Gabinety strachu

Gabinety strachu

Są takie dwa gabinety, do których wchodzisz ze strachem. Pierwszy, to gabinet lekarski, gdzie dowiedzieć się możesz jak z tobą źle, jak długie i skomplikowane będzie leczenie. Jeśli jest to gabinet prywatny, dowiesz się jak dużo musi to leczenie kosztować. Drugi to gabinet w kancelarii adwokackiej.

Od mecenasa dowiesz się, że jesteś w dupie, że kwota twojego roszczenia jest niemal nie do odzyskania, co więc grozi ci odpowiedzialność karno-skarbowa za błędnie wystawioną fakturę itd. – Ale jest światło w tunelu – mówi mecenas. – Podejmę się tej zagmatwanej sprawy. Moja stawka to 500 zł za godzinę. Mam nadzieję, że już za kilka miesięcy rozwiążemy problem.

Tak jest światło w tunelu. Naczelna Rada Adwokacka rozważa możliwość rozliczenia się klienta z prawnikiem na zasadzie success fee. Czyli gdy adwokat wygra sprawę, dostanie wynagrodzenie. Przegra, choć nie wiadomo ile czasu sprawie poświęcił, grosza nie zobaczy. Obecnie kodeks etyki Rady zabrania zawierania z klientem tego typu umów. Nie bardzo wiadomo dlaczego, skoro na świecie jest to powszechna praktyka. Co więcej taki „etyczny” zakaz jest chyba sprzeczny z zapisem w kodeksie cywilnym o swobodzie umów.

Nie bardzo też wiadomo, co z tym wszystkim ma wspólnego etyka. Co jest etyczne: umowa sussess fee, czy wyciąganie od zastraszonego i bezradnego klienta kasy na maxa? Wiadomo jak mechanizm działa. Klient nie zna się na prawie, skoro do prawnika przyszedł. Można mu wmówić cokolwiek, przedstawiać tabelkę z tajemniczymi pozycjami i wyliczonymi godzinami. Można komplikować sprawę, tak by płacącego klienta utrzymać jak najdłużej. Pamiętacie telewizyjny program „Usterka” emitowany przed laty w TVN. Tam mieliśmy podglądanych specjalistów typu hydraulik, reperujący godzinami sprawnie działający kibel czy elektryka wmawiającego, że wszystkie kontakty są do wymiany, chociaż światła nie ma, bo je na potrzeby programu odłączono zwykłym korkiem.

Czym różni się majster, drobny cwaniaczek od adwokata z rozpiską godzinową? W metodzie działania – niczym. Ale chyba od adwokata, reprezentanta zawodu zaufania publicznego, można więcej w sferze etycznej wymagać. Po co więc zapis w kodeksie etyki NRA, który de facto dopuszcza nie etyczne praktyki a zabrania zawierania sensownych umów ? Dobrze, że adwokaturę naszła refleksja by usunąć zakaz prowadzący do mało etycznych praktyk.

A co zrobić z lekarskimi gabinetami strachu? Chodzi o prywatne przychodnie i kliniki. Te działają jak komercyjne firmy i takimi są. Celem jest maksymalizacja zysku. Nic w tym złego, ale często z etyką zawodu także zaufania publicznego nie ma to za wiele wspólnego. Znowu bezradny pacjent - klient, na dodatek chory. Wszystko zrobi i wszystko zapłaci; zdrowie jest najważniejsze. Można mu więc wcisnąć dowolne badania jako konieczne choć bardzo kosztowne. Co z tego, że to kolano boli, jeśli można wcisnąć też USG i rezonans magnetyczny ręki czy kręgosłupa. Przecież ból może promieniować a diagnoza musi być precyzyjna. Pacjent to kupi. Z lekarzem ma dyskutować? Auror tego wpisu był kiedyś namawiany na operację kolana za 15 tysięcy. Później znajomy fizjoterapeuta uświadomił: to co tam pękło, zrasta się samo. Zrosło się.

Może wzorem adwokatury, Naczelna Izba Lekarska wprowadzi zasadę success fee. Płacimy za wyleczenie a nie straszenie i kierowanie na kolejne zbędne pacjentowi badania. Zbędne pacjentowi, choć niezbędne tym, którzy mają je przeprowadzać. Niezbędne dla maksymalizacji zysku. A pacjent i tak będzie zadowolony, że tak troskliwie się nim zajęto. Nim, a zwłaszcza jego portfelem.

Ostatnie wpisy