Kanclerzy 2-óch

Dodano:   /  Zmieniono: 
Minęły już niemal 3 tygodnie od wyborów w Niemczech, a Niemcom nadal nie udało się utworzyć rządu. O ile pomysł wielkiej koalicji jest przesądzony i jak uważają niektórzy czołowi politycy obu partii "skazany na sukces", o tyle nadal nie ma zgody co do tego, kto ma zostać kanclerzem.
Wyjściem z sytuacji patowej mogłoby być tzw. izraelskie rozwiązanie, tzn. przez pierwsze dwa lata na stanowisku kanclerza miałby zostać Schroeder, na kolejne dwa lata rządy miałaby przejąć Merkel. Ale i do tego pomysłu nie wszyscy są przekonani.

Te najbardziej kolorowe tygodnie w Niemczech (prasa rozpisywała się na temat politycznej gry w kolory, koalicji sygnalizacji świetlnej czy jamajskiej) na pewno nie są różowe. Co prawda jak twierdzą politycy obu partii rozmowy toczą się w  miłej atmosferze, ale nic z nich nie wynika.

Największym problemem jest rozstrzygnięcie kto ma objąć fotel kanclerza. Wydawało się, że punktem przełomowym będą wybory w Dreźnie. Tymczasem ani Merkel, ani Schroeder nie chcą zrezygnować z fotela kanclerza. Tak więc Niemcy nadal trwają w impasie. Ale tam gdzie dwóch się bije tam trzeci korzysta. W tej roli występuje przewodniczący CSU Edmund Stoiber. Wykorzystując fakt, że Merkel jest pochłonięta walką o fotel kanclerski, Stoiber umacnia swoją pozycję w Unii. W Niemczech nasilają się spekulacje, że Stoiber, premier Bawarii, przejmie jedną z funkcji w przyszłym gabinecie federalnym. Niektórzy politycy przebąkują też, że jedynym wyjściem z kanclerskiego impasu byłby nowy "trzeci" kanclerz.

Czyżby gorąco udzielający się w tworzeniu koalicyjnego programu Stoiber właśnie na to liczył?

Małgorzata Zdziechowska