Mieliśmy szansę na walkę z absurdem. Od 2013 specjalistyczne karetki miały być dowodzone przez lekarzy specjalistów medycyny ratunkowej. Nic z tego – w 2013 do twoich bliskich ze złamaniem kręgosłupa pojedzie np. psychiatra. A do zawału serca – pediatra, lub lekarz bez specjalizacji. Lepiej nie ulegajcie wypadkom.
Historia przedstawia się tak: karetki pogotowia dzielą się na podstawowe (typu P, bez specjalisty) i specjalistyczne (typu S, z lekarzem specjalistą). Za te pierwsze dyrektorzy pogotowia ratunkowego dostają od państwa 2000 zł dziennie, a za drugie dwa razy więcej – 4000 zł. Karetki podstawowe jeżdżą do większości zgłoszeń, a specjalistyczne do najcięższych przypadków.
Dwa tysiące dziennie
W 2001 roku ustawę o ratownictwie medycznym podpisał prezydent Kwaśniewski. Zgodnie z wytycznymi UE powołano lekarską specjalizację z medycyny ratunkowej. Wszyscy lekarze chcący pracować w karetkach mieli przejść 3- lub 5-letnie szkolenie. Okres dostosowawczy mijał w 2006 roku, ale potem przedłużono go do 2012. Do tego czasu pozwolono pracować w karetkach lekarzom bez specjalizacji ratunkowej.
I oto nadchodzi rok 2013
Lekarze nie porobili specjalizacji, bo nie ma presji – ustawa z 2006 roku oddala obowiązek jej posiadania aż do 2020. Ale dyrektorzy pogotowia już od 2013 potrzebują w karetkach specjalistów. Inaczej nie będą mogli kontraktować karetek specjalistycznych za 4000 zł dziennie, a tylko podstawowe. Różnica niemała: 2000 złotych dziennie po kieszeni za degradację jednej karetki typu S do karetki typu P. Dyrektorzy wpadli w popłoch.
Nie-bezpieczna ustawa
Zwrócili się o pomoc do posłów. Między innymi do posła Jarosława Katulskiego z gdańskiej PO. Zaproponowali… kolejne przedłużenie okresu dostosowawczego, na razie do 2015. Powstała ustawa, która obecnie jest czytana w Sejmie.
W środę 21 listopada o 16.00 drugie czytanie.
Jeśli przejdzie, absurd sytuacji z karetkami wożących psychiatrów, laryngologów, ginekologów czy kardiologów do wypadków z ciężkimi urazami będzie trwał jeszcze długo.
Dwie dekady dostosowań
Prof. dr hab. med. Juliusz Jakubaszko, prezes Polskiego Towarzystwa Medycyny Ratunkowej nie kryje oburzenia sytuacją:
- W Unii jest wymóg, że do pacjenta z nagłym zagrożeniem życia ma dotrzeć lekarz specjalista medycyny ratunkowej. Ale dyrektorzy pogotowia podpuścili posłów. Ze szkodą dla obywateli. Trzeba coś z tym zrobić, bo jeśli w nieskończoność będziemy przedłużać okres dostosowawczy, to lekarze nigdy nie zrobią specjalizacji. W końcu dlaczego robić specjalizację bez gwarancji, że będzie kiedyś konieczna? Okres dostosowawczy trwa już 12 lat i teraz jeszcze się go przedłuża! To jest kpina.
Mierny, ale wierny?
Co z tym zrobić? Według profesora Jakubaszki karetka specjalistyczna z niewyspecjalizowanym lekarzem niewiele różni się od zwykłej. Odebranie kontraktów niewyspecjalizowanym zespołom, tak jak przewiduje dotychczas ustawa podniesie motywacje lekarzy do rozpoczęcia specjalizacji i będzie z korzyścią dla pacjenta. W tej sprawie Zarząd Polskiego Towarzystwa Medycyny Ratunkowej wysłał stanowisko z protestem przeciwko projektowi do ministra zdrowia i przewodniczącego Sejmowej Komisji Zdrowia. Towarzystwo chce zmusić lekarzy do zrobienia specjalizacji do 2015 roku i wprowadzić konieczność dokumentowania rozpoczęcia studiów specjalizacyjnych już w 2013.
– To nie jest tak, że nagle zabraknie 600 karetek specjalistycznych, jak straszą dyrektorzy pogotowia – mówi nam prof. Jakubaszko. – Duża grupa lekarzy ma już specjalizacje z medycyny ratunkowej, lub właśnie ją kończy – a poza tym w Polsce są prywatne podmioty posiadające wyspecjalizowane zespoły ratownictwa. Ci ludzie chcą pracować w ratownictwie. Ale dyrektorzy pogotowia wolą wyciągać dodatkowe pieniądze od państwa bez konieczności konkurencji.
I tu dochodzimy do sedna problemu. Gdy nie ma mechanizmów konkurencji, a obowiązująca ustawa to odkładana w nieskończoność fikcja – wtedy zaczyna się patologia.
I lekarz tu nic nie poradzi.
Dwa tysiące dziennie
W 2001 roku ustawę o ratownictwie medycznym podpisał prezydent Kwaśniewski. Zgodnie z wytycznymi UE powołano lekarską specjalizację z medycyny ratunkowej. Wszyscy lekarze chcący pracować w karetkach mieli przejść 3- lub 5-letnie szkolenie. Okres dostosowawczy mijał w 2006 roku, ale potem przedłużono go do 2012. Do tego czasu pozwolono pracować w karetkach lekarzom bez specjalizacji ratunkowej.
I oto nadchodzi rok 2013
Lekarze nie porobili specjalizacji, bo nie ma presji – ustawa z 2006 roku oddala obowiązek jej posiadania aż do 2020. Ale dyrektorzy pogotowia już od 2013 potrzebują w karetkach specjalistów. Inaczej nie będą mogli kontraktować karetek specjalistycznych za 4000 zł dziennie, a tylko podstawowe. Różnica niemała: 2000 złotych dziennie po kieszeni za degradację jednej karetki typu S do karetki typu P. Dyrektorzy wpadli w popłoch.
Nie-bezpieczna ustawa
Zwrócili się o pomoc do posłów. Między innymi do posła Jarosława Katulskiego z gdańskiej PO. Zaproponowali… kolejne przedłużenie okresu dostosowawczego, na razie do 2015. Powstała ustawa, która obecnie jest czytana w Sejmie.
W środę 21 listopada o 16.00 drugie czytanie.
Jeśli przejdzie, absurd sytuacji z karetkami wożących psychiatrów, laryngologów, ginekologów czy kardiologów do wypadków z ciężkimi urazami będzie trwał jeszcze długo.
Dwie dekady dostosowań
Prof. dr hab. med. Juliusz Jakubaszko, prezes Polskiego Towarzystwa Medycyny Ratunkowej nie kryje oburzenia sytuacją:
- W Unii jest wymóg, że do pacjenta z nagłym zagrożeniem życia ma dotrzeć lekarz specjalista medycyny ratunkowej. Ale dyrektorzy pogotowia podpuścili posłów. Ze szkodą dla obywateli. Trzeba coś z tym zrobić, bo jeśli w nieskończoność będziemy przedłużać okres dostosowawczy, to lekarze nigdy nie zrobią specjalizacji. W końcu dlaczego robić specjalizację bez gwarancji, że będzie kiedyś konieczna? Okres dostosowawczy trwa już 12 lat i teraz jeszcze się go przedłuża! To jest kpina.
Mierny, ale wierny?
Co z tym zrobić? Według profesora Jakubaszki karetka specjalistyczna z niewyspecjalizowanym lekarzem niewiele różni się od zwykłej. Odebranie kontraktów niewyspecjalizowanym zespołom, tak jak przewiduje dotychczas ustawa podniesie motywacje lekarzy do rozpoczęcia specjalizacji i będzie z korzyścią dla pacjenta. W tej sprawie Zarząd Polskiego Towarzystwa Medycyny Ratunkowej wysłał stanowisko z protestem przeciwko projektowi do ministra zdrowia i przewodniczącego Sejmowej Komisji Zdrowia. Towarzystwo chce zmusić lekarzy do zrobienia specjalizacji do 2015 roku i wprowadzić konieczność dokumentowania rozpoczęcia studiów specjalizacyjnych już w 2013.
– To nie jest tak, że nagle zabraknie 600 karetek specjalistycznych, jak straszą dyrektorzy pogotowia – mówi nam prof. Jakubaszko. – Duża grupa lekarzy ma już specjalizacje z medycyny ratunkowej, lub właśnie ją kończy – a poza tym w Polsce są prywatne podmioty posiadające wyspecjalizowane zespoły ratownictwa. Ci ludzie chcą pracować w ratownictwie. Ale dyrektorzy pogotowia wolą wyciągać dodatkowe pieniądze od państwa bez konieczności konkurencji.
I tu dochodzimy do sedna problemu. Gdy nie ma mechanizmów konkurencji, a obowiązująca ustawa to odkładana w nieskończoność fikcja – wtedy zaczyna się patologia.
I lekarz tu nic nie poradzi.