Premier: zgłaszałem próbę korupcji

Premier: zgłaszałem próbę korupcji

Dodano:   /  Zmieniono: 
Politycy Lewicy i Demokratów domagają się od ministra Ziobry wyjaśnienia, czy Jarosław Kaczyński nie popełnił przestępstwa ukryciu informacji o dwóch próbach korupcyjnych wobec niego. Premier twierdzi, że je zgłaszał, ale wymiar sprawiedliwości nie reagował.
"Wielokrotnie powiadamiałem wymiar sprawiedliwości" o dwukrotnej próbie wręczenia mi łapówki, ale "wymiar sprawiedliwości nie podejmował absolutnie żadnych działań w tym kierunku" - oświadczył premier, choć potem mówił, że nie była to jenoznacznie korupcyjna propozycja.
 
O próbie korupcji premier informował, zeznając w procesie płk. Jana Lesiaka. W swoich zeznaniach ujawnił m.in. "próbę wręczenia łapówki w wysokości ówczesnych miliarda ośmiuset milionów starych zł w siedzibie Porozumienia Centrum na ul. Bagatela". Premier poinformował też, że latem 1991 roku pracownik kierowanej wtedy przez niego Kancelarii Prezydenta zaproponował mu, że jeśli PC wysunie kandydaturę szefa Art-B Bogusława Bagsika na senatora, to otrzyma 40 mld ówczesnych zł na kampanię wyborczą. Szef rządu podkreślił na konferencji prasowej w Łosiach (małopolskie), gdzie odwiedził gospodarstwo Romana Kluski, że choć mówił o próbach wręczenia mu łapówki, "nie ukrywał tego i organa ścigania o tym wiedziały, to jednak tak naprawdę podstawy do takiego formalnego zawiadomienia o przestępstwie nie było".

Komentując wniosek polityków lewicy premier Kaczyński oznajmił, że "panowie z lewicy i innych formacji mają także ten kłopot, że niezwykle trudno im rozpoznać rzeczywistość, mają za mało wiedzy na ten temat, w związku z tym takie oskarżenia".

"Zdawałem sobie sprawę, że w tym pierwszym przypadku, tam gdzie chodziło o 1,8 mld zł(...) ci, którzy do mnie przyszli działali bardzo zręcznie" - zaznaczył premier. "Kiedy ja ich próbowałem postawić w sytuacji, w której oni by mi zaproponowali korupcję, to oni się natychmiast wycofywali. Mówili mi, że chcą mi dać 1 mld 800 tys. zł (...) z szacunku do mnie". Ale "niczego się nie domagali, więc to nie była próba korupcyjna sensu stricto". "To była próba dania mi pieniędzy, aby później ogłosić, że jestem łapówkarzem" - podkreślił premier Kaczyński.

Szef rządu dodał, że "jak ktoś do kogoś przychodzi i daje mu milion złotych, to to nie jest przestępstwo". Tłumaczył, że, "jest to tylko darowizna, od której ten kto przyjął darowiznę musi zapłacić podatek". Jak dodał, "oni to robili właśnie w ten sposób".

Premier dopytywany, kto próbował wręczyć mu łapówkę powiedział, że "byli to dwaj mężczyźni, którzy później byli przesłuchiwani także w tej sprawie, którzy mieli też jakąś sprawę karną (...), to byli ludzie z jakiejś firmy zajmującej się paliwami". Jak mówił, "było oczywiste, że chodzi o to, by mnie wciągnąć w sytuację, po której mógłbym stanąć przed sądem i być skazanym za przestępstwo". Dodał, że "była to próba tak naiwna, że w żadnym razie nie dał się na to nabrać".

Premier pytany jak ocenia decyzję sądu o odtajnieniu jego zeznań odparł: "Nie uważam, że to coś złego, to decyzja sądu, proces był tajny, ja zeznawałem za zamkniętymi drzwiami, sąd może to ujawnić". Jarosław Kaczyński przyznał, że był zaskoczony tą decyzją. "To była decyzja, na którą nie miałem najmniejszego wpływu" - powiedział.

pap, ss