"Deklaruję, że nie szukam z panem okazji do polemicznej wymiany ciosów, lecz jedynie pragnę uzyskać konkretne odpowiedzi na pytania, które pozwoliłyby mi zrozumieć rolę, jaką pan odegrał w wydarzeniach poprzedzających i towarzyszących przesłuchaniu Anny Jaruckiej przez sejmową komisję śledczą" - czytamy w liście Nałęcza do Miodowicza.
Na piątkowej konferencji prasowej Nałęcz przyznał, że ten list "nie jest miły w treści dla pana pułkownika" (Miodowicza). W liście zawartych jest 20 pytań, w których Nałęcz pyta m.in. w jaki sposób Miodowicz skontaktował się z Jarucką, ile razy się z nią spotkał przed jej wezwaniem na komisję śledczą, czy w tych spotkaniach uczestniczyły inne osoby oraz czy Miodowicz uzgadniał z Jarucką jakieś sprawy, które miały być przedmiotem przesłuchania jej przez komisję.
Zareagował też na wniosek lidera Ligi Polskich Rodzin Romana Giertycha o odwołanie Włodzimierza Cimoszewicza z funkcji marszałka Sejmu.
"Proszę się od Cimoszewicza odczepić" - powiedział. "Panie pośle Giertych, do roboty, do własnej kampanii, do poprawiania swoich sondaży i do reklamowania swojego taty jako kandydata na prezydenta" - zaapelował Nałęcz do Romana Giertycha. Zdaniem Nałęcza, Maciej Giertych ma tak mało poparcia w sondażach, bo jego syn zajmuje się "czarną kampanią Cimoszewicza".
"Proszę się od Cimoszewicza odczepić, bo to człowiek krystalicznej uczciwości i żadne prowokacje niczego nie dadzą" - zwrócił się Nałęcz do Romana Giertycha. Wicemarszałek Sejmu uważa, że Giertych, domagając się odwołania marszałka Sejmu, "szuka nowych pól rozgrywki z Cimoszewiczem".
"Poseł Giertych widząc, że nie da się dopaść Cimoszewicza przy pomocy podstawionego świadka i fałszywego zeznania, rezygnuje już z wykorzystywania tej prowokacji celem osaczania Cimoszewicza i szuka z nim nowych pól rozgrywki" - powiedział Nałęcz.
LPR w piątek ponowiła swój, złożony w marcu, wniosek o odwołanie marszałka. Motywuje go koniecznością wyjaśnienia sprawy oświadczeń majątkowych Cimoszewicza.
em, pap