Gazem nas, gazem

Dodano:   /  Zmieniono: 
"Gazprom wynegocjował prawo puszczenia nas z torbami", "Przez 19 lat, bo takiego okresu dotyczy kontrakt, będziemy kupować gaz głównie od Gazpromu, słono przepłacając" - alarmowaliśmy dwa lata temu ("Wprost" 12/2003), gdy ówczesny minister infrastruktury Marek Pol chwalił się rzekomo korzystnym porozumieniem zawartym z Rosjanami. Dziś okazuje się, że mieliśmy rację.
Polska nie posiada elementarnego zabezpieczenia bezpieczeństwa energetycznego. Dwie trzecie gazu kupujemy w Rosji. Na dodatek stamtąd pochodzi również 97 proc. innego ważnego surowca - ropy naftowej. Nie jesteśmy skazani, ani na rosyjską ropę, ani na rosyjski gaz (np. jeszcze w połowie lat 90. połowę potrzebnej ropy sprowadzaliśmy tankowcami do Naftoportu). Uzależnienie od surowców strategicznych z Rosji trudno inaczej nazwać jak sabotażem. Od 15 lat Polska nic nie zrobiła aby uzyskać alternatywne źródło dostaw gazu. Łatwiej uwierzyć tutaj w świadome działanie agentury wpływu pchającej nas w objęcia Rosjan, niż w zbiorową niekompetencje urzędników ministerstw, pracowników tajnych służb i menedżerów państwowych firm z branży paliwowej.

Uwolnienie się z rosyjskiej gazowej pętli staje się coraz trudniejsze, ale wciąż jest możliwe. Jak należy prowadzić negocjacje z Rosjanami, pokazali Turcy. Pod koniec lat 90. wspólnie z Gazpromem wybudowali gazociąg przez Morze Czarne (Blue Stream) i zawarli podobną jak Polska umowę na dostawy. W 2001 r. w odpowiedzi na podwyżki cen gazu, które zaserwował Gazprom, Turcy po prostu zamknęli gazociąg po swojej stronie, wcześniej zapewniając sobie dostawy z Iranu. Po kilku miesiącach Gazprom "zmiękł" i dziś sprzedaje im surowiec po cenach "preferencyjnych" (szacuje się, że obecnie płacą oni około 100 USD za 1000 m3).

Istnieje ciągle możliwość wybudowania bezpośredniego podmorskiego rurociągu z Norwegii, choć im dłużej będziemy zwlekali, tym bardziej będą rosły koszty realizacji projektu. Miejmy nadzieję, że obecny rząd będzie bardziej skuteczny niż poprzedni, w którym odpowiedzialny za  bezpieczeństwo energetyczne minister gospodarki Jacek Piechota publicznie nawoływał do pogodzenia się z tym, że "Polska nie jest i nie będzie niezależnym krajem, jeżeli chodzi o bezpieczeństwo energetyczne". Piechota najpewniej myli bezpieczeństwo energetyczne z własnymi zasobami surowców. Jeżeli na przykład spacerujesz w przestrzeni kosmicznej, to nie możesz uniezależnić się od tlenu, możesz jednak zabrać dwie butle z tlenem, aby zmniejszyć ryzyko śmierci w wypadku awarii jednej z nich.

Dzięki polityce prowadzonej m.in. przez Piechotę wybraliśmy się na spacer z jedną butlą, którą zasila (albo i nie) rządzony z Kremla Gazprom.

Jan Piński