Edynburg

Dodano:   /  Zmieniono: 
Do Szkocji przyjechaliśmy szukać najbardziej dzikich i nietypowych miejsc, w których wylądowali nasi rodacy w poszukiwaniu nie tylko lepszego życia, ale i możliwości rozwoju. Na początek jednak wylądowaliśmy w Edynburgu.
To miasto dużych możliwości. - Jeśli ktoś jest uparty, ma duże szanse na znalezienie dobrej pracy – mówi Krzysztof, doktorant wydziału informatyki, dorabiający na pół etatu w hotelu w Edynburgu, na którego niespodziewanie natknęliśmy się w recepcji pierwszego hotelu, do którego dotarliśmy w środku nocy.
– Starałem się o inną pracę, jako informatyk. Proponowali mi blisko 400 funtów za dzień, ale okazało się, że moje kwalifikacje nie są wystarczające. Ale zdziwiło mnie to, że w ogóle do mnie ktoś zadzwonił. – dodaje.
– Tu jest naprawdę mnóstwo Polaków. Nie ma chyba takiego miejsca w Szkocji, gdzie nie zawitaliby rodacy. Przykład: na wybrzeżu jest mała miejscowość. Nikt by się nie spodziewał, że jeden z barów, gdzie sprzedawana jest typowa brytyjska ryba z frytkami, prowadzą Polacy. Na ich ślad naprowadził nas włączony na polskie wiadomości telewizor – mówi nasz doktorant z hotelu.
Jutro jedziemy szukać Polaków, którzy postanowili zasiedlić najbardziej dzikie i odległe miejsca w wietrznej i deszczowej Szkocji.
Wielu rodaków podkreśla, że jedną z najważniejszych rzeczy, która miała wpływ na ich decyzję o emigracji jest to, że w Anglii czy w Szkocji wystarczy chcieć, by coś osiągnąć. A w Polsce – mówią – załatwienie czegokolwiek w urzędzie graniczy z cudem. Żaden z urzędników nie chce pomóc tu jest inaczej. Urzędnicy starają się pomagać, ułatwiać założenie firmy czy otrzymanie stosownego dokumentu – dodają.
Mimo to ogromna większość, jeśli nie wszyscy, kategorycznie zapewniają nas, że chcą wrócić do Polski. Kilka lat, może dwa, może trzy w Wielkiej Brytanii ma służyć zdobyciu doświadczenia lub pieniędzy, a najlepiej jednego i drugiego. Poznaniu innej kultury i obyczajów. Zaskakująco często na pytanie, dlaczego chcą wracać odpowiadają, że to jest oczywiste. - To jest nasz kraj i tam chcemy mieszkać - mówią. Częściej mówią o swoich miastach i miasteczkach niż o Polsce jako całości. Chcą tam wracać, żeby zmieniać swoje małe ojczyzny.
Wbrew ich oczekiwaniom to nie zarobione pieniądze, a  zapał i entuzjazm, jaki wyzwala w nich pobyt na wyspach brytyjskich będzie najprawdopodobniej największym kapitałem, z jakim wrócą do kraju i z jakim zechcą zmieniać polską rzeczywistość, stawiając wymagania przed administracją, władzą czy nawet kolegami w pracy. I to może być ważniejsza rewolucja niż ta z 1 maja 2004 roku, która umożliwiła masową emigrację Polaków.

Ostatnie wpisy

  • Dublin6 gru 2006, 11:05Dziś rano pierwszą wiadomością serwisów informacyjnych były plany NASA, by w ciągu kilku najbliższych lat zbudować na Księżycu bazę, gdzie mogliby mieszkać ludzie.
  • Belfast – Dublin5 gru 2006, 12:24W poprzek Belfastu stoi wielki mur, który oddzielał społeczność protestancką od katolickiej. Lojalistów od republikanów. Bramy w tym murze były zamykane na noc, bo policja nie była w stanie upilnować porządku, zapobiec zamachom i morderstwom. Dziś...
  • Belfast4 gru 2006, 12:13Początek grudnia to nie jest najlepszy czas na podróżowanie promem ze Szkocji do Irlandii Północnej.
  • Glasgow3 gru 2006, 15:04Glasgow to miasto Celtic Glasgow Macieja Żuławskiego i Artura Boruca. Oni są tu ambasadorami polskości.
  • Edynburg bawi się ekstremalnie2 gru 2006, 15:16O 16, 17 kiedy w piątkowe popołudnie zamykane są biura i urzędy tłum ściągających krawaty i rozpinających koszula mężczyzn i kobiet w biurowych mundurkach schodzi do pubów. Zaczyna się szalona piątkowa noc.