"To frustrująca sytuacja. Mam nadzieję i modlę się, że jutro zdołamy dojść do porozumienia" - powiedział szef brytyjskiej dyplomacji Jack Straw, który nie potrafił nakłonić Wiednia do zmiany stanowiska.
Austria, gdzie 80 proc. społeczeństwa sprzeciwia się członkostwu Turcji w UE, upiera się, by Ankarze zaoferować alternatywne rozwiązanie, jak np. "uprzywilejowanego partnerstwo", o czym jednak Turcja nie chce słyszeć. Jednocześnie wiadomo, że Austria chętnie widziałaby w Unii Chorwację.
"Sposób w jaki Austria zaproponowała rozwiązanie tej sprawy, jest nie do przyjęcia dla 24 pozostałych państw" - powiedział Rotfeld. Zdaniem polskiego ministra, w stanowisku Austrii brakuje "dobrej wiary". Rotfeld przypomniał, że grudniowa decyzja przywódców unijnych o otwarciu negocjacji członkowskich z Turcją zapadała jednomyślnie, czyli z udziałem Wiednia.
W grudniu 2004 roku na szczycie w Brukseli przywódcy unijni uznali, że Turcja spełniła kryteria polityczne, w tym związane z prawami człowieka, i obiecali otwarcie negocjacji członkowskich 3 października. Podkreślili jednak, że nie ma gwarancji, że zakończą się one przyjęciem Turcji do Unii.
"Kiedy rokowania prowadzi się w dobrej wierze, jest nadzieja, że strony się dojdą do porozumienia. Nie wiem, czy tutaj jest ta dobra wiara. Strony, w tym również rząd austriacki, wiedziały, na co się w grudniu zgadzają, co potem kilkakrotnie potwierdzano" - powiedział Rotfeld. "Jeżeli dzisiaj ktoś na nowo ten temat podejmuje, to znaczy, że ma jakiś inny zamiar. Ja uważam, że ten inny zamiar wynika z sytuacji wewnętrznej Austrii" - dodał.
Pytany, jakie widzi szanse na wyjście z impasu w poniedziałek, powiedział, że "wszystko jest otwarte".
Uroczyste rozpoczęcie negocjacji z Turcją przewodniczący UE Brytyjczycy zaplanowali na godzinę 17.00 w poniedziałek. Minister spraw zagranicznych Turcji potrzebuje trzech godzin, by dotrzeć z Ankary do Luksemburga. Wcześniej musi jednak zaakceptować ewentualne zmiany w mandacie negocjacyjnym.
Tymczasem w Ankarze na kilka godzin przed wznowieniem rozmów unijnych szefów dyplomacji w Luksemburgu demonstrowało przeciw Unii Europejskiej kilkadziesiąt tysięcy tureckich nacjonalistów. Demonstranci wykrzykiwali hasła przeciw UE i nieśli transparenty z napisami: "Nie wierzymy w UE", "Ani UE, ani USA, tylko w pełni niezawisła narodowa Turcja". Wiec zorganizowała skrajnie prawicowa Nacjonalistyczna Partia Działania (MHP).
Lider MHP Devlet Bahceli ocenił w swym wystąpieniu, że trwające już 40 lat europejskie ambicje Ankary uczyniły z "Turcji i narodu tureckiego zakładników obcych sił". "Rząd musi zrezygnować z rozmów z UE" o członkostwie - oświadczył. "Nie możemy zgodzić się na to, że zostaniemy uprzywilejowanym partnerem w najlepszym wypadku po 25 latach negocjacji" - dodał Bahceli.
em, pap