołę okradziono. Choć wszczęto natychmiastowe śledztwo całą sprawę spowija mgiełka tajemnicy.

Jeszcze większa zasłona zawisła nad wyjaśnieniem tragedii w Biesłanie. Pytań jest wiele, zbyt wiele, by jakikolwiek przywódca mógł sprawę odpuścić. Ale nie w putinowskiej Rosji. Tam robi się wszystko, by do wyjaśnienia nie dopuścić.

Matki mogą sobie płakać i protestować. W gruncie rzeczy na niewiele się to zda. Do dziś nie odpowiedziano przecież na pytania w sprawie uwolnienia zakładników w moskiewskiej Dubrowce. "Uwolnili ich od życia" - mówią ich rodziny. Nadal nie wiadomo jaką rolę odegrał tajemniczy czeczeński dziennikarz Chanpasz Terkibajew, agent Federalnej Służby Bezpieczeństwa, który wprowadził czeczeński oddział do teatru, a sam wyszedł z niego przed szturmem. Terkibajew zginął w niewyjaśnionym do dziś wypadku samochodowym w grudniu zeszłego roku. To nie jedyne pytanie, które nasuwa się w związku z tą sprawą. Każdy z poszkodowanych ma ich dużo więcej. Tyle, że nie ma ich do kogo skierować.

Rosja pod rządami Putina zmierza w kierunku systemu sowieckiego. Nie ma niewygodnych pytań, nie ma dyskusji o czymkolwiek i z kimkolwiek. Zamiast przyczyn, zrozumienia całej sytuacji i próby dojścia do prawdy, w telewizji są pokazywane oficjałki. Władza przyjeżdża, ludność się raduje i tradycyjnie dziękuje. Tylko nie wiadomo właściwie za co.

Grzegorz Sadowski