Skok na państwo

Dodano:   /  Zmieniono: 
Jak powstała i działa polska mafia?
Wielką akcję wymierzoną przeciwko polskiej mafii przeprowadzą wkrótce Centralne Biuro Śledcze, UOP i Interpol - do-wiedzieliśmy się nieoficjalnie. Aresztowani mają zostać nie tylko pospolici gangsterzy, lecz także adwokaci, przedstawiciele wymiaru sprawiedliwości, policjanci, urzędnicy państwowi. Szacuje się, że zatrzymanych będzie ponad 30 osób, w tym ukrywający się za granicą bossowie "Pruszkowa". Polskie władze zamierzają więc wreszcie przyznać, że w naszym kraju istnieje mafia. Przez całe lata 90. szefowie Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i policji twierdzili tymczasem, że mafii w Polsce nie ma. Były tylko zorganizowane grupy przestępcze.

Mafia to nie partia czy firma. Mafii się nie zakłada. Ona jest jak choroba zakaźna: gdy wirus lub zarazki znajdą dostatecznie wielu nosicieli, zaczyna się epidemia - mówi Jan Maria Rokita, poseł AWS-SKL, przewodniczący sejmowej Komisji Spraw Wewnętrznych i Administracji. Jego zdaniem, mafia jest tym, czym szuler przy stole. Nie można z nim wygrać, traktując go jak uczciwego gracza.

Mafia w mafii
Zalążki struktur polskiej mafii pojawiły się już pod koniec istnienia PRL. To wtedy tysiące pracowników milicji, SB i MSW postanowiło wykorzystać swoje układy do robienia interesów. Zajęli się handlem paliwami, alkoholem, założyli firmy ochroniarskie, zainteresowali się usługami finansowymi, działalnością parabankową, handlem zagranicznym.
- Prawie 80 proc. znanych przywódców polskiego podziemia było informatorami bądź tajnymi współpracownikami SB, WSW i milicji - mówi były zastępca szefa Zarządu Śledczego UOP.
Pieniądze zdobywano głównie z trzech źródeł: przemytu i handlu alkoholem, handlu bronią oraz narkotykami. - Kluczem do tzw. afery alkoholowej jest luka w przepisach regulujących import spirytusu. Luka ta powstała z inspiracji pułkownika S. z warszawskiej SB, który miał haka na wysokiego urzędnika Ministerstwa Finansów, odpowiedzialnego za przygotowywanie aktów wykonawczych - opowiada funkcjonariusz UOP. Pułkownik S. przez podstawione osoby sprowadził kilka milionów litrów spirytusu. Pierwszy wiedział też o wprowadzeniu na kilkadziesiąt godzin zerowej stawki podatkowej na alkohol. Polskie przejścia graniczne jednej nocy przekraczało wówczas kilkaset tirów ze spirytusem.
W wypadku handlu bronią wystarczyło przyznać koncesje odpowiednim firmom, na przykład kierowanym przez pana P. czy braci D. Referencje wystawiał im M., wysoki oficer WSW. M. brał też na siebie ochronę interesów przed wścibstwem kontrwywiadu. Do ochrony nielegalnych transportów wciągnięto żołnierzy szybko rosnącego w siłę gangu pruszkowskiego, a ich szefa, Pershinga, dopuszczono nawet do udziału w podziale zysków.
W handlu narkotykami wykorzystywano kanały, z których służby specjalne PRL korzystały już w latach 70., na przykład w głośnej aferze "Żelazo". Po towar nie wysyłano zresztą byle kogo. Jeden ze znanych poznańskich biznesmenów spędził na przykład kilka miesięcy w krajach "złotego trójkąta", a po powrocie zaczął ro-bić interesy na wielką skalę. Dwaj inni biznesmeni utworzyli filię swojej firmy w Houston w Teksasie i stamtąd prowadzili ożywione interesy z Kolumbią. Wyczarterowany przez nich samolot bardzo często latał do Cali lub Medellin, a potem lądował na wyspach Morza Karaibskiego, gdzie ładunek przepakowywano na statki.

Kariera Dyzmy
Szybko powstał układ, którego mózgiem byli dawni oficerowie służb specjalnych PRL. Drugi szereg stanowili szantażowani przez nich lub "kupieni" urzędnicy państwowi, funkcjonariusze policji, pracownicy wymiaru sprawiedliwości. W trzecim szeregu znalazło się miejsce dla tzw. dyzmów, czyli postaci z półświatka, którzy w krótkim czasie stali się bogatymi biznesmenami lub zaczynali robić szybką karierę w parlamencie, administracji państwowej czy samorządach.
- Dyzmowie to były postacie od początku wykreowane i ściśle kontrolowane - tłumaczy prokurator Prokuratury Krajowej. Dyzmami byli na przykład bracia S. i Stanisław M. z Pomorza, poseł K. z Radomia (trafił nawet do Politycznego Komitetu Doradczego przy Ministrze Spraw Wewnętrznych i miał dostęp do najściślejszych tajemnic państwa), przedsiębiorca P. z Lubelszczyzny, radny T. z Warszawy czy kilku znanych biznesmenów z Poznania. Pozostawali oni w ścisłych związkach z gangsterami. Dyzmami zostawali też często cinkciarze. Jeden z nich jest dziś wpływowym biznesmenem na wybrzeżu, a w poprzedniej kadencji był posłem. Inny był senatorem. To jemu Ireneusz S., były wicepremier, przekazał informację o terminie zmian w prawie dewizowym. - Pionierzy przestępczości zorganizowanej w Polsce mają bardzo podobny, cinkciarski rodowód i często jedno miejsce "urodzenia" - dworzec Keleti w Budapeszcie. Tam w latach 70. spotykali się i handlowali złotem i walutą - mówi Adam Rapacki, zastępca komendanta głównego policji, nadzorujący Centralne Biuro Śledcze.

Wojna na górze
Już w połowie lat 90. układ wymknął się spod kontroli. Mafia dysponowała wtedy kapitałem szacowanym na miliard dolarów. - Dysponując takimi pieniędzmi, można bez trudu przekonać urzędnika, by dokonał takiego, a nie innego zapisu w rozporządzeniu zrozumiałym tylko dla specjalistów. Można przekonać prokuratora do umorzenia postępowania, sędziego - do oddalenia oskarżenia, a samorządowców - do sprzedaży gruntów określonym osobom. Można wreszcie udzielać pożyczek na bardzo korzystnych zasadach, a potem je umarzać. Mając takie pieniądze, można mieć już rzeczywisty wpływ na gospodarkę i politykę - tłumaczy oficer UOP pracujący w Wydziale Ochrony Ekonomicznych Interesów Państwa.
Wraz z wielkimi pieniędzmi pojawiły się też konflikty interesów. Ich wyrazem były nie tylko strzelaniny między pospolitymi gangsterami, ale także zagadkowe śmierci. Ginęli przede wszystkim ludzie dysponujący wiedzą o polskiej mafii. Już w 1991 r. przed własnym domem zastrzelono Andrzeja S., byłego wysokiego funkcjonariusza kontrwywiadu MSW, potem głównego specjalistę ds. rozliczeń dewizowych w Ministerstwie Finansów, a wreszcie doradcę finansowego Marka P. w Towarzystwie Handlu Międzynarodowego DAL SA, sprzedającym m.in. broń. W 1991 r. ginie także Walerian Pańko, prezes NIK. Auto, którym jechał, rozpadło się na dwie części. Wkrótce po wypadku policyjna agentura doniosła, że w półświatku mówiono o zamrożeniu części ramy samochodu służbowego Pańki ciekłym azotem. Nie tylko wdowa po byłym prezesie NIK nie wierzy, że był to wypadek. W 1997 r. zastrzelony zostaje gen. Marek Papała, były komendant główny policji. W ubiegłym roku samobójstwo popełnia w niejasnych okolicznościach Ireneusz S., były wicepremier, były szef GUC.
We wszystkich tych sprawach pojawiają się nazwiska Mieczysława Z., braci D. i generała S. Bracia D. i generał S. zajmowali się głównie handlem bronią i na tym polu współpracowali m.in. z Andrzejem S. Braci D. i generała S. dobrze znał Marek Papała. Ich interesy polecił przed śmiercią skontrolować Walerian Pańko. Mieczysław Z., były funkcjonariusz oddziałów antyterrorystycznych milicji, pracował jako kierowca i ochroniarz Andrzeja S., był też najważniejszym świadkiem w sprawie śmierci generała Papały. Mieczysław Z. znał również dobrze kierowcę Waleriana Pańki. Ponadto prowadził wspólne interesy z Ireneuszem S. W ubiegłym roku Z. zaginął podczas wycieczki do Egiptu, gdzie pojechał nurkować.

Niebezpieczne związki
- Najważniejsze są dla mafii wpływy polityczne, dają bowiem naprawdę duże pieniądze - dzięki licencjom, kontraktom, zamówieniom publicznym, koncesjom, wpływowi na kształt ustaw i aktów wykonawczych - tłumaczy policjant z CBŚ. Dzięki tym wpływom mafiosi są praktycznie nietykalni dla organów ścigania. - Przez lata nie mogliśmy się dobrać do Andrzeja K., jednego z bossów. Zna on dobrze bardzo wysokiego urzędnika państwowego, z którym grywa w tenisa, zna prezesów największych polskich firm, znał też agenta rosyjskiego wywiadu, którego u siebie gościł - mówi emerytowany policjant z Wydziału do Walki z Przestępczością Zorganizowaną. Oficer wysokiej rangi, który ostatecznie podjął decyzję o aresztowaniu K., został "przesunięty" na inne stanowisko.
O wpływach polskiej mafii świadczą zapiski w laptopie Leszka D. (ps. Wańka) czy notatki zastrzelonego kilka lat temu Wiesława N. (ps. Wariat) z "Wołomina". Dla tak zwanej łódzkiej ośmiornicy pracował wysoki urzędnik Ministerstwa Rolnictwa i naczelnik wydziału Urzędu Kontroli Skarbowej w Łodzi. Grupa szantażowała też jednego z byłych wojewodów. Zdaniem Andrzeja Kozdraja, zastępcy naczelnika Wydziału do Walki z Przestępczością Zorganizowaną w łódzkiej policji, szef mafii, Tadeusz M., przez dziesięć lat wymykał się wymiarowi sprawiedliwości, gdyż miał powiązania z urzędnikami państwowymi, prokuratorami i policjantami.
- Do gabinetu Ireneusza S., prezesa GUC, Pershing wchodził jak do siebie - mówi prokurator zajmujący się powiązaniami szefa "Pruszkowa" z urzędnikami państwowymi i politykami. Leszek D. (ps. Wańka), następca Pershinga, był z kolei przyjmowany przez jednego z poprzednich prezydentów Warszawy i prowadził interesy z kilkoma warszawskimi radnymi. Zatrzymany niedawno Krzysztof P., biznesmen oszust ze Śląska, prowadził wspólne interesy z wiceprezesem sądu okręgowego, startował też w wyborach do Senatu. Gdy miał kłopoty z powodu niepłacenia cła, pomógł wspomniany już Ireneusz S. Interesy z Krzysztofem P. prowadził też poseł Marek K.
Ekspansji mafii sprzyja to, że nadal nie ma ustawy o finansowaniu partii, przez co politycy nie stronią od przyjmowania brudnych pieniędzy na finansowanie kampanii. - Mamy dowody, że mafia dotarła już do związków zawodowych, finansuje fundacje i stowarzyszenia, przejmuje udziały w spółkach giełdowych, wykupuje akcje banków, nieruchomości - mówi oficer CBŚ. - Tak długo, jak długo mafia może działać, fikcją jest zasada państwa prawnego, nieczytelne są reguły życia publicznego, ograniczone działanie rynku - uważa prof. Lech Kaczyński, minister sprawiedliwości. - Mafia to alternatywne państwo. A Polska jest za biedna, by utrzymywać dwa państwa - konkluduje Jan Maria Rokita.
Więcej możesz przeczytać w 47/2000 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.