Głos Europy

Dodano:   /  Zmieniono: 
Parlament Europejski walczy o swoje miejsce na scenie politycznej kontynentu. Dlatego tak głośno wypowiada się w kwestii unijnego budżetu - to jeden z nielicznym momentów, gdy ktoś na niego zwraca uwagę.
PE, mimo że Europejczycy wybierają go od 1979 roku, cały czas traktowany jest jak piąte koło u wozu. Powszechnie uważa się go za dom spokojnej starości dla zasłużonych polityków, ewentualnie miejsce, gdzie pojawiają się różni europejscy ekscentrycy - wystarczy przypomnieć bardzo efektowną kampanię wyborczą Ciccioliny. Brak jasnego określenia jego roli sprawiał, że nikt nie traktował tego ciała poważnie. Działała tu stara jak świat za zasada, że duży może więcej, a ze słabymi nikt się nie liczy.

Dwa lata temu to się zmieniło. PE, po rozszerzeniu unii, został powiększony, ale także zwiększono jego uprawnienia - musi on m.in. zaakceptować budżet wspólnoty. Europarlamentarzyści wreszcie poczuli, że coś od nich zależy i starają się to wykorzystać. Już raz dali pokaz siły, gdy bardzo długo blokowali zatwierdzenie Komisji Europejskiej Jose Manuela Barroso - zgodził się na nią dopiero, gdy wycofano z niej kontrowersyjnego Włocha Rocco Buttiglione. Teraz pewnie będzie podobna wojna, być może nawet budżet ulegnie niewielkim modyfikacjom. Ale nie ma w tym nic złego. Europarlament to jedyna instytucja wspólnoty, o której kształcie decydują mieszkańcy Europy. Lepiej, gdy ważne decyzje podejmują jej przedstawiciele, a nie wszystko rozstrzyga się na brukselskich korytarzach.

Agaton Koziński