Doktryna każdej władzy: Podatki maja być wysokie i absurdalne

Doktryna każdej władzy: Podatki maja być wysokie i absurdalne

Rządzący z premierem na czele zwykli mówić, że dobrodziejstwo transferów socjalnych typu plus jest możliwe dzięki uszczelnieniu systemu podatkowemu, rozprawieniu się z mafia VAT-owską i lepszej ściągalności podatków pośrednich. Jednocześnie dla rządzących, to wygodny sposób na krytykę zaniedbań poprzedników. Zapewne dużo w tym prawdy, a jeszcze więcej propagandy. Czy jednak można mówić, że mamy już szczelny i zrozumiały system VAT. Absolutnie nie. Absurdy pozostały, co więcej tworzone są nowe. Wygląda na to, że podatki, niezależnie od partyjnych barw, muszą być po pierwsze: wysokie, po drugie: absurdalne.

Istnieje pewnego rodzaju rywalizacja urzędnicza w tworzeniu owych absurdów. Ile razy słyszeliśmy, co to nie wymyślili urzędnicy w Brukseli, a co to nie tak z polskim VAT. W Polsce mamy inną stawkę podatku na wodę z kranu, wodę w butelce i na lód. Inaczej rozliczana z fiskusem jest kawa, kawa z mlekiem, kawa z kawiarni. Ludzie sami już zaczynają wymyślać rozwinięcia tych absurdów – inaczej będzie opodatkowana herbata zamieszana w prawo, a inaczej zamieszana w lewo. A więc ministerstwo finansów chciało powiedzieć „Basta! Już z nas nie będziecie się śmiali, absurdy zlikwidujemy!” I wtedy okazało się, że urzędnicy MF to albo osoby, które poza Excelem świata nie widzą, albo mistrzowie tego co współcześni nazywają trollingiem.

Nowa matryca VAT, zaproponowana przez resort, usunęła, więc część absurdów, ale stworzyła nowe maszkary, co podkreślali uczestnicy debaty „Podatkowy hamulec czy podatkowe paliwo” zorganizowanej w Szkole Głównej Handlowej przez profesor Agnieszkę Domańską i Instytut Staszica. Moja wiedza o gastronomii jest wystarczająca by znać różnice pomiędzy pieczeniem i smażeniem, szczególnie smażeniem w głębokim tłuszczu. Ministerstwo Finansów natomiast uznało, że chipsy to wyrób piekarniczy. Jeżeli piekarniczy, to wyrób pierwszej potrzeby. Taki chips nasz powszedni oczywiście będzie więc miał podatek obniżony do najniższej stawki 5%. Tymczasem napoje owocowe z wysoką zawartością soku mają wskoczyć do najwyższej kategorii 23 proc., takiej samej jak sztuczne/kolorowe/gazowane płyny. To duży cios dla w większości polskich producentów napojów, a jeszcze większy dla ich dostawców – sadowników. Rozumiem, że maksymalna stawka VAT, na to co polskie to także specyficznie pojęty projekt polonizacji naszej gospodarki.

Od czasu do czasu słyszymy postulat jednolitej stawki VAT w wysokości 15 procent. Tak było w nigdy nie zrealizowanym programie Platformy Obywatelskiej, w momencie jej powstawania. Tak było, a może jest, w programie. Nowoczesnej, partii, której chyba już nie ma. Podobnie jak Polski Fair Play Roberta Gwiazdowskiego. Banalna i ekonomicznie uzasadniona myśl, że jednolity, niższy niż obecnie VAT, to zwiększenie wpływów budżetowych i większa konkurencyjność polskich towarów i usług, nie ma szans na realizacje. To już wiemy i można wywiesić białą flagę albo emigrować do Danii lub Japonii.

Jeżeli mamy już system stawek preferencyjnych i chcemy „wychowywać” obywateli podatkami, to róbmy to dobrze, bez szkody dla zdrowia i dla własnej gospodarki. Jeżeli podatki mają w ogóle promować jakąś konsumpcję to tę zdrową a nie tuczącą. Napoje z owoców, a nie tłuste chipsy.

Ostatnie wpisy