Dwa lata temu to się zmieniło. PE, po rozszerzeniu unii, został powiększony, ale także zwiększono jego uprawnienia - musi on m.in. zaakceptować budżet wspólnoty. Europarlamentarzyści wreszcie poczuli, że coś od nich zależy i starają się to wykorzystać. Już raz dali pokaz siły, gdy bardzo długo blokowali zatwierdzenie Komisji Europejskiej Jose Manuela Barroso - zgodził się na nią dopiero, gdy wycofano z niej kontrowersyjnego Włocha Rocco Buttiglione. Teraz pewnie będzie podobna wojna, być może nawet budżet ulegnie niewielkim modyfikacjom. Ale nie ma w tym nic złego. Europarlament to jedyna instytucja wspólnoty, o której kształcie decydują mieszkańcy Europy. Lepiej, gdy ważne decyzje podejmują jej przedstawiciele, a nie wszystko rozstrzyga się na brukselskich korytarzach.
Agaton Koziński