Przez ostatni miesiąc meczami Euro 2012 żyła cała Polska. Dowód? Ogromna popularność, którą w serwisach internetowych cieszyły się artykuły „piłkarskie” i „okołopiłkarskie” (nie wiem, do której kategorii przyporządkować obszerne galerie piersi Shakiry, które publikowały nawet poważne portale). Liderami polskiej sceny politycznej nie interesował się w tym czasie pies z kulawą nogą – zwłaszcza, że żaden z polityków piersi pokazywać nie zamierzał.
W czasie Euro politycy mogli sobie zrobić wakacje – i tak nikt by tego nie zauważył. A gdyby jednak ktoś się zorientował, wystarczyłoby jedno patetyczne oświadczenie, że polityk X bądź Y jest tak wielkim patriotą, że nie mógł spokojnie usiedzieć przy biurku, gdy Polska walczyła na boisku o honor, o ojczyznę, o… (długość tej wyliczanki zależałaby od tego, z ilu dni nieusprawiedliwionej nieobecności tłumaczyłby się X).
Tak więc gdy kibice z wypiekami na twarzy obserwowali jak chłopcy Smudy marnują historyczną szansę na awans do ćwierćfinału, politycy mieli wolne. Do woli mogli lansować się na trybunach polskich stadionów i bratać z kibicowskim ludem, ochoczo wymachując szalikami biało-czerwonych. Euro ma jednak to do siebie, że kiedyś się kończy…
Gdy Cristiano Ronaldo wraz ze sztabem specjalistów od układania grzywki wróci do domu, Shakira zacznie pokazywać okazały dekolt w innym kraju, a Podolski i Klose znów zostaną Niemcami, Kowalski z kibica znów zmieni się w obywatela. I – już jako obywatel - spojrzy na swoje rachunki za gaz i za prąd. Przeanalizuje ile w tym miesiącu kosztowała go benzyna, a ile wydał na jedzenie. Popatrzy na swoje dzieci, którym nie ma za co zafundować wakacji. Pomyśli też o urlopie, którego nie dostanie, bo od 10 lat pracuje po 12 godzin dziennie na umowach śmieciowych i żaden urlop mu się nie należy (podobnie jak ubezpieczenie, bezpłatna wizyta u lekarza i emerytura).
Gdy kibic Kowalski będzie dumał nad swoim marnym losem, politycy – którzy też przestaną nagle być kibicami - gremialnie udadzą się na wakacje. Przecież im się należy – każdy ma prawo do urlopu, spędzenia wolnego czasu z dziećmi, a do tego jest nieprzyzwoicie gorąco, wycieczki last minute kuszą niską ceną, a w dodatku trzeba ochłonąć z emocji po tym całym Euro. Bo generalnie żyje się lepiej. Niektórym.
Tak więc gdy kibice z wypiekami na twarzy obserwowali jak chłopcy Smudy marnują historyczną szansę na awans do ćwierćfinału, politycy mieli wolne. Do woli mogli lansować się na trybunach polskich stadionów i bratać z kibicowskim ludem, ochoczo wymachując szalikami biało-czerwonych. Euro ma jednak to do siebie, że kiedyś się kończy…
Gdy Cristiano Ronaldo wraz ze sztabem specjalistów od układania grzywki wróci do domu, Shakira zacznie pokazywać okazały dekolt w innym kraju, a Podolski i Klose znów zostaną Niemcami, Kowalski z kibica znów zmieni się w obywatela. I – już jako obywatel - spojrzy na swoje rachunki za gaz i za prąd. Przeanalizuje ile w tym miesiącu kosztowała go benzyna, a ile wydał na jedzenie. Popatrzy na swoje dzieci, którym nie ma za co zafundować wakacji. Pomyśli też o urlopie, którego nie dostanie, bo od 10 lat pracuje po 12 godzin dziennie na umowach śmieciowych i żaden urlop mu się nie należy (podobnie jak ubezpieczenie, bezpłatna wizyta u lekarza i emerytura).
Gdy kibic Kowalski będzie dumał nad swoim marnym losem, politycy – którzy też przestaną nagle być kibicami - gremialnie udadzą się na wakacje. Przecież im się należy – każdy ma prawo do urlopu, spędzenia wolnego czasu z dziećmi, a do tego jest nieprzyzwoicie gorąco, wycieczki last minute kuszą niską ceną, a w dodatku trzeba ochłonąć z emocji po tym całym Euro. Bo generalnie żyje się lepiej. Niektórym.