Do Prokuratury Regionalnej we Wrocławiu trafiło 9 postępowań w sprawie warszawskich nieruchomości. Kontrowersje budzi m.in. reprywatyzacja działki o wartości ok. 160 mln zł, przy przedwojennej ul. Chmielnej 70. Winą obarcza się Hannę Gronkiewicz-Waltz, ale według pani prezydent i jej przychylnych, sprawców całego zamieszania jest więcej, a ich działalność sięga nawet kilkunastu lat wstecz.
Czy ktoś słyszał kiedyś z ust polityka, że zawinił, przeoczył lub nie dopatrzył, że źle zrobił, albo posłuchał złych rad? Nie. Zawsze niewinni i niesłusznie oskarżeni, z odpowiedzią na każdy zarzut, który najczęściej przybiera formę: „To nie ja, to on. To nie my, to oni.” Podobnie jest teraz, gdy ci, którzy po uszy wpadli w błoto* (*wersja soft) zaczynają chlapać nim na lewo i prawo. A wtedy zachodzi duże prawdopodobieństwo, że coś tam się komuś przylepi. Na taką zabawę zdobyła się m.in. posłanka .Nowoczesnej, stwierdzając, że cała afera związana z prywatyzacją prawdopodobnie zaczęła się, kiedy prezydentem stolicy był Lech Kaczyński. Czy zatem HGW może odetchnąć z ulgą? W tym przypadku ulgi raczej nie będzie, zwłaszcza, że nawet przyjaciele Platformy Obywatelskiej coraz śmielej wypowiadają się o przedstawicielce warszawskiego ratusza, krytykując jej działania.
Podobne stanowisko, zachęcające panią prezydent do podania się do dymisji, wygłaszają osoby z obecnej partii rządzącej. Jak to się skończy, wszyscy wiemy. Dymisja w polskiej polityce nie funkcjonuje, a samo hasło można wykreślić ze słownika grubym flamastrem. Rzecz ma się tak, że przy każdej cyklicznie powtarzającej się aferze, reprezentanci sejmowych ław wysyłają się wzajemnie na przymusowe wakacje. Jednak na próżno szukać własnoręcznie wypisanych wniosków urlopowych, nawet gdy macki ośmiornic mocno imają się szyi.
Jak będzie tym razem? Są już pierwsze opinie, że obecny przewodniczący PO tylko czeka na odpowiedni pretekst, by pozbyć się Hanny Gronkiewicz-Waltz. Cóż się dziwić, skoro linia, którą obecnie podąża partia, poszukuje drogowskazu prowadzącego do skrętu w prawo, a tam zasady są jasne. Trzeba więc się wyspowiadać, wyrządzoną krzywdę naprawić, oddać, co się ukradło, zadośćuczynić i za grzechy żałować. Pokrzywdzonym w dwójnasób wynagrodzić i słowa dotrzymać, że od tej pory uczciwie będzie się postępować. No i przeprosić. Ich, i wszystkich, którzy po drodze zgorszyć się mogli. I wtedy, może jakoś się uda.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.