Konwój śmierci

Dodano:   /  Zmieniono: 
Wypadek na trasie A-4. Kierowca zasnął i zjechał na pobocze
 

Co trzeci wypadek na polskich drogach powodują kierowcy tirów

Zdarza się, że za kierownicą siedzę nawet 20 godzin. Wiele razy zasypiałem, cudem unikając katastrofy. Drobnych wypadków i kolizji nawet nie zgłasza się policji, żeby nie prowokować badania technicznego ciężarówki. Ale nie mamy wyjścia - konkurencja wymusza pracę w warunkach urągających wszelkim normom. Przez Polskę przejeżdżamy "na maksa", bo tu kontrole nie są rygorystyczne, dzięki temu możemy wolniej jechać przez Niemcy czy Francję. Wiem, że wielu z nas to potencjalni drogowi zabójcy, ale co począć - opowiada Gintaras V., kierowca tira z Litwy.
Groźne wypadki drogowe, zakorkowane ulice polskich miast, zatłoczone główne szlaki komunikacyjne - winą za to powszechnie obarcza się właśnie kierowców tirów. Oni sami tłumaczą, że łamanie przepisów ruchu i narażanie innych użytkowników dróg na niebezpieczeństwo wynika z ekonomicznego przymusu. Coraz wyższe są bowiem opłaty licencyjne i koszty utrzymania samochodów, a coraz niższe zyski. To sprawia, że polskie firmy przegrywają konkurencję z przedsiębiorstwami z państw byłego ZSRR, przede wszystkim z Litwy, gdzie łatwo o koncesje, a firmy transportowe otrzymują ulgi podatkowe.
Dla polskich kierowców najważniejsze jest to, że tiry zagrażają ich życiu i spowalniają ruch na drogach. Policjanci szacują, że kierowcy ciężarówek bezpośrednio i pośrednio przyczyniają się do co trzeciego wypadku na drogach krajowych i międzynarodowych. W tym roku tirowcy byli sprawcami już ponad 500 wypadków. W styczniu w Chrzanówku koło Ciechanowa ciężarówka wyprzedzająca inny pojazd zmiażdżyła rowerzystę. W sierpniu w Przeczycach na Śląsku tir staranował stojący przy drodze dom. Śpiąca rodzina cudem uniknęła śmierci. W sierpniu na trasie Warszawa-Katowice zginął skarbnik Ruchu Odbudowy Polski, Waldemar Grudziński, a kandydat na prezydenta Jan Olszewski został ranny. Na lancię, którą jechali, wpadła wyjeżdżająca z bocznej drogi ciężarówka.
W Kałuszynie koło Mińska Mazowieckiego, gdzie znajduje się największy w okolicach Warszawy parking dla samochodów ciężarowych, tiry z polskimi znakami rejestracyjnymi spotkać można sporadycznie. - W Polsce uzyskanie koncesji na transport międzynarodowy nie jest łatwe. Wielu moich znajomych poprzez podstawione osoby rejestruje firmy na Litwie. Tam nie ma problemu z koncesją, nikt nie przejmuje się stanem technicznym pojazdu, wreszcie można liczyć na korzystne ulgi podatkowe - mówi Piotr Osiński, kierowca ciężarówki, właściciel jednoosobowej firmy transportowej.
Stojące w Kałuszynie ciężarówki należące do firm z krajów byłego ZSRR mają po dwadzieścia, a nawet trzydzieści lat. Kierowcami wielu z nich są Polacy. - Z moim samochodem nie miałbym żadnych szans, by legalnie trudnić się w Polsce usługami transportowymi. Na szczęście mam kolegę Litwina, na którego zarejestrowałem firmę w Wilnie. Zysk jest podwójny: po pierwsze - nie muszę inwestować w samochód, by odpowiadał rygorystycznym polskich przepisom, po drugie - korzystam z ulg podatkowych - mówi Marcin L. z Białej Podlaskiej.
Policjanci ze stołecznej komendy szacują, że w ostatnich dwóch latach w krajach byłego ZSRR zarejestrowano ponad 2 tys. firm, których faktycznymi właścicielami są Polacy. Te małe przedsiębiorstwa oferują usługi po cenach, jakim nie mogą sprostać nawet najwięksi przewoźnicy. - Sytuacja jest tragiczna. W Polsce wciąż przybywa opłat za prawo do świadczenia międzynarodowych usług transportowych. Trzeba zapłacić za koncesję, akcyzę w paliwie, podatek drogowy, opłatę za korzystanie z polskich dróg, wysokie diety minimalne za każdy dzień pobytu kierowcy za granicą. Do tego dochodzą opłaty za zezwolenia na wjazd do poszczególnych państw - mówi Ryszard Butkiewicz, właściciel firmy transportowej z Suwałk. Nie rozumie on, dlaczego polscy kierowcy wyjeżdżający na Litwę mogą wywieźć tylko 200 litrów paliwa, a litewskie ciężarówki, które przyjeżdżają do Polski, aż 1000 litrów. Nasze przepisy są tymczasem dostosowywane do standardów Unii Europejskiej. W ten sposób przejmujemy jednak również kłopoty zachodnich przewoźników, starających radzić sobie z dumpingiem. To przecież tania konkurencja ze Wschodu sprawiła, że niemieccy przewoźnicy już kilka lat temu zaczęli masowo rejestrować firmy na Litwie. Teraz to samo robią Polacy.
Z wywołanego w ten sposób zamieszania korzystają przemytnicy. W tym roku policja, straż graniczna i celnicy ujawnili już kilkadziesiąt wypadków przemytu towarów w tirach na litewskiej rejestracji. W lutym tego roku stołeczna policja zlikwidowała w Łomiankach ogromny magazyn przemycanych papierosów, wartych około 2 mln zł. Śledztwo wykazało, że większość z nich przywieziono litewskimi ciężarówkami. W lutym na przejściu w Budzisku w specjalnej skrytce w litewskiej ciężarówce chłodni znaleziono papierosy warte 60 tys. zł. W marcu w innej litewskiej ciężarówce wykryto płyty kompaktowe warte prawie 150 tys. zł.
W transporcie międzynarodowym sprawdza się słynne prawo Kopernika-Greshama: zły pieniądz wypiera dobry. Ostateczną granicą obniżania cen usług transportowych jest bezpieczeństwo, czyli ludzkie życie. Czy musimy jednak czekać na spektakularną katastrofę, żeby rozwiązać ten problem? Na początek wystarczy stosować wobec jeżdżących po Polsce tirów te same wymagania techniczne.

 
Więcej możesz przeczytać w 43/2000 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.