W klubie hipokrytów

W klubie hipokrytów

Dodano:   /  Zmieniono: 
Zachowujcie się jak polityczni ślepcy. Nic nie widzicie, nic nie słyszycie. Zero komentarza. Wtedy zarobicie.
Romano Prodi, jako nowy premier Włoch, zaprzyjaźnił się z Władimirem Putinem. Podobnie jak wcześniej, Silvio Berlusconi. W sumie nie ma nic złego w tym, że dwa kraje robią wspólne interesy. Problem w tym, że robienie interesów z Rosją obarczone jest pewną klauzulą. O pewnych rzeczach trzeba pamiętać. Nie rozmawiamy o wewnętrznej polityce w Rosji. To znaczy rozmawiamy, ale nie krytykujemy. Nie wchodzimy na drażliwe tematy, nie czepiamy się i nie robimy głośnych uwag. Robimy - jak to określiła rządowa "Rosijskaja Gazieta - tak, jak to robią dobrzy, tolerancyjni Europejczycy.

I znowu, nie ma nic złego w tym, że dane państwo chce takich warunków przedwstępnych. W końcu nie z każdym trzeba robić interesy. W przypadku niektórych krajów UE jest jednak inaczej. Panuje niezmienne przekonanie, że rosyjskiego niedźwiedzia trzeba trzymać blisko siebie, głaskać i przytulać. Wtedy się to opłaci, bo zyskamy bezpieczeństwo energetyczne i polityczny spokój. I ubijemy przy tym interes życia.

To jest chyba właśnie ta europejska "soft power". Co innego się robi, co innego mówi i pisze. W kuluarach coś tam ponarzekamy na prawa człowieka i demokrację, oficjalnie tylko kiwamy głowami. W ten sposób ma się wszędzie przyjaciół i można o sobie mówić, że jest się zdolnym do działań dyplomatycznych i multirateralnych. Tak jest teraz w przypadku Rosji, a jeszcze niedawno było w przypadku Chin, kiedy europejskie lobby walczyło o zniesienie "niegodziwego" embarga na eksport broni do tego kraju. Tyle, że powoli Unia Europejska z klubu demokratów przekształca się w klub hipokrytów.

Grzegorz Sadowski