Drewniane uszy

Dodano:   /  Zmieniono: 
Drapieżny kraj, w którym szansę na sukces mają tylko ludzie umiejący się sprzedać - taki obraz Polski wyłonił się z ponad stu scenariuszy filmu o współczesności. Konkurs ogłosili w prasie, radiu, telewizji i Internecie Fundacja Wyzwania oraz reżyser Andrzej Wajda.


Nas, Polaków, najlepiej może opisać Murzyn. Tylko z jego perspektywy dostrzeżemy skrajną ksenofobię, brak tolerancji i odrzucanie innych - stwierdza Zbigniew Działa z Jarosławia, uczestnik konkursu, na co dzień prowadzący biuro rachunkowe. Właśnie Afrykańczyk jest głównym bohaterem jego pomysłu na scenariusz. Wraz z żoną Polką przyjeżdża do miasteczka, gdzie oboje znajdują pracę. Po jakimś czasie Murzyna opuszcza żona, zostawiając mu dwie córeczki. Trudna sytuacja rodzinna i materialna oraz fakt, że "obcy" jest katolikiem i służy do mszy, zjednują mu sąsiadów, którzy w końcu obdarzają go zaufaniem i wybierają na posła. - W finale chciałbym go uczynić prezydentem wszystkich Polaków - mówi Działa.
Beata Chodera, studentka poznańskiego uniwersytetu, proponuje akcję osadzić w Pradze, chcąc pokazać, że naszą rzeczywistość opisywać należy przez pryzmat kosmopolityzmu. Uważamy się za obywateli świata, których cechować powinna tolerancja i akceptacja, tymczasem nie potrafimy zrozumieć najbliższych. Bohaterkami historii Chodery są matka i córka. Dzielą je wzajemne pretensje. Matka pochodząca z domu pozbawionego miłości także nie potrafi kochać. Samotnie wychowuje dziecko, nie wiedząc, kto jest jego ojcem. Dopiero kiedy córka ucieka z domu, postanawia ją odnaleźć nie tylko w sensie fizycznym, lecz również emocjonalnym. - Film rozprawiałby się także z życiem w wielkim mieście - planuje Beata Chodera. - Sama pochodzę z małej miejscowości. Studiując w Berlinie i Londynie, przekonałam się, jak wyalienowanym można być w obcej metropolii, jak destrukcyjnie ona działa. Stąd wątek ukazujący młodość matki, która przyjeżdża do Pragi na studia i podczas alkoholowej imprezy zachodzi w ciążę.
Do rodzinnych korzeni odwołuje się Maria Eliza Steinhagen, z wykształcenia geolog. Proponuje Andrzejowi Wajdzie zrealizowanie filmu na podstawie własnej powieści "Cielętniki" (wydanej właśnie przez Apolicum), opisującej drugą wojnę światową z perspektywy kilkuletniej dziewczynki. Wojna - zastająca bohaterkę w polskim dworze w Cielętnikach koło Radomska - toczy się w lasach, gdzie ukrywają się oddziały AK. Nie sprowadza się jednak tylko do bitew, pacyfikacji i prześladowań. W pamięci dziecka pozostaje wyprawiany do partyzantów w tłusty czwartek wóz drabiniasty z pączkami usmażonymi przez mamę czy zabawy w dwunastohektarowym parku. - Gdyby nie polskie dwory, AK nie odniosłaby aż tylu sukcesów - przypomina Steinhagen. Twierdzi, że film o tej tematyce przyciągnąłby sporą widownię. - To oczywiste, jeśli weźmie się pod uwagę zainteresowanie odzyskiwaniem utraconych po wojnie dworków - zapewnia autorka. - Poza tym Polacy są z gruntu patriotami i mają ciepły stosunek do kraju i jego przeszłości.
Nadszedł też czas na rozliczenia z obecnym systemem - uważa większość uczestników konkursu. Jacek Rujna, dziennikarz PAP, proponuje stylizowany na kino nieme film o zdradzie kapitalizmu. Jednym z bohaterów miałby być taper. Wyzwanie gonitwie za sukcesem, sławą i pieniędzmi rzucił także Rafał Przybył z Wyszanowa. Bohater projektu "Idziek", ukończywszy Sorbonę i mając przed sobą prostą drogę do kariery, postanawia uciec z miasta. - Mam dość czytania o yuppie w drogich garniturach, którzy tak naprawdę nie wiedzą, co to znaczy żyć - mówi Przybył. Uważa, iż nie chcemy się przyznać do tego, że tkwiąca w nas agresja jest skutkiem pędu za luksusem. Dopiero na prowincji dostrzega się, co jest ważne.
Na ponad tysiąc projektów, które od 1991 r. wpłynęły do Agencji Scenariuszowej nadzorowanej przez Komitet Kinematografii, zaledwie sto zostało zrealizowanych. Zdaniem Jacka Kondrackiego, dyrektora agencji, większość z nich porusza tematy aktualne. Dziwi zatem, że ostatnio w kinach pojawiają się przede wszystkim adaptacje dzieł literackich. Proces ten rozpoczął Jerzy Hoffman, który dwa lata temu przeniósł na ekran Sienkiewiczowskie "Ogniem i mieczem". Dowiódł, że do kina chodzimy również z poczucia obowiązku narodowego. Potem przyszła kolej na "Pana Tadeusza" Andrzeja Wajdy, "Quo vadis" Jerzego Kawalerowicza, "Przedwiośnie" Filipa Bajona. Do ekranizacji "Krzyżaków" przymierzają się aż dwie ekipy: Bogusława Lindy i Jarosława Żamojdy. - Rzeczywiście od kilku lat polskie kino ratują adaptacje - przyznaje Jacek Kondracki. - Ale mam nadzieję, że nadejdzie czas na kino współczesne. Wykorzystajmy zainteresowanie widzów polskim filmem.
- Niestety, nie mamy Woody’ego Allena. Gdybyż zechciał on przynajmniej na rok obiektem swego uwielbienia uczynić Warszawę zamiast Nowego Jorku - marzy Maria Czubaszek. Spośród polskich scenarzystów Allenowi dorównać mógłby Stanisław Tym, który zawojowałby polskie kina "Misiem" lat 90. (może tak się stanie za rok, gdy Sylwester Chęciński nakręci film z jego scenariuszem). Na razie krajowe realia, choć cokolwiek wykoślawione, odnaleźć możemy przede wszystkim w serialach telewizyjnych.
Dotychczas przeważnie to reżyserzy sami wymyślali fabułę, pisali dialogi i przerabiali scenariusze filmowe, nierzadko je psując. Scenarzyście nie pozostawało nic poza gestem Rejtana: - Mogliśmy rozdzierać szaty i nie podpisywać się pod filmem - mówi Ilona Łebkowska, zajmująca się dziś serialami. Autorzy scenariuszy zawsze byli słabo opłacani. Najczęściej więc pisali je z doskoku dziennikarze bądź literaci, w związku z czym w Polsce nie ma scenarzystów zawodowych. Teraz władcą na planie zdjęciowym nie jest reżyser, ale producent i to od niego głównie zależy sposób pracy nad filmem. Na razie profesjonalistów można policzyć na palcach obu rąk. - Sytuacja się jednak poprawia - zauważa Jacek Kondracki. Po sukcesach Cezarego Harasimowicza wytwórnia Stevena Spielberga DreamWorks zdecydowała się ostatnio na realizację amerykańskiej wersji komedii "Królowie życia" według scenariusza Mariusza Pujszy. Ten ostatni ma w zanadrzu jeszcze trzy projekty, które zamierza zrealizować we własnym studiu Kurka Wodna Productions: "Kurkę wodną" utrzymaną w klimacie "Różowej Pantery", "Płetwonurka" oraz film drogi, jeszcze bez tytułu. 33-letni Pujszo kilkanaście lat przebywał we Francji. Karierę rozpoczął w 1982 r. Okazuje się więc, że to nie rodzime warunki sprzyjają sukcesom.
Agencja Scenariuszowa stara się jednak jak może. Oprócz finansowania projektów, sprawowania opieki artystycznej, tworzenia banku scenariuszy czy organizowania konkursów zajmuje się również edukacją, wydając książki o tematyce filmowej. Cennymi pozycjami są: pierwszy w Polsce podręcznik pisania scenariuszy "Niedoskonałe odbicie" Macieja Karpińskiego, "Angielsko-polski słownik terminów filmowych" czy wydane ostatnio "Przygody scenarzysty" Williama Goldmana (autora między innymi "Maratończyka" i "Wszystkich ludzi prezydenta"). - Pomocny jest też Internet, skąd można ściągnąć najlepsze projekty - zauważa Kondracki. Wprawdzie warsztat scenarzysty można poznać w szkołach (najstarszą jest dwuletnie studium przy łódzkiej Filmówce), talentu nic jednak nie zastąpi. - Trzeba mieć wrażliwe ucho: albo się wie, że dialog jest "drewniany", albo się tego nie czuje i wówczas żadne kursy nie pomogą - mówi Łebkowska. Słabością polskich autorów scenariuszy jest nieumiejętność prowadzenia fabuły, konstruowania bohatera, a przede wszystkim budowania dialogów. Język postaci nie odzwierciedla ich charakteru. W życiu każdy używa innego języka - w polskim kinie wszyscy mówią tak samo.
Konkursy na pomysły filmowe (nowo powstała poznańska spółka producencka Trawiński-Cinema ogłosiła niedawno kolejny) umożliwić mają odkrycie samorodnych talentów. Gdyby spełniły swoje zadanie, może przestalibyśmy się wreszcie skarżyć na trwającą już dekadę zapaść polskiego kina.

Więcej możesz przeczytać w 49/2000 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.