A jednak można

Dodano:   /  Zmieniono: 
Zmiany własnościowe w służbie zdrowia
Sprywatyzowane szpitale szybko stają na nogi. I to mimo niskich stawek NFZ
Trzeba się pozbyć szpitala! - taka decyzja zapadła dwa lata temu na posiedzeniu rady powiatu w Ostródzie. Szpital, Samodzielny Publiczny Zakład Opieki Zdrowotnej, przynosił straty, a jego zadłużenie przekroczyło 5 mln zł i rosło. Jakby tego było mało, szpital wymagał pilnego doinwestowania - koszt rozbudowy, niezbędnych remontów i zakupu nowego sprzętu został oszacowany na 8-12 mln zł.
- Ani szpital, ani samorząd nie miały takich pieniędzy - mówi Krzysztof Sawicki, inspektor ds. służby zdrowia w ostródzkim urzędzie powiatowym. Samorząd miał za to dość dokładania do wiecznie nierentownej jednostki.
Jak radni uradzili, tak zrobili. SPZOZ został postawiony w stan likwidacji
- powiat przejął i spłaca jego długi. Majątek szpitala trafił w ręce spółki o nazwie Publiczny Zakład Opieki Zdrowotnej, w której powiat objął 100 proc. akcji. Poszukiwania inwestora trwały pół roku. Kilkanaście dni temu starosta podpisał umowę inwestorską z amerykańską siecią Kliniki St. Paul. Kontrakt zobowiązuje Amerykanów do wyłożenia 7,5 mln zł na nowy, sześciosalowy blok operacyjny, sterylizatornię i sprzęt. Jeżeli Kliniki St. Paul wywiążą się ze zobowiązań, obejmą akcje z nowej emisji, które zagwarantują im 74 proc. głosów na walnym zgromadzeniu. Powiat ma zachować 26 proc. akcji, co uniemożliwi inwestorowi zmianę statutu spółki i co za tym idzie zmianę profilu szpitala.

Gigantyczne marnotrawstwo
Abstrahując od tego, czy ta inwestycja ma szanse się zwrócić, trzeba podkreślić, że Ostróda to tylko jeden z coraz liczniejszych przykładów prywatyzacyjnej inicjatywy lokalnych władz. Bo wprawdzie wciąż nie ma ustawy, która umożliwiałaby sprywatyzowanie SPZOZ (projekt zakładający ich restrukturyzację od roku leży w Sejmie), to nie ma też żadnych przepisów, które tego zabraniają. Procedura zastosowana w Ostródzie jest jak najbardziej legalna. Śladem władz tego miasta poszło co najmniej kilkanaście innych samorządów (ile dokładnie, nie wiedzą nawet w Ministerstwie Zdrowia). Kilkanaście kolejnych przekształceń jest w trakcie realizacji. Co najważniejsze - jak twierdzi Wojciech Misiński, ekspert Centrum im. Adama Smitha - zwykle są to transformacje udane i to mimo niskich stawek, które za usługi medyczne płaci szpitalom Narodowy Fundusz Zdrowia.
- Skala marnotrawstwa w szpitalach publicznych jest olbrzymia. Sięga nawet 40-60 proc. wszystkich środków finansowych - uważa Misiński. - Zwykle wystarczy przekształcenie publicznego podmiotu w spółkę, żeby efektywniej wykorzystać jej możliwości.
Tak było między innymi w Ozimku pod Opolem. Wrocławska spółka EuroMediCare od maja prowadzi wydzierżawiony od tamtejszej gminy niewielki szpital. Nowy zarządca gruntownie wyremontował oddziały i przeprowadził radykalne reformy organizacyjne. Ze 170-osobowej załogi zostały 92 osoby.
- To jednak nie wystarczyło - przyznaje Piotr Gerber, prezes spółki EuroMediCare. - Trzeba było tych ludzi nauczyć pracować, bo dotychczas tylko przebywali w pracy - dodaje.
Pomogło. W sierpniu szpital po raz pierwszy od niepamiętnych czasów nie zanotował strat.
Samorząd w Kwidzynie dwa lata temu zlikwidował swój szpitalny SPZOZ, a zamiast niego powołał spółkę.
45 proc. udziałów objęli w niej dwaj drobni inwestorzy prywatni. Wprawdzie po tym, jak NFZ zmniejszył kontrakt szpitala o 12 proc. w ubiegłym roku, w bilansie spółki pojawiła się strata w wysokości 1,7 mln zł i powiat znów musiał szpitalowi pomóc finansowo, ale starosta kwidzyński Leszek Czarnobaj twierdzi, że było warto.
- Choćby dlatego, że w tym roku szpital znów będzie na plusie. Mamy prostszą sytuację organizacyjną. Za czasów szpitala publicznego proces decyzyjny był absurdalnie długi. Teraz za wszystko odpowiada prezes spółki - mówi Leszek Czarnobaj.

Układy i układziki
Co stoi na przeszkodzie, żeby samorządy - wzorem Ostródy albo Ozimka - zaczęły masowo oddawać szpitale w prywatne ręce, pozbawiając się tym samym problemów z ich finansowaniem? Teoretycznie nic. Smutną rzeczywistość pokazuje niestety przykład Kluczborka. Stanisław Rakoczy, tamtejszy starosta, może wkrótce stracić stanowisko. Opozycji tak nie spodobał się pomysł przekształcenia szpitala w niepubliczny ZOZ, że przeforsowali referendum w sprawie odwołania Rakoczego. - Każdy, kto podejmuje się takiego przekształcenia, narusza szereg lokalnych interesów - na przykład lekarzy, którzy mają koneksje z władzami, czy pozostałych pracowników, którzy boją się utraty pracy. Do tego dochodzą kontrowersje, kto zostanie właścicielem. O to też toczą się w samorządach rozgrywki - mówi Piotr Gerber.
Naruszanie tego status quo jest zajęciem ryzykownym. Urzędnik, który za rządów Margaret Thatcher opracowywał plan prywatyzacji angielskiej służby zdrowia, miał w kontrakcie zagwarantowane pokrycie kosztów ewentualnej operacji plastycznej na wypadek, gdyby była potrzebna. Ale nie była, bo do prywatyzacji szpitali w Wielkiej Brytanii nie doszło. Kolejki do lekarza są teraz na Wyspach Brytyjskich dłuższe niż w innych krajach starej UE, a z reformą służby zdrowia boryka się od lat rząd Tony`ego Blaira.
Półśrodki nie wystarczą
Zmiany własnościowe w służbie zdrowia ślamazarzą się we wszystkich krajach Europy Środkowej i Wschodniej. Odsetek prywatnych szpitali nigdzie nie przekracza kilku procent, a udział w ogólnej liczbie łóżek jest znikomy. Pozytywnie na tym tle wyróżniają się Czesi, gdzie 30 proc. wszystkich szpitali trafiło w prywatne ręce. - Czesi zawdzięczają to powszechnej prywatyzacji. Za papiery wartościowe, które dostawali w ramach `kuponovki`, mogli kupować akcje szpitali - tłumaczy Wojciech Misiński.
W ten sposób w czeską służbę zdrowia pośrednio zainwestował sektor finansowy - w tym firmy ubezpieczeniowe, bodaj najbardziej pożądany przez szpitale inwestor.
Na Zachodzie system ubezpieczeń zdrowotnych jest strukturalnie powiązany z ubezpieczeniami społecznymi. Podstawą marketingu funduszy emerytalnych jest obok wysokiej stopy zwrotu także własna sieć klinik i sanatoriów, które dają przewagę konkurencyjną. W Polsce inwestycje dużych graczy z rynku finansowego są blokowane przez lokalne władze, a przede wszystkim przez nieczytelną politykę ubezpieczeniowego monopolu w postaci NFZ. Dopiero zmiana systemu finansowania
- np. dopuszczenie do zarządzania publicznymi pieniędzmi niezależnych, prywatnych firm - może tę sytuację zmienić. Ale do tego trzeba kompleksowych rozwiązań ustawowych. Półśrodki - jak wprowadzenie dodatkowych ubezpieczeń zdrowotnych - mogą nie wystarczyć.

STATYSTYKA
w Polsce jest 120 prywatnych szpitali, w tym około 20 sprywatyzowanych
Źródło: BusinessWeek

Plusy i minusy
Szpital publiczny:
Plusy - Wykonywanie badań ponadlimitowych
Minusy - Długa droga podejmowania decyzji Niekompetencja kierownictwa, rozmyta odpowiedzialność Przerosty zatrudnienia, Niska efektywność, Korupcja Zadłużenie, Brak reform organizacyjnych Uzależnienie od kontraktu z NFZ

Szpital sprywatyzowany:
Plusy - Zatrudnienie dostosowane do potrzeb Krótka droga podejmowania decyzji
Brak odpowiedzialności samorządów za wyniki szpitala Profesjonalni menedżerowie w zarządzie
Minusy - Uzależnienie od kontraktu z NFZ

Niższe koszty
Porównanie danych finansowych szpitala w Ozimku przed prywatyzacją i po prywatyzacji:
przychody (tys. zł) koszty operacyjne (tys. zł)
sierpień 2003 - 409; sierpień 2003 - 543
sierpień 2004 - 519; sierpień 2004 - 476
*część kosztów administracyjnych i marketingowych po prywatyzacji przejął główny szpital spółki EuroMediCare
Źródło: powiat opolski i EuroMediCare

Krok po kroku
- Prywatyzacja szpitala publicznego
- Likwidacja Publicznego Zakładu Opieki Zdrowotnej
- Utworzenie przez samorząd spółki, która zajmie się lecznictwem
- Przejęcie majątku i kontraktu szpitala przez spółkę
- Sprzedaż części akcji lub udziałów w spółce inwestorowi zewnętrznemu
Źródło: BusinessWeek