Chcę tak zarządzać, żeby równać do najlepszych

Chcę tak zarządzać, żeby równać do najlepszych

Dodano:   /  Zmieniono: 
Rozmowa z dyrektorem generalnym Poczty Polskiej Tadeuszem Bartkowiakiem
Jak Pan ocenia zarządzanie Pocztą, kompetencje menedżerów i zarządu?
Zarządzanie jest sprawne, ale nie jest to zespół doskonały.

Jaka jest średnia wieku głównej grupy kierowniczej?
40-50 lat.

Nikt z członków zarządu nie pracował nigdy dla żadnej dużej zagranicznej firmy?
Tak, to prawda, ale to się zmienia.

Nie sądzi Pan, że to pewna słabość?
Poczta Polska funkcjonuje od 450 lat, ma to również swoje zalety.

Preferuje Pan awanse wewnętrzne?
Tak, najpierw szukamy kandydatów wewnątrz firmy, ale kiedy ich nie znajdujemy, dochodzi do rekrutacji zewnętrznej.

Mówi się, że management Poczty Polskiej to mieszanina ludzi z Poczty, ludzi z rodowodami politycznymi i ze służb specjalnych. Czy może Pan to skomentować?
Pierwszym i głównym kryterium są kompetencje. A życiorysy są bardzo różne. Poczta Polska wykonuje sporo zadań na rzecz obronności kraju, więc mogą być rodowody związane z obronnością. Jeżeli chodzi o polityczne kariery - takich osób jest niewiele. Sam nie jestem członkiem żadnej partii.

Pan ma rodowód pocztowy?
Tak, ale nie wiem, dlaczego ten rodowód jest tak podkreślany. Twierdzę, że moje kompetencje i wykształcenie predysponują mnie do kierowania różnymi przedsiębiorstwami, niekoniecznie pocztowymi. Jestem cybernetykiem i ekonomistą.

"Zmiany są nie po to, żeby zwiększać przychody, ale po to, żeby utrzymać obecne zatrudnienie". Kto to powiedział?
Zaskoczył mnie pan, bo ja tego nie powiedziałem.

A jednak - powiedział Pan, w wywiadzie.
To są słowa wyrwane z kontekstu. Nie jest to wywiad autoryzowany przeze mnie. Jest to totalna bzdura.

Dlaczego? Mam wrażenie, że takie nastawienie jest obecne i w środowisku pocztowym, i poza nim. Na przykład wiceminister infrastruktury wypowiadał się podobnie. Kwestia ochrony miejsc pracy, zapowiedzi, że nie będzie redukcji zatrudnienia - słowem, wewnętrzny spokój zamiast zysku...
Idealnym rozwiązaniem byłaby obrona wszystkich miejsc pracy. Ale wyznacznikiem poziomu zatrudnienia jest nasze powodzenie na rynku, który jest coraz bardziej konkurencyjny.

Czy porównywał Pan efektywność funkcjonowania Poczty Polskiej z pocztą brytyjską, niemiecką albo czeską?
Tak. Jeśli chodzi o pocztę niemiecką, jesteśmy daleko w tyle. Natomiast generalnie Poczta Polska realizuje standardy jakościowe określone przez organizacje międzynarodowe, a nasze wyniki na tle wyników osiąganych przez inne poczty nie są takie złe.

Sprzedaż na jednego zatrudnionego jest 4-6 razy niższa niż w wypadku poczt zachodnioeuropejskich.
Tak, ale trzeba wziąć poprawkę na siłę nabywczą pieniądza.
Ceny podstawowych usług w Wielkiej Brytanii są prawie takie same jak w Polsce. Przesyłka zwykła i priorytetowa kosztują 0,21 funta i 0,28 funta, co oznacza 1,2 zł i 1,6 zł, a w Polsce 1,3 zł i 2 zł. Nasze listy są droższe. Polecony zwykły w Wielkiej Brytanii kosztuje ok. 5 zł, priorytetowy 6 zł, w Polsce około 4 zł. W sumie ceny są podobne, jeżeli są różnice, to niewielkie i w obie strony.
Jednak w skali całej zachodniej Europy jesteśmy o 20-30 proc. z cenami niżej.

Poczta Polska dostarcza w dni robocze 9-10 mln przesyłek dziennie. W Wielkiej Brytanii 80 mln, 8-9 razy więcej, mając tylko dwukrotnie większe zatrudnienie.
W Wielkiej Brytanii poczta tylko doręcza przesyłki, a Poczta Polska wykonuje inne czynności, które przynoszą dochody. PP działa także na rynku usług finansowych, ubezpieczeniowych, logistycznych, a Royal Mail nie wszystkie te obszary obsługuje.

W Portugalii jest 5 mln przesyłek dziennie, a tylko 16 tysięcy zatrudnionych.
No i co z tego wynika?

To, że niezależnie, czy mierzy się liczbą przesyłek, czy wpływami, efektywność pracownika Poczty Polskiej jest znacznie niższa niż w Europie Zachodniej.
Gdyby porównać Pocztę Polską do poczty chińskiej na przykład, to przychody PP wynoszą 2 mld dolarów, a tamtej 5 mld dolarów. Dlaczego pan tego przykładu nie używa?

A jak Pan myśli? [śmiech]
Oczywiście, chcę tak zarządzać Pocztą Polską, żeby równać do najlepszych.

Jaka jest skala nadzatrudnienia w Poczcie Polskiej? To znaczy, o ile można by zmniejszyć zatrudnienie bez szkody dla jakości usług?
Mam pogląd na ten temat, ale wolałbym nie przytaczać liczb. Nie wszystko zostało dokładnie zbilansowane.

Dlaczego?
W okresie zmian, które są teraz przeprowadzane, nie jest to możliwe. Nie mamy jeszcze rozwiązanego problemu wejścia na rynki, na których działamy w sposób szczątkowy, a na których chcielibyśmy zaistnieć na dużą skalę. Być może będzie potrzebne tylko przekwalifikowanie, a nie zwolnienia, ale niewątpliwie nadzatrudnienie istnieje.

Doświadczenie innych restrukturyzowanych firm wskazuje, że wynosi ono ok. 30 proc.
Do 30 proc. Mówi się o 20 proc. My chcemy na tyle zwiększyć przychody, żeby obronić zatrudnienie. Pracujemy też nad pakietem socjalnym.

Ile jest związków zawodowych w Poczcie Polskiej?
Samych central 10, organizacji zakładowych blisko 300.

Ile osób jest chronionych?
Mamy orientację, ile nas kosztują związki zawodowe.

Ale ile?
Myślę, że to niekoniecznie jest takie ważne.

Dotychczas najlepszym rokiem był rok 2003, kiedy wynik netto wyniósł 90 mln zł. Jak było w 2004?
Wynik finansowy był lepszy niż w 2003 roku. Ale wynik nie jest sprawą najważniejszą. Poczta potrzebuje środków na rozwój. Konieczne będą kredyty. Wynik na 2005 rok może być niższy w związku z kosztami obsługi kredytów.

W poprzednich latach poprawa wielkości sprzedaży wynikała tylko z podwyżek cen. Wzrost cen usług wyprzedzał wyraźnie poziom inflacji.
2004 rok był pierwszym rokiem, kiedy podwyżki cen były minimalne, niecałe 3 proc. W 2005 roku podwyżki też były niewielkie. Polityka cenowa Poczty nie polega na tym, by wykorzystywać pozycję monopolistyczną. Próbujemy dostosowywać nasze ceny do takiego poziomu, żeby były konkurencyjnymi cenami.

Dlaczego Poczta straciła usługi kurierskie? I czy ta sytuacja może się powtórzyć w kolejnych etapach otwierania rynku?
Odpowiedź jest bardzo prosta: bo nie zorganizowaliśmy się w odpowiednim czasie, jeśli chodzi o obsługę tego rynku. I to jest dla nas nauczką - jeżeli nie przygotujemy się organizacyjnie i mentalnie do otwarcia rynku, to historia może się powtórzyć.

Przedstawili Państwo ostatnio ogromny program inwestycyjny - na ponad 3 mld zł w 3 lata. A jak było z inwestycjami w poprzednich latach?
Napotykamy duże kłopoty w realizacji zadań, ale nie z powodu złej organizacji pracy. Wynika to z przepisów i procedur w systemie zamówień publicznych.

Ile kosztowały inwestycje w ubiegłym roku?
Zrealizowaliśmy niecałe 60 proc. planów, wydaliśmy ponad 300 mln zł.

W 2003 roku była to podobna kwota przy znacznie większych planach. A jaki jest plan na ten rok?
Plan na ten rok wydaje się realny. Jeżeli nie będzie przeszkód innych niż te, których się spodziewamy, to powinniśmy go zrealizować w 100 proc.

No ale tych inwestycji powinno być za 800-900 mln zł.
My mówimy o nakładach, a pomijamy kwestie finansowania tych inwestycji. Tak już jest w tym roku, że potrzeby i możliwości inwestycyjne są większe niż możliwości sfinansowania. Nawet gdyby nie było problemów proceduralnych, to nie bylibyśmy w stanie realizować wszystkich inwestycji, które powinniśmy.

Właściwie dlaczego Poczcie nie udało się znaleźć finansowania na całość planów?
Nie wszystkie źródła finansowania są dostępne dla przedsiębiorstwa państwowego. Spółka prawa handlowego daje większe możliwości.

A może banki przewidują, że Poczta będzie miała kłopoty po otwarciu rynku i dlatego są wstrzemięźliwe?
Nie ma takich obaw.

Zmniejszenie zatrudnienia o 10 tysięcy osób dałoby w ciągu roku 300 mln zł oszczędności. Byłyby środki, prawda?
Gdyby wszystkie oszczędności zasiliły wynik operacyjny, to oczywiście, że tak.

Więc program inwestycyjny rysuje się mgliście, ponieważ działań restrukturyzacyjnych nie przeprowadzono i brakuje środków.
Działanie restrukturyzacyjne nie zostały zaniechane. Są przygotowywane od roku i będą realizowane lada moment.

Mówię, o tym, czego nie zrobiono przez wiele lat. Poczta była źle zarządzana.
Myślę, że jest sporo racji w tym, co pan mówi. Te poczty, które wcześniej przystąpiły do restrukturyzacji, są zdecydowanie sprawniejsze niż Poczta Polska.

Jaka jest relacja przychodów z usług pocztowych do pozostałych przychodów?
Ponad 70 proc. to przychody z usług pocztowych. Chcemy te proporcje zmieniać, żeby w przyszłości mniej więcej po jednej trzeciej przychodów pochodziło z usług pocztowych, logistycznych i finansowych. Pewna redukcja przychodów z usług pocztowych i tak nastąpi. Nigdy tak nie było, żeby po uwolnieniu rynku monopolista nadal miał 100 proc.

Ile osób będzie pracowało w Poczcie Polskiej i jakie przychody będzie miała Poczta w 2008 roku?
Muszę odpowiadać?

Pytanie jak pytanie...
Zakładamy 7-procentowy wzrost przychodów przez najbliższe 3 lata. Jeśli wszystko zrealizujemy, poziom zatrudnienia będzie bliski obecnemu. Chciałbym odnieść taki sukces jak poczta niemiecka, gdzie po chwilowej redukcji, a raczej wymianie kadry, zatrudnienie zaczęło rosnąć, poczta stała się pocztą globalną.

Dlaczego jest Pan przeciwny prywatyzacji Poczty?
Nie jestem przeciwny.

Powiedział Pan to w jednym z wywiadów.
Prywatyzacja to kolejny etap. Upublicznienie Poczty Polskiej jest jak najbardziej konieczne, ale dopiero w przyszłości. Najpierw komercjalizacja.

Skomercjalizowanie to jest słowo wytrych. Albo się firmą dobrze zarządza, albo nie.
Niezupełnie, prawo inaczej podchodzi do spółek prawa handlowego, a inaczej do przedsiębiorstw państwowych. Nie ma tu równości podmiotów.

Jakie są trzy strategiczne cele Poczty Polskiej na najbliższe lata?
Cel podstawowy, na gruncie którego budowane są wszystkie inne, to osiągnięcie przychodów na wyznaczonym poziomie. Po drugie, musimy zapewnić jakość usług na poziomie, który pozwoli konkurować jakością z innymi podmiotami i operatorami. A w związku z tym cel trzeci to zrealizowanie programu inwestycyjnego, który pozwoli konkurować również cenami.

Wskaźnikiem jakości jest szybkość dostarczania. W Wielkiej Brytanii w jeden dzień dostarczanych jest 92 proc. przesyłek, w Polsce potrzeba na to trzech dni.
Znowu pan porównuje poczty, które mają inne sposoby liczenia wskaźnika terminowości. Wskaźnik D+1 dla przesyłek priorytetowych wynosi w Polsce ponad 96 proc. Mamy jedne z najlepszych wskaźników terminowości z wszystkich krajów europejskich.

No dobrze, a ile przesyłek poczty ekonomicznej jest dostarczanych w ciągu jednego dnia?
Nie ma takich badań, ponieważ ta poczta z założenia dostarczana jest według wskaźnika D+3.

Czy jest Pan zadowolony z tego, ze poczta ma trzy dni na dostarczenie przesyłek?
Tak, bo tak jest opisany produkt. Klient ma prawo się zdecydować, czy chce mieć przesyłkę następnego dnia, czy po trzech dniach.

A może przesyłka ekonomiczna też powinna być dostarczana tak szybko, jak to możliwe?
To są dwa różne produkty o różnych cenach.

Poczta Polska nie publikuje swoich danych finansowych w internecie. Dlaczego?
Przekazywane są na bieżąco do mediów. Publikujemy raport roczny. Natomiast nie jesteśmy spółką prawa handlowego i nie musimy upubliczniać swoich wyników. Nie wszystkie poczty to robią.

Ile wyniosły koszty ogólnego zarządu w ubiegłym roku?
Są zdecydowanie niższe niż w 2003 r.

W 2003 roku Poczta wydała na promocję i marketing 15 mln zł. A w 2004?
Na pewno zdecydowanie mniej. A w 2005 roku planujemy jeszcze mniej niż w 2004.

Tak powinno być?
Na promocję i reklamę wydajemy zdecydowanie mniej pieniędzy niż inne firmy pocztowe na świecie. Ale w naszych warunkach to jest odpowiedni poziom.

Dla mnie jest to zaskakująco mało.
Poczta jest dość specyficzna. Marka jest znana, produkty podstawowe są znane, takie same na całym świecie, i nie trzeba ich już promować. Jest kwestia nowych rodzajów działalności i wtedy, kiedy będziemy chcieli w sposób znaczący wejść na rynek usług finansowych, logistycznych czy ochroniarskich, to będzie nas to kosztowało po stronie promocji, niestety, dużo.

Dlaczego niestety?
Poczta jest w kręgu zainteresowań polityków. Koszty promocji i marketingu są u nas niskie, ale jak trzeba je zanegować, to okazuje się, że jest tych wydatków za dużo.

Spotkał się Pan z takimi zarzutami?
Oczywiście.

O ile poprawiłby Pan wynik, gdyby była to Pana prywatna firma? O ile by Pan koszty zredukował?
Na pewno można poprawić wynik, na pewno są duże rezerwy, jeżeli chodzi o koszty. Myślę, że koszty można ograniczyć o jakieś 20 proc.

Dlaczego tego do dziś nie zrobiono?
Nie wiem, należałoby zapytać moich poprzedników.

A jeżeli Pana odwołają za trzy miesiące, to będzie Pan kolejnym poprzednikiem, który nie zrobił tego, co trzeba?
Przepraszam bardzo, parę rzeczy zostało przygotowanych i parę rzeczy zostało zrobionych. Została poprawiona efektywność gospodarowania majątkiem. Na ukończeniu jest system zarządzania nieruchomościami. Zmiana struktury organizacyjnej też poprawi efektywność. Przygotowano komercjalizację Poczty Polskiej.