Gwiazda z konieczności

Gwiazda z konieczności

Dodano:   /  Zmieniono: 
Rozmowa z NOELEM GALLAGHEREM, gitarzystą zespołu Oasis
Roman Rogowiecki: - Bardzo podoba się wasz nowy album "Standing On The Shoulders Of Giant", natomiast poprzednią płytę fani przyjęli chłodno.
Noel Gallagher: - Trzeci album nie był najlepszy. Łatwo się go nagrywało, bo były na nim proste, rockowe utwory. Męczyłem się jednak, gdy je pisałem. Nie wiedziałem, co chciałem osiągnąć i najzwyczajniej przelewałem z pustego w próżne. Tak się składa, że poprzednie płyty sprzedały się znakomicie, a moim głównym celem było zapewnienie sobie wygodnego życia. Jeśli zyskuje się miano najlepszego zespołu na świecie po wydaniu drugiego krążka, pojawia się pytanie: co teraz zrobić? Męczyłem się więc, tworząc kolejne piosenki, bo nie miałem o czym pisać.
- Często skarży się pan, że największe problemy ma z tekstami, a nie z muzyką.
- Jestem dosyć zrelaksowanym facetem. Nic mnie nie denerwuje. Również nic nie wywołuje we mnie szczególnego entuzjazmu i to chyba słychać w moich tekstach. Najgorzej jest wtedy, gdy nic się w życiu nie dzieje. Wtedy trudno cokolwiek napisać. Moje życie jest całkiem normalne.
- Nikt w to nie wierzy.
- Mam więc pisać, że wstaję rano, idę po gazetę i cały dzień siedzę przed telewizorem? Taka piosenka byłaby potwornie nudna. Z drugiej strony wiem, że niektórzy artyści zbudowali swoje kariery na podobnych utworach.
- Był pan bardzo zdeterminowany, by osiągnąć sukces. Postanowił pan zostać gwiazdą i udało się.
- Znalazłem się na takim etapie życia, że nie miałem pracy, jakichkolwiek kwalifikacji zawodowych ani przyszłościowych perspektyw. Potrafiłem jedynie grać na gitarze i układać znośne melodie. Nie chciałem być kolejnym kolesiem z Manchesteru, który żyje z zasiłku lub handluje narkotykami. Chciałem mieć wielki dom, basen, rolls-royce'a, 500 gitar i milion funtów na koncie. Tak się złożyło, że teraz mam dwa duże domy, dwa baseny, dwa rolls-royce'y i 25 mln funtów w banku.
- Pamiętam pańską słynną wypowiedź w TV: "Mam wszystko, ale czy jestem szczęśliwy?".
- Nadal nie jestem szczęśliwy, bo chcę jeszcze więcej. Zrobiłem fortunę na Oasis. Denerwuje mnie jednak, że ktoś, kto siedzi za biurkiem w Nowym Jorku, zarabia dwukrotnie więcej ode mnie, choć nigdy nie napisał piosenki ani nie wziął do ręki gitary.
- Bardzo pomaga panu w życiu poczucie humoru.
- Jest wręcz konieczne. Proszę spojrzeć na show-business - to najbardziej idiotyczny interes na świecie. Fani myślą, że gwiazda musi przyjeżdżać na koncert limuzyną i gwiazda się podporządkowuje. Zupełnie podobnie jest z ciągłym noszeniem okularów przeciwsłonecznych. Może się powinno dla nich włączać dodatkowe światła?
- A co z pańskim hedonistycznym stylem życia? Jest pan dobrym przykładem dla młodzieży?
- Mój hedonizm należy do przeszłości. Wypiłem przydział swój i jeszcze kilku osób na całe życie. Myślę, że jak człowiek się rodzi, dostaje od Boga pulę narkotyków i alkoholu na całe życie, ale czasami Bóg zapomina dodać, żeby się nie spieszyć z ich wykorzystaniem. Ja się pospieszyłem, miało mi starczyć na całe życie, a już w tej chwili nic nie mam.
- A co jako wyspiarz myśli pan o zjednoczeniu Europy?
- Czy Adolf Hitler nie miał już podobnego pomysłu na zjednoczoną Europę? Powołuję się na niego, choć wiem, że to przykry przykład dla Polaka. Wspólna Europa to nie najlepszy pomysł, bo przecież przez ponad tysiąc lat każdy kraj na tym kontynencie starał się zachować odrębną kulturę. Amerykanie przyjeżdżają tu i nie mogą się nadziwić, że wystarczy pojechać godzinę w jakimkolwiek kierunku i słyszy się inny język, spotyka się inną historię i kulturę. Przecież Europa to najwspanialszy kontynent na całym świecie. Mieszkają tu najbardziej inteligentni ludzie tej planety. Wprawdzie nie powinno być żadnych granic dla wolnego rynku i możliwości podróżowania, ale nie sądzę, żebyśmy stali się jednym krajem o nazwie Europa. Takie zjednoczenie byłoby zniewagą dla wszystkich, którzy walczyli w wojnach o narodową i kulturową odrębność. Jedyny plus widzę w powołaniu jednej wspaniałej drużyny piłkarskiej. To byłoby świetnie, choć wtedy nie byłoby mistrzostw Europy.
- Co jeszcze może pan osiągnąć po sukcesach z Oasis?
- Chciałbym nagrać płytę solową. To moje największe wyzwanie na przyszłość. Zespół Oasis chwycił swój własny rytm życia - nagrywamy płytę, jedziemy w trasę, ludzie kupują krążki. Wszystko gra. Ja stoję jednak przed artystycznym dylematem: co dalej? Intryguje mnie teraz wyłącznie nagranie płyty solowej. Lubię muzykę elektroniczną z kręgu dance, poszedłbym więc w tym kierunku. Chciałbym się w tym sprawdzić i zobaczyć, jak to ocenia publiczność. Zamierzam odejść od składu instrumentalnego typu bas, perkusja, gitary i wokal. Nie przestanę jednak tworzyć płyt Oasis, bo one zapewniają mi utrzymanie.
- Czekamy na pana i Oasis w Polsce. Co kojarzy się panu z naszym krajem?
- Przede wszystkim wasz bramkarz, który na Wembley zatrzymał Anglię. Ale jak on się nazywa... Znam też Kazimierza Deynę, bo grał w Manchesterze City. Ponadto wiem to, co wszyscy: "Solidarność", Lech Wałęsa. Papież jest Polakiem. Nigdy nie byłem w Polsce. Chciałbym przyjechać do pana kraju, bo ma wspaniałą historię. Wiem, że zawsze cierpieliście. Może kiedyś przyjedziemy, ale musicie poprawić pogodę.
Więcej możesz przeczytać w 11/2000 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.

Rozmawiał: