Minister Zerro – prawy i sprawiedliwy mąż stanu, który zasłynął z tego, że chciał wypalać gorącym żelazem literę „Z” na czole wszystkim skorumpowanym lekarzom, akuszerkom tudzież innym przedstawicielom zła nękającego Rzeczpospolitą; Sąd – bezduszny organ wymiaru sprawiedliwości, hołdujący zabobonnemu przekonaniu, że winę trzeba najpierw udowodnić; Opinia publiczna – wszyscy pozostali Polacy.
Miejsce akcji: zupełnie dowolne, grunt że w Polsce
Akt I
Minister Zerro: (wypręża dumnie pierś) Patrzcie na mnie! (zaczyna podskakiwać podnosząc do góry rękę jak uczeń zgłaszający się do odpowiedzi) Ja! Ja! Ja!
Opinia publiczna: (patrzy na ministra)
Minister Zerro: Ja, to właśnie ja i nikt inny, tymi rękoma i tymi czujnymi oczyma wytropiłem, złapałem i ukarałem. Ja wyśledziłem, ja odkryłem, ja zidentyfikowałem. To dzięki mnie i tylko mnie, i nikomu więcej nikt nigdy przez tego (spluwa z pogardą na ziemię) „doktora” (ironicznie) życia pozbawiony nie będzie! (pęcznieje z dumy i zaczyna delikatnie unosić się nad ziemią).
Opinia publiczna: Wiwat! Precz! Tak trzymać! Dobrze mu tak! Faszyzm! Koniec z układem! Securitate! Skandal! Prowokacja! (tumult i wrzawa)
Akt II
(mija kilkanaście miesięcy)
Sąd: Po zapoznaniu się z aktami sprawy, w majestacie Rzeczypospolitej obecny tutaj (tu dłuższy wywód w niezrozumiałym prawniczym żargonie) minister Zerro (znów prawniczy żargon) musi (prawniczego żargonu ciąg dalszy) przeprosić (dalsze pięć minut prawniczego żargonu).
Minister Zerro: (załamuje ręce) Ja to przecież wszystko dla Polski!
Sąd: (pozostaje obojętny)
Opinia publiczna: O co to chodziło… A, tak. (bez entuzjazmu) Dobrze mu tak. Biedny Zerro. Przeproś faszysto. Komuniści (po kilku rytualnych hasłach rozchodzi się do domów)
Akt III
(mija kolejnych kilka miesięcy)
Minister Zerro: (naburmuszony staje przed kamerą. Zaciska mocno zęby) Wykonując niesprawiedliwy wyrok sądu pragnę oświadczyć co następuje… (milknie i wyciąga tablicę. Na tablicy widać napisany małymi literami napis: Przepraszam tego mordercę, za to iż zasugerowałem, że nigdy nikogo nie zabije. To było niesłuszne podważenie jego możliwości).
Opinia publiczna: (ziewa i przełącza telewizor na „M jak miłość”).
Kurtyna (opada bo nie ma już nic do dodania)
Wszelkie podobieństwo przedstawionych tu postaci do bohaterów polskiej sceny politycznej jest oczywiście czysto przypadkowe.
Akt I
Minister Zerro: (wypręża dumnie pierś) Patrzcie na mnie! (zaczyna podskakiwać podnosząc do góry rękę jak uczeń zgłaszający się do odpowiedzi) Ja! Ja! Ja!
Opinia publiczna: (patrzy na ministra)
Minister Zerro: Ja, to właśnie ja i nikt inny, tymi rękoma i tymi czujnymi oczyma wytropiłem, złapałem i ukarałem. Ja wyśledziłem, ja odkryłem, ja zidentyfikowałem. To dzięki mnie i tylko mnie, i nikomu więcej nikt nigdy przez tego (spluwa z pogardą na ziemię) „doktora” (ironicznie) życia pozbawiony nie będzie! (pęcznieje z dumy i zaczyna delikatnie unosić się nad ziemią).
Opinia publiczna: Wiwat! Precz! Tak trzymać! Dobrze mu tak! Faszyzm! Koniec z układem! Securitate! Skandal! Prowokacja! (tumult i wrzawa)
Akt II
(mija kilkanaście miesięcy)
Sąd: Po zapoznaniu się z aktami sprawy, w majestacie Rzeczypospolitej obecny tutaj (tu dłuższy wywód w niezrozumiałym prawniczym żargonie) minister Zerro (znów prawniczy żargon) musi (prawniczego żargonu ciąg dalszy) przeprosić (dalsze pięć minut prawniczego żargonu).
Minister Zerro: (załamuje ręce) Ja to przecież wszystko dla Polski!
Sąd: (pozostaje obojętny)
Opinia publiczna: O co to chodziło… A, tak. (bez entuzjazmu) Dobrze mu tak. Biedny Zerro. Przeproś faszysto. Komuniści (po kilku rytualnych hasłach rozchodzi się do domów)
Akt III
(mija kolejnych kilka miesięcy)
Minister Zerro: (naburmuszony staje przed kamerą. Zaciska mocno zęby) Wykonując niesprawiedliwy wyrok sądu pragnę oświadczyć co następuje… (milknie i wyciąga tablicę. Na tablicy widać napisany małymi literami napis: Przepraszam tego mordercę, za to iż zasugerowałem, że nigdy nikogo nie zabije. To było niesłuszne podważenie jego możliwości).
Opinia publiczna: (ziewa i przełącza telewizor na „M jak miłość”).
Kurtyna (opada bo nie ma już nic do dodania)
Wszelkie podobieństwo przedstawionych tu postaci do bohaterów polskiej sceny politycznej jest oczywiście czysto przypadkowe.