Ożenić ropę z gazem

Ożenić ropę z gazem

Dodano:   /  Zmieniono: 
Plan to iście szelmowski. Nursułtan, władca liberalny, acz srogi i Władimir Władimirowicz, car ujmujący, ale twardy i bezwzględny. Jeden ma wielką międzynarodową sławę, drugi budzi podziw w całym regionie. Jeden ma gaz, drugi ropę. Obaj mają też demokrację. W nosie. Pasują do siebie doskonale.
Jeszcze niedawno Władimir Putin zapewniał mnie w telewizorze, że trzeciej jego kadencji nie będzie. Nie kłamał, prawdę mówił. Trzeciej kadencji nie będzie, tylko pierwsza. Scenariusz ten, gdyby się spełnił, byłby jednym z najbardziej przebiegłych chwytów politycznego judoki, jakim jest prezydent Putin.

Kazachstan jest w centralnej Azji perełką. Oczywiście w odniesieniu do innych krajów tego regionu. To taki tamtejszy hotel czterogwiazdkowy. Wedle standardów europejskich miałby może jedną gwiazdkę, tam ma cztery, bo dwa razy dziennie jest ciepła woda. Kazachstan jest krajem gospodarczo liberalnym, ma w regionie najpotężniejszą armię i w dodatku siedzi na wielkiej beczce ropy. Dochód na jednego mieszkańca jest pięć razy większy niż w Kirgistanie czy Uzbekistanie. Kraj ten przyciąga najwięcej inwestorów zagranicznych. Regionalnym fenomenem jest reemigracja Rosjan do Kazachstanu. Tam mogą żyć lepiej.

Jego władca Nursułtan Nazarbajew nazywany jest "aksamitnym dyktatorem". Nazarbajew podporządkował sobie parlament, wojsko, policję, kontroluje media. Nie ma wolności politycznej. Ale nie leje się na ulicach krew. To taki dalszy o kilka stopni system do którego dąży teraz Rosja. Małe, regionalne "liberalne imperium", zajęte robieniem pieniędzy, które trafiają głównie do rodziny prezydenta.

Zwarcie szyków jest reakcją naturalną. W regionie coraz częściej pojawiają się symptomy choroby rewolucyjnej. I nie zawsze objawia się ona w postaci kolorowych demonstracji. W Azerbejdżanie po śmierci Hajdara Alijewa i wstąpieniu na tron jego syna Ilhama nastąpił czas wojen pałacowych. W listopadzie te intrygi mogą przeobrazić się w sztuczną rewolucję, która zmiecie ród Alijewów. Taki scenariusz zagląda też w oczy prezydenta Kazachstanu. Ale od czego jest Rosja? Od tego, żeby pomóc. Również i sobie. Jeśli rewelacje pisma "Finans" się potwierdzą powstanie państwo ropą i gazem płynące w kierunku przeciwnym niż demokracja.

Grzegorz Sadowski