Asystent Gruszki nadal oskarżonym

Asystent Gruszki nadal oskarżonym

Dodano:   /  Zmieniono: 
Warszawski sąd nie umorzył sprawy oskarżonego o zamiar szpiegostwa na rzecz Rosji Marcina T. - byłego asystenta społecznego b. szefa sejmowej komisji śledczej ds. PKN Orlen Józefa Gruszki.
Po zamkniętym dla prasy posiedzeniu Sąd Okręgowy w Warszawie oddalił wniosek obrony, która chciała umorzenia postępowania z  powodu "braku cech przestępstwa". Obrona złożyła wtedy kolejny wniosek: o zwrot sprawy prokuraturze. Sąd rozpatrzy go 16 stycznia.

Termin rozpoczęcia właściwego procesu sąd wyznaczył już wcześniej na 6 lutego. Sąd zbiera się przed procesem na zamkniętym posiedzeniu, by rozpatrzyć wnioski obrony - o umorzenie sprawy bądź o jej zwrot prokuraturze.

"Brakuje dowodów winy" - mówiła dziennikarzom obrońca T. mec. Magdalena Bentkowska. "Wniosek obrony nie pozwala na stwierdzenie, że w sprawie jest oczywisty brak podstaw do oskarżenia" -  powiedział dziennikarzom sędzia Wojciech Małek. Dodał, że nie oznacza to, że sąd uznał winę oskarżonego; to będzie ustalone w  trakcie procesu.

Chodzi o kontakty T. z Semenem Sustawowem, III sekretarzem ambasady Rosji i oficerem wywiadu Rosji, z którym T. - według prokuratury - spotkał się "co najmniej jedenastokrotnie" od  września 2003 r. do października 2004 r. w stołecznych lokalach. Zdaniem prokuratury, T. "zadeklarował, albo co najmniej godził się, za wynagrodzeniem, na przekazywanie informacji, o które zwróci się do niego wymieniony pracownik wywiadu".

Marcin T. ma odpowiadać z wolnej stopy, grozi mu do 8 lat więzienia. Nie przyznaje się do winy. Po posiedzeniu powiedział dziennikarzom, że nigdy nie deklarował gotowości do współpracy i  nie wiedział, że Sustawow - jak zaznaczył - jego rówieśnik, może być oficerem wywiadu.

Będący podstawą zarzutu art. 130 par. 3 Kodeksu karnego stanowi: "kto w celu udzielenia obcemu wywiadowi wiadomości (których przekazanie może wyrządzić szkodę Rzeczypospolitej Polskiej - PAP) gromadzi je lub przechowuje, wchodzi do systemu informatycznego w  celu ich uzyskania, albo zgłasza gotowość działania na rzecz obcego wywiadu przeciwko RP, podlega karze pozbawienia wolności od  6 miesięcy do lat 8".

To, że aresztowano asystenta jednego z członków komisji śledczej, ujawnił w marcu 2005 r. w wywiadzie radiowym zastępca prokuratora generalnego Kazimierz Olejnik (nie powiedział, o którego posła chodzi). Wkrótce potem rzecznik warszawskiej prokuratury okręgowej Maciej Kujawski potwierdził, że chodzi o byłego asystenta Gruszki, który to asystent "co najmniej wyraził gotowość współpracy z obcym wywiadem". Marcin T. zajmował się funduszami unijnymi w  Wojewódzkim Urzędzie Pracy w Warszawie.

Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego ujawniła wtedy, że w lutym 2005 r. na podstawie jej materiałów prokuratura wszczęła śledztwo. 3 marca T. został zatrzymany, a 5 marca - aresztowany (na trzy miesiące). Oficer obcego wywiadu, który od 2003 r. kontaktował się z T., opuścił terytorium RP na żądanie Polski.

Podczas przesłuchania w prokuraturze T. miał przyznać, że zgodził się na współpracę z Sustawowem. Później zmieniał wyjaśnienia i  zarówno w prokuraturze, jak i przed sejmową komisją śledczą -  gdzie był przesłuchiwany już po uchyleniu aresztu - zapewniał, że  takiej gotowości nie wyrażał.

Dodał, że w trakcie spotkań z Sustawowem nie miał świadomości, iż  jest on szpiegiem, a dowiedział się o tym dopiero od ABW w  październiku 2004. Oficerowie ABW mieli go zapewnić, że nie jest o  nic podejrzewany. Od tamtego spotkania nie utrzymywał już żadnych kontaktów z Sustawowem. T. twierdził, że w lutym 2005 r. ABW zmusiła go do przyznania się.

T. utrzymywał, że z Rosjaninem łączyły go zainteresowania stosunkami amerykańsko-rosyjskimi, na temat których miał pisać pracę dyplomową. Powiedział, że prosił go o pomoc w tłumaczeniu rosyjskojęzycznych tekstów na ten temat, zaś Sustawow poprosił o  przygotowanie materiału nt. wykorzystania funduszy unijnych w  Polsce. T. podkreślał, że były to materiały pisane na podstawie ogólnie dostępnych informacji w internecie. Przyznał, że pożyczał od Sustawowa pieniądze oraz że płacił on za obiady.

Prawicowi członkowie komisji śledczej uważali, że sprawę nieprzypadkowo ujawniono dopiero po tym, jak prezydent Aleksander Kwaśniewski odmówił stawienia się przed komisją; twierdzili, że  chodziło o odwrócenie uwagi opinii publicznej od tego faktu. "Jeżeli komuś się wydaje, że sprawę o charakterze szpiegowskim można sprokurować z dnia na dzień, to jest w dużym błędzie" -  mówił wtedy Olejnik.

Sprawę wyjaśniała sejmowa Komisja ds. Służb Specjalnych. "ABW nie  popełniła żadnych błędów w sprawie Marcina T." - zapewniał ówczesny szef ABW Andrzej Barcikowski. "Marcin T. wiedział, co  robi, i przyznał się" - dodał. Według ówczesnego członka speckomisji Zbigniewa Wassermanna (PiS) - dziś koordynatora służb specjalnych - być może T. w ogóle nie popełnił żadnego przestępstwa.

em, pap